Polecił życzliwie człowiekowi, by uda) się za nim na wyższe miej** gdzie ziemia już solidnie stwardniała. Dopiero przy tych słoir^ zauważył nowo powstały człowiek, że stąpa po uginającym się cie i spiesznie podążył za przewodnikiem.
Ojciec Kruk stworzył człowiekowi dla towarzystwa wielu ioo^ mężczyzn i kobiety. Niejednakowe było ich pochodzenie. Zalożyde. le czterech najpotężniejszych rodów powstali tak, jak pierwszy czfo. wiek na ziemi: ze strączka, inni zaś zostali po prostu ulepieni z gliny Pierwotni ludzie niewiele różnili się od później powstałych zwie. rząt. Pełzali niezgrabnie na czworakach, a sztukę chodzenia opaną. wali dopiero po pewnym czasie. Początkowo też za radą swego stwórcy i wychowawcy usiłowali żywić się jedynie jagodami i wygną. | banymi z ziemi korzonkami. Jednakże takie pożywienie okazało się niedostateczne, ludzie po nim byli słabi i bierni. Troskliwy Tukun-gersak musiał znaleźć inny, solidniejszy pokarm dla swoich ludzkich pupilków. W tym celu stworzył z gliny przeróżne'zwierzęta, aby ludzie mogli jeść mięso. Zaroiło się w wodzie, w powietrzu i na lądzie od żyjątek i zwierząt, a ojcowski Kruk pouczył ludzi, że to właśnie ich przyszły pokarm, i objaśnił im tajniki sztuki łowieckiej. Jakże tu jednak polować w zupełnej ciemności, gdzie wzrok nie przydaje się na nic, a kierować się można jedynie dotykiem i słuchem. Oto myśliwy słyszy parskanie renów, wycie wilków, pomruki niedźwiedzi i po-1 szczekiwanic lisów, krzyki i śpiew ptactwa, brzęk owadów. Słyszy poszum wiatru wśród konarów drzew, szmer liści i huk fal, rozbijają* cych się o wybrzeże, jednak nic widzi nic ... Smutne takie życic w ciemności...
Rzekł więc Ojciec Kruk do swego nieodstępnego wróbelka: „To ty właśnie znalazłeś mnie siedzącego na ziemi. Wiesz zapewne więcej ode mnie. Poleć w ięc wróbelku i poszukaj czegoś, co może dać światło ziemi, aby ludzie widzieli wszystko dookoła i aby mogli wygodnie polować".
Poleciał ochoczy wróbelek. Długo, długo nie powracał. Trudno określić, jak długo, bo nie było jeszcze wówczas rachuby czasu. Nareszcie usłyszał Kruk szelest skrzydeł przyjaciela i wiemy wróbelek spoczął na jego dłoni. W dzióbku przyniósł zawinięte w liść dwie blaszki migocącego łyszczku (miki), jedną jasną i jedną ciemną.
Odłamał Kruk kawałeczek jasnej blaszki i rzucił wysoko w górę. Oślepiające światło zalało całą ziemię i po raz pierwszy w swym tak już pracowitym życiu mógł ujrzeć Ojciec Kruk otaczający go świat, znany dotychczas jedynie z dotyku, słuchu i zapachu. Po raz pierw-^badyli ludzie krainę, gdzie wypadło im pędzić życie. Oczom Sukatfłysi? Wste ,a$y* uganiające się po ziemi zwierzęta i pluska-.
* morskich falach ryby. Serca ich zalało uczucie zachwytu nad {Snem natury. Jakże nowe i miłe wydało im się teraz życie. Oby jaskrawe światło nie raziło tak boleśnie oczu. Ale Kruk-dobro-
na wszystko znalazł radę. Odłamał więc kawałek ciemnego 1^2ku i rzucił z całym rozmachem w górę. Przyćmiło się przeraźli-i światło, nastała noc niosąca upragniony spoczynek. Teraz już za-^ jaskrawy dzień będzie się przeplatał z mroczną nocą.
Ikoki Kruk-cywilizator nauczył ludzi, jak budować chaty, chromi* tak skutecznie przed wiatrami i mrozem, pokazał, jak robić kajaki i większe lodzie, jak przygotowywać narzędzia łowieckie, by gożna polować na lądzie i wypływać na morskie połowy. W tych sprzyjających warunkach ludzkość zaczęła rosnąć w liczbę, mnożyły g zwierzęta. Jedna, jedyna wyspa, do jakiej ograniczał się zamie-ukany świat, okazała się za ciasna. Tylko morze było wielkie i nie-zmierzone.
Pewnego dnia wzniosła się pośród fal potężna masa: przeogromny potwór niepodobny do niczego dotychczas widzianego. Skoczyli ludzie do kajaków i łodzi i popłynęli co prędzej, aby upolować to dziwo. Jakże jednak tego dokonać, skoro wszystkie harpuny odbijają się od twardej skóry potwora, który nawet nie raczy dostrzec ataków bezsilnych wrogów. Sam Kruk postanowił tedy stanąć do walki z olbrzymem i razem z wróbelkiem polatującym mu nad głową ruszył na kajaku z harpunem w dłoni. Oczywiście zwyciężył.
Uradowani ludzie przyholowali zdobycz do brzegu. Pokroili ją na ■ale części i rozrzucili we wszystkich kierunkach w morskie fale. Stąd wyrosły wyspy pośród rozległej, wodnej równiny. Z dużego płata cielska olbrzyma powstał wielki trwały ląd, dający schronienie ludziom i zwierzętom.
Kiedy już ziemia stała się wreszcie taka, jaka być powinna, zwołał Tukungcrsak ludzi i rzekł im: Jam jest waszym Ojcem, mnie zawdzięczacie wasz kraj i życie i zawsze winniście mieć to w pa-mięci”.
Po spełnieniu wszystkich wymienionych dobrych uczynków i po przypomnieniu ludziom o własnej zasłudze wzniósł się Tukungcrsak i ziemi ku niebu, gdzie królowała jeszcze po dawnemu nieprzenikniona ciemność. Rzucił tedy w górę resztki Masztowatego, połyskliwego łyszczku, aż i tam rozbłysła światłość. Tak to i niebo, i ziemia zostały wykończone.
250
251