I puścił się do Węgier, gdzie mu się niejaka droga dto szczepienia chrześcijańskiej wiary otworzyła. Bo książę węgierskie Gejsa [27] i z żoną przychylnym się wierze świętej pokazowa!, i syna swego Stefana do chrztu [28] abo, jako drudzy piszą, do bierzmowania św. Wojciechowi ofiarował. Tam nieco znajomości Bożej, przez rok i dalej z nimi mieszkając, w serca one pogańskie wsiawszy i Chrystusa im opowiedziawszy, gdy do zupełnego fundowania tam wiary jeszcze pogody nie widział, znowu się do Rzymu do klasztoru swego do benedyktynów wrócił [29]. Dopiero na onych miłych obrokach bogomyślności i świętych rozmów, i przykładów cnót doskonałych w greckich i łacińskich osobach ochłodzony, prawie tam duszę swoję i raj ziemski nalazł. Był i za żywota cudy Boskimi obdarzony. Raz niosąc w glinianym naczyniu do posługi braterskiej wino, potknąwszy się powalił; słyszeli wszyscy, iż się garniec zgruchotał, ale oglądawszy, cały a nienaruszony ujżrzeli i cudo ono Boskie poznali. Córkę jednemu, na oczy chorzejącą, kładzieniem ręku zleczył. Drugi z choroby żadnego chleba jeść nie mógł — Wojciech święty przeżegnany chleb gdy jemu podał, wnetże stracona chuć do chleba choremu się wróciła. Asteryzyjus, kleryk jego [30], z gniewem i łajaniem od niego iść precz chciał, ale skoro wyjachał, tak błądził w drodze, iż się do św. Wojciecha wrócić musiał. W miłosierdziu był serca na ludzką nędzę nieuhamowanego, jałmużną i czym mógł nikogoż nie opuścił. Raz wdowa uboga, gdy gdzieś był przed miasto wyjachał, zawołała nań, sukniej prosząc. Powiedział: „Jutro przyjdziesz, tu nic z sobą nie mam''. A rozmyśliwszy się, zawołać jej kazał mówiąc: „A kto wie, będęli do jutra żyw? Niech jej dziś dobrze uczynię, abym ja sądu u Boga, a ona szkody nie cierpiała". I zjąwszy suknią z siebie, dał jej, ukazując przykładem, abyśmy z dobrymi uczynkami nie mieszkali, gdyż nie wiemy, co jutro nas potka.
Gdy Otto trzeci cesarz w Rzymie od papieża koronowany był [31], arcybiskup moguncki pisał znowu do papieża, aby do owiec biskupa św. Wojciecha z Rzymu wygnał. Długo się wymawiał, o pożytku swych owiec wątpiąc, a o swe się roztargnienie bojąc, wszakże iż nadzieją miał, że go męczeńska korona potkać miała, dla tej samej ochotnie się zasią wrócił. Wyjachał z cesarzem i puścił się przez Francyją, chcąc świętych ciała nawiedzić [32]: w Turonie św. Marcina [33], w Paryżu św. Dyjonizyjusza Areopagity [34], we Floryjaku [35] i indziej, gdziekolwiek wiedział o którym świętym, a na onej drodze mógł temu dosyć uczynić, wszytkich pokornie nawiedzał, przyczyn ich świętych za sobą prosząc. Gdy przy cesarzu kila dni był, tak był wdzięcznym u niego człowiekiem, iż mu i sypiać w swym pokoju kazał. Gdy czas upatrzył, dworzan jego upominać nie zaniechał, aby się w świecie nie kochali, a za krótką pociechę wiecznego wesela nie tracili [36].
45