z czymś, co ją przerasta, a co wierzący nazywają * Bogiem, racjonaliści Rozumem, sam zaś Durk-- h#im — jak zobaczymy — Społeczeństwom.
Rzecz, oczywiście, nie tylko w tym, te Durk-heim w ten sposób naturę ludzką rozdziela. Zakłada on mianowicie takie istnienie trwałego antagonizmu pomiędzy jej dwoma „biegunami”.-' Nie ma przejęcia od zmysłów do Rozumu, od egoizmu do altruizmu, od „bydlęcia" do „anioła" i, Jeśli człowiek Jest zarazem Jednym i drugim, to nieuchronnie stanowi to dla niego, przyczynę wewnętrznych napięć i konfliktówJ Chcąc postępowań. moralnie, musi on zadawać gwałt swoim zwierzęcym instynktom, zwierzęta bowiem nie znają wyrzeczenia i ofiary, bez których nie ma czynu moralnego. Ujmując świat w pojęcia ogólne, musi uchylać w jakiejś mierze świadectwo swoich zmysłów, ukazujących mu jedynie poszczególne zjawiska i rzeczy; musi tworzyć świat nowy, najzupełniej odmienny od świata, danego w doświadczeniu zmysłowym.
Durkheim zdecydowanie odrzuca tu wszelkie rozwiązania monistyczne. Nie zadowala go teoria poznania, usiłująca za przykładem Lock c'a wywieść pojęcia z wrażeń, nie zadowala go też związana tą samą tradycją etyko, którą streszcza najlepiej sławna inwokacja Benthama: ,J2ajcie mi ludzkie wrażenia, dajcie mi radość i smutek, rozkosz i cierpienie, a ja stworzę wam świat moralny!” Zdaniem Durkheim a, z takich elementów nie można zbudować żadnej moralności. Nawiązywał on tutaj bezpośrednio do Kanta, który — pisząc o imperatywie kategorycznym — wyraźnie przestrzegał, ^żeby sobie tylko nie zaprzątać głowy usiłowaniem wyprowadzenia realności tej zasady z szczególnej właściwości natury ludzkiej. Albowiem obowiązek ma być praktycznie bezwarunkową koniecznością czyn u; musi więc być ważny dla wszystkich rozumnych istot (do jakich tylko imperatyw w ogóle może się odnosić) i dlatego jedynie być także
_
prawem dla każdej woli ludzkiej. Natomiast to, co wyprowadzamy tylko ze szczególnej przyrodzonej zdolności człowieka, s pewnych uczuć i skłonności... może służyć wprawdzie dla nas u maksymo, ale nie za prawo, za subiektywna zasado, taką, iż mamy pociąg i skłonność, by móc po-stępować wedle niej, ale nie za zasadą obiektywną, wedle której poitąpować byłoby nam nakazane, chociażby sprzeciwiał się temu wszelki nasz pociąg, nasza skłonność i przyrodzony ustrój”.1 Wszelako Durkheim, polemizując dość gwałtownie z empiryzmem, nie był bynajmniej skłonny do przyjęcia drugiego skrajnego rozwiązania, które polegałoby tutaj na uznaniu istnienia jedynie rzeczywistości idealnej i wzięciu naszej zwierzęcej egzystencji za czczą grę pozorów. Oba monizmy miały bowiem dla niego tę samą wadę, a mianowicie eliminowały problem, zamiast go rozwiązywać.A realność samego problemu nie ulegała dla b Durkheima żadnej wątpliwości, gdyi człowiek do-j[ świadczą wciąż od nowa sytuacji wewnętrznego rozdarcia i sytuacja ta jest w istocie jedyną sytuacją autentycznie ludzką, źródłem — mówi po pascalowsku autor Samobójstwa — zarówno naszej nędzy, jak i wielkości.)
Warto chyba od razu zaznaczyć, iżnwa Jwią-domość tragiczna” Durkheima nie jest tylko rezultatem określonych preferencji gnozeologicznych i etycznych. W nie mniejszym stopniu wydaje się ona związana z takimi a nie innymi preferencjami społeczno-politycznymi, będąc także próbą przezwyciężenia indywidualizmu, właściwego światopoglądowi ówczesnych liberałów, przy zachowaniu przekonania o autonomii jednostki i niemożliwości roztopienia jej w abstrakcyjnej idei Pań-I stwa czy Narodu. Owa filozoficzna koncepcja jest jednocześnie polityczną odmową utożsamienia się z jakąkolwiek skrajną ideologią tamtych czasów,
11. Kant: Uzasadnienie metafizyki moralności, Warszawa 1953, s. 56—57.
15