mego odoku. Ale im więcej osób usłyszy, tym lepiej. Żona wiedząc, do czego prowadzą te wstępne kroki, chroni się do chaty i jeżeli jest rozsądna, zaczyna się pakować. Następnie mąż udaje się na poszukiwanie specjalnych ciernistych gałązek, którymi ma ją zbić — nie wolno mu użyć żadnych innych. Kiedy już je zbierze,, musi związać je na jednym końcu, robiąc w ten sposób rózg^ Wszystko to daje żonie dosyć czasu na ucieczkę, chyba że chce zostać i zmusić męża, aby ją zbił, co pociągnie za sobą przelanie krwi i jest przeciwne najwyższemu prawu Ików, które mówi, że nie wolno im ranić się do krwi przy użyciu metalu (dzid), ale potępia przelewanie krwi również w innych okolicznościach. Toteż jeśli żona zostanie, schowawszy uprzednio swój dobytek w bezpiecznej odległości od wioski, i zmusi męża, żeby użył ciernistej rózgi, wina — przynajmniej po części — spada na niego i żona w ten sposób czyni drugi krok w kierunku rozwodu. Jeżeli natomiast ucieknie, zanim mąż skończy zrobić rózgę, znaczy to, że pojednanie jest możliwe. Mąż ze swojej strony może szukać ciernistych gałązek, jak długo zechce, albo może mieć je w pogotowiu, schowane za zewnętrznym ogrodzeniem, żeby żona nie mogła uciec. W ten sposób łatwo zmierzyć temperaturę uczuć obu stron. Żona. która ucieknie przed biciem, może schronić się u krewnych należących do innego odoku, gdzie jej mąż nie będzie miał dostępu —- zgodnie ze zwyczajem zabraniającym mu odwiedzania rodziny żony. Jeżeli żona została pobita do krwi, choćby to było tylko zadrapanie, krew ta odnawia więzy rodzinne, które łączą ją z rodzicami, a które anulował akt małżeństwa. Dom rodziców staje się znów jej domem i może do niego wrócić.
Pierwszy oficjalny krok w kierunku pojednania może wyjść tylko od żony. Po stosownym unływie czasu może ona wrócić do męża i ugotować mu posiłek. Zjedzenie posiłku przez męża oznacza pojednanie, jeżeli jednak mąż nie zechce go zjeść, żona musi znów odejść. Jeżeli żona nie zechce wrócić i ugotować „dania pokoju” albo mąż nie zechce go zjeść, uznaje się, że nastąpił rozwód. Żona może próbować powrotu jeszcze raz lub mąż może dać do zrozumienia, że chciałby, aby ponownie coś dla niego ugotowała, ale to należy do rzadkości.
Zaletą tego systemu jest możliwość separacji, niekoniecznie prowadzącej do rozwodu, przebieg zaś sprawy jest jawny i wszyscy mogą ocenić istotę sporu. Gdy jednak w grę wchodzi bicie ciernistą rózgą, nikt się“clo małżonków nie wtrąca, natomiast bicie kijem może z łatwością doprowadzić do ogólnej bitwy między krewnymi obu stron. Tak właśnie się stało, kiedy Lokelatom popełnił błąd bijąc Lo-sike kijem, zamiast uzbroić się w cierpliwość i zrobić rózgę. Losike wyrwała mężowi kij i uderzyła go w głowę raniąc do krwi. Lokelatom wezwał do pomocy swoich krewnych i przyjaciół, Losike zawołała swoich i tym sposobem wciągnęli do walki jeszcze dwie wioski. Bijatyka zaczęła się o północy i trwała prawie do rana, a skończyła się jedynie dlatego, że ludzie byli już zmęczeni i głodni. Powiedziano mi, że czasem w takich zatargach ulega zniszczeniu cała wioska. W wyżej opisanym wypadku rozebrano ogrodzenie wokół wioski Losike, wyrywając z niego pale w charakterze oręża. Wioskę Lokelei zrównano z ziemią tylko dlatego, że jedna z jego żon skarżyła się na nieświeży oddech męża. Słyszałem, jak zaczęła swe skargi tuż po zapadnięciu zmierzchu, około pół do dziewiątej wieczorem. Narzekała przez godzinę, jej głos wznosił się stopniowo coraz wyżej, aż kobiety z wioski Lomei zaczęły krzyczeć, żeby umilkła, bo chcą spać. O dziesiątej do ogólnej wrzawy włączyły się kobiety z wioski Atuma, nakazując mieszkankom wioski Lomei, żeby to one „trzymały język za zębami”. Na chwilę wszystko ucichło, dopóki Koko znów nie zaczęła narzekać na cuchnący oddech Lokelei. Tym razem Lokelea chwycił luj i zbił ją, a ona nie została mu dłużna. Druga żona Lokelei, imieniem Kokoi, pochodząca z plemienia Dodosów, zaatakowała wtedy Koko i nawet do wioski Atuma dobiegał trzask łamanego drewna, kiedy padały ogrodzenia i zagrody. Lokelea winę za swój oddech przypisywał piwu, które warzono w wiosce Kauara, położonej tuż nad małym oror biegnącym do Wąwozu Pirre, wobec tego przybiegli natychmiast mężczyźni z tej wioski i rozgorzała walka. W końcu musiała interweniować policja i dwóch Ików wysłano na trzy dni do więzienia w Kaabongu. Lokelea miał dwie wielkie rany na głowie, a Koko podbite oczy. Wioska była w takim stanie, że policjanci kazali Lokelei wybudować drugą, bliżej posterunku, żeby mogli mieć go na oku.
Podczas całego mojego pobytu zawarto tylko jedno małżeństwo, a i to rozpadło się po tygodniu od porwania, trudno więc nawet nazwać ten związek małżeństwem — bar-
137