dywiści (96.80) różnią się istotnie od wiąźniów po pierwszym wyroku (99.07), którzy z kolei różnią się od ludzi normalnych (115.07) co do celu w życiu (p < 0.0005). Autorzy konkludują, że „przestępczość i cel w życiu są odwrotnie proporcjonalne. Ironia polega na tym, że im uporczywiej człowiek wykracza przeciw prawu, tym jest bardziej prawdopodobne, że będzie skazywany na rosnące wyroki więzienia i tym mniej jest prawdopodobne, że jego poczucie celu życia będzie rosło, a więc tym bardziej jest prawdopodobne, że po zwolnieniu będzie nadal wykraczał przeciw prawu” (Time Pers-pective, Purpose in Life, Extraversion and Neuro-ticism in New Zeland Prisoners, w: „British Jo-' urnal of Social and Clinical Psychology”, 12, 1973, s. 50—60).
W świetle takich faktów jest rzeczą zrozumiałą, że Louis S. Barber utrzymuje, iż logoterapia jest „szczególnie użyteczna do leczenia młodocianych przestępców”. Pracował on przez kilka lat z młodymi ludźmi w ośrodku rehabilitacji. Prawie zawsze ujawniał się „brak sensu i celu w ich życiu”. „Mamy jeden z najwyższych wskaźników rehabilitacji w Stanach Zjednoczonych” pisze Barber, a dalej: „wskaźnik recydywy mniejszy niż 17% (w porównaniu ze średnią wynoszącą około 40%).” Program ten „wytwarza odpowiedzialność w każdym z chłopców. Jest to logoedukacja w praktyce”. Średni wzrost woli sensu z 86.13 do 103.46 (w ciągu czterech miesięcy) wśród młodocianych przestępców, których leczył dr Barber, dowodzi, że „podejście logoterapeutyczne daje wielkie możliwości w dziedzinie rehabilitacji”.
Jak tedy psychoterapia może uporać się w ogólności z ową masową triadą neurotyczną? Jak może borykać się z depresją, nałogami i agresją, doświadczającymi ludzkość? Jeśli do patologii człowieczeństwa włączymy coś, co nie jest nerwicą w ściśle klinicznym sensie, lecz raczej zjawiskiem paraklinicznym, będziemy mogli zasadnie mówić o neurotyzacji człowieczeństwa. Otóż jestem prze-świadcząny, że deneurotyzacja człowieczeństwa wymaga ponownego uczłowieczenia psychiatrii.
Jeśli chcemy przezwyciężyć choroby i dolegliwości tego wieku, musimy je właściwie rozumieć, to znaczy uważać je za skutki frustracji. A jeśli mamy rozumieć frustracje człowieka, musimy rozumieć jego motywacje, poczynając w szczególności od najbardziej ludzkiej z ludzkich motywacji, jaką jest poszukiwanie sensu przez człowieka. Jest to jednak niemożliwe, dopóki psychoterapia nie oderwie się od własnego redukcjonizmu. Wszystko, co nie jest ponownie uczłowieczoną psychoterapią, wzmacnia masową triadę neurotyczną. Weźmy trzy aspekty redukcjonizmu — subiektywizm, homeostazę i pandeterminizm — i spytajmy: jeśli sensy i wartości są „jedynie” mechanizmami obronnymi i sposobami reakcji, jak utrzymują teorie o orientacji psychodynamicznej, czy życie jest naprawdę warte tego, by je przeżywać? Czy nie jest raczej zrozumiałe, że pogrążam się w depresji i kończę na samobójstwie? Co do nałogów: jeśli człowiek rzeczywiście poszukuje przyjemności i szczęścia przez zaspokajanie potrzeb, by pozbywać się napięć stwarzanych przez nie, dlaczego się martwić? Dlaczego nie zapewnić sobie stałego i całkowitego spokoju, po prostu przyjmując narkotyki? I na koniec, co się tyczy _ agresji: jeśli rzeczywiście jestem ofiarą zewnętrznych i wewnętrznych okoliczności i wpływów, wytworem środowiska i dziedziczności, a moje zachowanie, decyzje i działanie są „jedynie” wynikami działających uwarunkowań, odruchów warunkowych
133