264 (De)Konstrukcje kobiecości
ne tego twierdzenia na poziomie konstrukcji podmiotowości grupowej. Można powiedzieć, że źródłem wykluczenia jest już samo tworzenie podmiotu w opozycji do Innego, poprze* jego negację. „My” zbudowane w opozycji do „oni” jest |§ wsze wykluczające; co więcej, jak pokazuje to przykład femi-nizmu, nie tylko wobec owych „nich”, ale też wobec swych potencjalnych członków. Z czasem „my” staje się preskiyp. tywne i normatywne, przy czym towarzyszy mu przekonanie o konieczności zachowania jedności i spójnej linii działania. Ceną jest zanegowanie opinii czy doświadczeń. Analiza i nazwanie poszczególnych strategii wykluczania znacznie poszerzyłyby objętościowo tę dość obszerną publikację, choć nie zmieniłyby zasadniczo wniosków dotyczących nieetycznego charakteru samego wykluczania. Jednak jeżeli miałabym pokusić się o sporządzenie listy takich strategii, widocznych w analizowanych przez mnie tekstach, wyróżniłabym cztery:
1) strategia represji/stłumienia: całkowite wykluczenie widoczne na przykład w odrzuceniu lesbijek, ewentualne tolerowanie ich pod warunkiem milczenia na temat różnicy;
2) strategia pozornego włączenia: na przykład uznanie, że różnica jest nieistotna w obliczu podobieństw, pomniejszanie znaczenia seksualności na rzecz solidarności związanej z płcią kulturową {gender);
3) strategia marginalizacji: w tym sensie wykluczeni stanowiliby „figury przygraniczne”, oznaczaliby granicę tożsamości grupy;
4) strategia jawnej niechęci: odbicie bądź nawet wzmocnienie niechęci społecznej, na przykład stosunek feminizmu do transseksuałizmu czy transwestytyzmu.
Opis zagadnienia płci, podmiotu i władzy w dotychczasowej tradycji filozoficznej wymagałby zapewne osobnego rozdziału, a może i paru. Na marginesie warto zauważyć, że wydana stosunkowo niedawno książka Charlesa Taylora ŹnJ-dla podmiotowości. Narodziny tożsamości nowoczesnej liczy •obie prawie tysiąc stron, a i ona nie zawiera opisu teorii La-cana, Freuda, Kristevej i innych interesujących z punktu widzenia tej pracy autorów i autorek. Ja także, opisując tezy Judith Butler, nawet nie starałam się przedstawić pełnego spektrum teorii na temat rozwoju podmiotowości - tych, na które się powołuje i które niewątpliwie wpłynęły na jej prace. Chciałam raczej dokonać żywej egzemplifikacji koncepcji Butler, obnażając obszary wykluczeń feminizmu. Przy okazji okazało się, jak ten trudny język i często zawiła argumentacja wiążą się z realnym życiem, praktyką i teorią ruchów społecznych.
W tym wszystkim interesuje mnie głównie etyczny wymiar zagadnienia, na co zresztą wskazuje jednoznacznie tytuł książki. Oczywiście powstaje pytanie, czy w ogóle można uniknąć wykluczenia, skoro zawsze i od samego początku wpisane jest ono w strukturę podmiotu? Ów Inny, który jest na zewnątrz nas, jest już przecież w nas, zepchnięty głęboko do nieświadomości, odrzucony zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz, a być może im bardziej wewnątrz, tym bardziej na zewnątrz... Butler stwierdza nieuniknioność pewnego rodzaju wykluczeń dla procesu formowania się „ja”. Pewne formy zróżnicowania od Innych są zatem konieczne, by z chaosu wyłonił się byt, z odmętu jednakowości - istota ludzka. Jednocześnie na tworzenie naszego „ja” nie mają wpływu jakieś rzekomo neutralne prawa natury, ale normy społeczne, społeczne zakazy i nakazy, które z naturą nie mają nic wspólnego (jedną z takich norm jest binarny podział płci i to, co Buder nazywa heteroseksualnym imperatywem). A im bardziej rygorystyczne i wykluczające są te zakazy, tym boleśniejszy staje się proces formowania „ja” i tym mniej tolerancyjne jest to „ja” wobec wszelkich znamion inności. Chodzi więc raczej o przekroczenie norm tych najbardziej niesprawiedliwych, o dopuszczenie większego zróżnicowania po to, by życie Innych (w nas i na zewnątrz nas) uczynić znośniejszym.
Kończąc, chciałabym powrócić do polskiego kontekstu i polskiej recepcji Butler oraz postmodernizmu w feminizmie. Również w Polsce popularne są stwierdzenia, że alians feminizmu z postmodernizmem przywiódł feminizm na skraj prze-