57801 RZYM 104

57801 RZYM 104



SIEDEMNASTY

Zerwałam się na równe nogi.

—    O cholera! - W panice próbowałam rzucić się do drzwi, ale potknęłam się o krzesło, którego nie zdążyłam odsunąć do końca. I tyle, jeśli chodzi o refleks półwampi ra. Kątem oka dostrzegłam Bonesa.

—    Hej, co ty wyprawiasz?

Bones tymczasem przeszedł do salonu i spokojnie roz siadł się na kanapie.

-    Zostaję tu. Właśnie zgodziłaś się dać nam szansę, więc tym razem nie pozwolę zaciągnąć się do szafy. Będziesz musiała powiedzieć o mnie mamie. Powinienem był wcześniej cię do tego przekonać. A tak, dowiedziała się o naszym związku tuż po tym, jak wampiry zamordował)' jej rodziców. Nic dziwnego, że przyjęła to źle.

-    Przyjęła to źle? - Wspomnienie śmierci moich dziad ków nadal bolało. - Próbowała cię zabić!

Rozległo się głośne łomotanie do drzwi. Moja matk;i nigdy nie była delikatna.

Bones uniósł brew.

Ty jej otworzysz czy ja mam to zrobić?

Zanosiło się na prawdziwą katastrofę, ale po wyrazie i< |*o twarzy poznałam, że nie mam najmniejszych szans i u to, by namówić go na ukrycie się. A naprawdę był dla mnie zbyt silny, żebym zamknęła go w szafie.

Chwileczkę, mamo! — zawołałam, rozglądając się za Imiclką ginu. Rany, wiedziałam, że będzie mi potrzebna. — 1'ójdzie prosto do Dona- dodałam szeptem.

Wpuść ją - odparł Bones. - Ja i tak zostaję.

Rzuciłam mu gniewne spojrzenie i ruszyłam do drzwi, ho tyle, jeśli chodzi o spokojne wchodzenie w nasz zwią-< k. Wyglądało na to, że zostałam od razu rzucona na głę-foką wodę. Z drugiej strony, trafiała się najlepsza okazja,

■iby sprawdzić, jak Bones radzi sobie z pokonywaniem przeszkód. Zwłaszcza tej jednej, o wiele gorszej niż Don.

Gdy tylko otworzyłam drzwi, matka wkroczyła do mieszkania i od progu zaczęła zrzędzić.

- Zadzwoniłam do Noaha na komórkę, szukając ciebie, i on mi oznajmił, że z nim zerwałaś! Nie myśl, że nie wiem dlaczego, Catherine. Przyszłam tu, by ci powiedzieć, że 10 musi się skończyć. Natychmiast. Rzuciłaś tego śmiecia kilka lat temu i zrobisz to jeszcze raz! Nie będę spokojnie icdzieć i patrzeć, jak zmieniasz się w takiego samego dia-Ma jak ten, który cię spłodził...

Matka umilkła raptownie, gdy zobaczyła Bonesa, siedzącego na kanapie i wpatrującego się w nią z wyrazem lozbawienia na twarzy.

-Witaj, Justino - powiedział, przeciągając samogłoski. — Jak miło cię znów widzieć. Może usiądziesz? - Dla lepszego efektu poklepał wolne miejsce obok siebie.

155


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
skanowanie0022 (43) ły się na równe nogi i mówiły nauczycielowi to, co chciał usłyszę® Te dzieci sie
skanowanie0022 (43) ły się na równe nogi i mówiły nauczycielowi to, co chciał usłyszę® Te dzieci sie
skanowanie0022 (43) ły się na równe nogi i mówiły nauczycielowi to, co chciał usłyszę® Te dzieci sie
RZYM 104 Do moich stóp rzucono jakiegoś szlochającego człowic ka. Spojrzałam na niego pogardliwie i
RZYM 104 Kilka osób obejrzało się na mnie, bramkarz rzucił nu bardzo dziwne spojrzenie. Pewnie się
RZYM 104 się w tej sytuacji trochę nieswojo, na szczęście, Bones szyi) ko wrócił. Przesunął dłońmi
RZYM 104 Do moich stóp rzucono jakiegoś szlochającego człowic ka. Spojrzałam na niego pogardliwie i
57158 RZYM 104 Do moich stóp rzucono jakiegoś szlochającego człowic ka. Spojrzałam na niego pogardl
RZYM 104 że to dobry pomysł? Dlaczego pozwoliłam, żeby niepo hamowana żądza zemsty na ojcu kazała m
RZYM 104 -    O czym? - W moim głosie pojawiła się lodowani 1 nuta. - Co, w cał

więcej podobnych podstron