tować moralnie do nowej walki o niepodległość. Dziś można by to oczywiście opowiedzieć na nowo, inaczej, ale dla kogo? Kto się tym interesuje? Komu taka wiadomość może być potrzebna?”
W pogodny letni dzień 1932, obszedłszy utartym szlakiem starszą część miasta, wyszliśmy w Aleję 3-go Maja i usiedliśmy na ławce. Naprzeciw zakładano właśnie fundamenty pod jakiś wielki budynek. „Co też tu zamierzają budować?” — zapytał Askenazy. „Słyszałem, że Muzeum Narodowe.” „2e też ludzie ma-ją^drp^i£_J__pchotę wznosić^ takkosztowne "budynki w jnieście na zagładę przemaczonyiTrr^^^PIaczego ' na zagładę?’* -r- zapytałemr^KTe9y-tCl z panem siedzę na ławce, widzę niemal jak Niemcy jadą w samolotach i rzucają bomby na miasto.” I na moją sceptyczną \uwagę o proroctwach, zawołał żywo: „Jak pan tego nie widzi? Jak pan może tego nie widzieć? Niech się pan przez chwilę tylko zastanowi! Czy może być inaczej?”. Znałem wówczas nieźle sprawy niemieckie i jego dalsze wywody wydały mi się bardzo prawdopodobne.
[----] (Ustawa z dn. 31 VII 1981 o kontroli publikacji
i widowisk, art. 2 pkt 3.)
-p W trzy lata po tej rozmowie Szymon Askenazy zmarł |rzekomo na skutek niedomagania nerek. W istocie za-ubiły go własne myśli, świadomość nadchodzących wy-Jpadków, których nikt oprócz niego nie widział. Żona mego zmarła w 1940 w szpitalu warszawskim, jedyna 'zaś córka została zamordowana przez Niemców.
Nikomu zapewne nie przyjdzie na myśl szukać słusznych przewidywań u dziennikarzy, fabrykantów efemeryd, ważnych tylko na dzień bieżący i obracających; się w makulaturę z chwilą ukazania się następnego numeru gazety. Od dawna już prasa utraciła ambicję informowania, kontentując się dostarczaniem czytelnią kowi rozrywki dla osłodzenia nieuniknionej w gazecie codziennej sieczki wiadomości oficjalnych. Mimo to widziałem i dziennikarzy robiących na prywatny użytek trafne przewidywania. Możność osobistego poznania środowisk politycznych i parlamentarnych w krajach, gdzie przygotowywały się przyszłe wypadki, dawała im często przesłanki do słusznej oceny najbliższej przyszłości.
Z okresu międzywojenni amięci kil-
ka rozmów z 'Robertem dziennikarzy niezależnych,
ostatnich
W listopadzie 1922 spotkałem go w Dusseldorfie. Wojska francuskie zajęły były właśnie okręg Ruhry. Od kilku tygodni między Francją i Anglią istniał stan, który dziś określamy mianem zimnej wojny. Anglicy dokładali starań do zrujnowania franka i stworzenia Francji trudności finansowych. Nikt nie wiedział, jak zachowa się w Ruhrze ludność niemiecka. Dowódca niewielkiej armii okupacyjnej, generał Mangin, nawiązał rozmowy z przybyłym do Ruhry Karolem Radkiem, podówczas kierownikiem polityki niemieckiej Kominternu. Paul-Prudent Painlevć, którego odwiedziłem poprzedniego tygodnia w Paryżu, oderwał się był od lektury Einsteina, aby powiedzieć, że uważa sytuację za wręcz groźną i okupacja Ruhry wydaje mu się — tak z punktu widzenia wojskowego, jak politycznego — niezmiernie ryzykowna. Niepokój ogarnął także sprzymierzeńców Francji. Niemcy sudeccy, sądząc że będą mogli teraz znaleźć oparcie w Anglii, dążącej do osłabienia Francji także od strony czeskiej, zaczęli poszukiwać kontaktów w Londynie.
W hallu hotelu zbudowanego przez Hugo Steinnesa zrobiliśmy krótki przegląd tych wypadków. Dell był poważny i blady, jak gdyby czuł .na sobie współodpowiedzialność za szaleństwa wielkich tego świata.
„System polityczny ustalony przez zwycięzców w 1919 — powiedział — leży już w gruzach. Ameryka cofnęła swój podpis, Anglia i Francja są tak poróż-
183