Przenieśmy się teraz w region Tatr i Podhala, gdzie w tradycyjnej kulturze góralskiej odnaleźć można także pewne wątki wierzeń w płanetniki. Są to — według Górali — istoty półdemoniczne, przebywające w chmurach i od czasu do czasu schodzące na ziemię, gdzie przebywają przez pewien okres. W czasie ziemskiego bytowania płanetnicy podhalańscy lubią pracować w młynach wodnych. Przeważnie przypisywany jest im diabelski rodowód. „Drzewiej — według opowieści Górala z Jurgowa — mioły być płanetniki, co rządziły pogodą, przeważnie deszczem, gradem i wiatreiti. Tyk sie strasyło dymem z mąki święconej i ziela święconego. Należało rozpalić ogień w piecu i sypać zioła, i trza było na węgiel sypać mąki, to płanetniki uciekały z chmurami i wysypywały grad i dysc tam, gdzie tego nie robili. Były też dzwonki poświęcone i tymi trza było na chmury zwonić. Tą samą siłę miały dzwony kościelne" (B. Bazińska, s. 86). W szeregu opowieści pasterskich płanetnicy przedstawiani są jako istoty o ponadnaturalnych kształtach.
„...Strasny to był cłek. Głowę mioł okrutnie duzom, usy tele, co mu het
nagie ciało przykrywały" (s. 87)......a tu ze stawu wysed chłop okrutnie wielgi,
ino cienki, na długich nogach się gibał, a to samo długimi rencami chycił się za skałę okrutnie wielgom" (s. 88).
Stosunek płanetników do ludzi pojmowany jest tu bezkonfliktowo. Straszą one wprawdzie dziewczęta góralskie, ale nie wyrządzają ludziom żadnej krzywdy i na ogół ustępują w spotkaniu z nimi.
W innych natomiast regionach Polski zachowały się jedynie bardzo drobne ślady wierzeń w dane istoty półdemoniczne i nikłe są o nich zapisy w naszej literaturze etnograficznej.
Na koniec wspomnieć należy, iż opowieści o płanetnikach o dość różnorodnej fabule bogato są reprezentowane w naszej folklorystyce. Wystarczy wskazać, iż J. Krzyżanowski odnotował ich ponad 20 w swoim katalogu.
Opowieści
o demonach atmosferycznych
Latawce
„Parobek, mając latawca, ożenił się i młodą pojął żonę. Żona kochała go, nie będąc kochaną nawzajem; bolała na to, lecz smutek swój sama w sobie kryła. Pewnego razu poszła ze zbożem do młyna, ale w młynie było zawoźno, musiała czekać długo; na koniec młynarz, ujęty grzecznymi słowy hożej mo-łodycy, pospieszył z mlewem i mołodyca, choć późno w noc, wróciła do domu. Wchodzi do izby, a mąż na łóżku, a przy nim latawiec cudnej urody; oboje całują i pieszczą się, chociaż mąż spał widocznie. Żona, nic nie mówiąc, po
73