120 Część I. Co zrobić z kontrowersjami dotyczącymi świata społeczegó-
ry” (materiał injrastructure), które „określają” relacje społeczne; jak w materializmie typu Marksowskiego; jako „lustra” po pro- ; stu „odbijające” rozróżnienia społeczne jak w socjologii krytycz-: nej Pierre’a Bourdieu; lub jako prospekt sceny, na której ludzcy aktorzy społeczni odgrywają główne role, jak w interakcyjnym stanowisku Ervinga Goffmana. Naturalnie żaden z tych sposobów wchodzenia przedmiotów w zbiorowość nie jest błędny, ale są one prymitywnym opisem wachlarza powiązań, które tworzą zbiorowość. Żaden z nich nie wystarcza do przedstawienia wielu związków między czynnikami ludzkimi i pozaludzkimi.
Nie pomaga za bardzo odwoływanie się do „kultury materialnej”, ponieważ przedmioty w tym wypadku, są po prostu połączone jedne z drugimi, tak aby uformować homogeniczną warstwę, konfigurację, która jest nawet jeszcze mniej prawdopodobna niż ta, w której ludzie mają być powiązani ze sobą niczym więcej niż relacjami społecznymi. W każdym razie przedmioty nigdy nie są powiązane razem po to, by uformować jakąś rzeczywistość, a nawet gdyby tak było, nie byłyby ani silne, ani słabe — po prostu „odbijając” wartości społeczne czy stanowiąc jedynie dobre towarzystwo. Ich działanie jest bez wątpienia dużo bardziej zróżnicowane, ich wpływ bardziej wszechobecny, ich skutki dużo bardziej niejednoznaczne, ich obecność dużo bardziej rozproszona niż w tych wąsko rozumianych repertuarach. Najlepszy dowód na ową wielorakość mamy wtedy, kiedy dokładnie prześledzimy, co przedmioty faktycznie robią w tekstach autorów, których wymieniłem powyżej: posługują się oni wieloma innymi sposobami działania przedmiotów niż dopuszcza to ich własna autorska filozofia w tej kwestii. Nawet jako byty tekstowe, przedmioty zalewają swoich twórców, zapośrednicze-nia stają się mediatorami37. Żeby jednak wyciągnąć z tego lekcję, pole badawcze, od którego się zaczyna, musi zostać bardzo poszerzone, a nie można tego zrobić, jeśli uporczywie podtrzymu-
37 Przypadkiem kluczowym jest fetyszyzm w Kapitale, w którym fetysz tekstowy czyni dużo więcej w tekście Marksa niż to, do czego sprowadza fetysz sam Marks. Zob. William Pietz (1985), „The Problem of the Fetish, I” i William Pietz (1993), „Fetishism and Materialism: The Limits of Theory in Marx”.
je się różnicę pomiędzy ludzkim działaniem a przyczynowością materialną, jak w przypadku rozróżnienia Kartezjusza na umysł i materię (res extensa i res cogitans), traktowanego jako dowód na naukową, moralną i teologiczną cnotę - nawet on pozostawił jednak otwarty niewielki przesmyk, jakim była szyszynka, którą socjologowie tego, co społeczne także odrzucili.
Socjologia tego, co społeczne posiada jednakże nawet ważniejszy powód uporczywego odrzucania roli, jaką odgrywają przedmioty: pozbawiałyby one jakiegokolwiek realnego znaczenia odwoływanie się do relacji władzy i nierówności społecznych. Socjologowie, którzy nieostrożnie posługują się wyjaśnieniami społecznymi, odkładając na bok praktyczne środki, to znaczy mediatorów, za pomocą których inercja, trwałość, asymetria, poszerzenie, dominacja są wytwarzane i łącząc te wszystkie środki z bezsilną siłą społecznej inercji, de facto ukrywają przyczyny nierówności społecznych. Pomylenie przyczyny ze skutkiem może mieć ogromne znaczenie właśnie teraz, kiedy mamy wyjaśnić przyprawiające o zawrót głowy skutki dominacji. Oczywiście, odwoływanie się do „dominacji społecznej” może być użyteczne jako skrót, ale wtedy kusi on zanadto, by użyć władzy zamiast ją wyjaśnić i na tym dokładnie polega problem większości „społecznych objaśniaczy”: czy w poszukiwaniach mocnych (powerful) wyjaśnień, jakie prowadzą nie przebłyskuje ich żądza władzy (power)! Jeśli, jak się powiada, absolutna władza całkowicie korumpuje, bezpłatne użycie pojęcia władzy przez tylu teoretyków krytycznych całkowicie ich skorumpowało - czy przynajmniej sprawiło, że ich dyscyplina jest zbędna, a ich polityka bezsilna. Podobnie jak „usypiająca (dormitwe) moc opium” wyśmiana przez Moliera, „władza” nie tylko usypia badaczy, co nie ma aż takiego znaczenia, ale próbuje znieczulić także aktorów - co już jest polityczną zbrodnią. Ta racjonalistyczna, modernistyczna, pozytywistyczna nauka hoduje na własnym łonie najbardziej archaicznego i magicznego ducha: samowytwarzające się, samowyjaśniające się społeczeństwo. Socjologia, a szczególnie socjologia krytyczna, zbyt często zastępowała dyskutowane i modyfikowalne pasmo środków do osiągnięcia władzy, niewidzialnym, nieporuszonym i homoge-