czonych i zepsutych rzeczy, które ostatecznie nie są przecież niczym więcej jak tylko przypadkowymi resztkami jakiegoś innego czasu i życia, które nie fest nie powinno być naszym życiem. Po tx<p-dniach codziennej jiarpiwt wreaof orzAchcjdn czśówieit adśttfc ^^soćjesis--
-nr
«MT
b nnnMtliK' jpnHrilnM^' ws-sąz
•'jai** mmtM 9^fns-‘•zyctj. iuc iiif <£traczą są titzuii j ^ ,tn*ją w ogóle w nętr za j waiiowj; ale ^*-v ^ przecież dużo piękna, bo wszędzie dużo. Nieskończenie żywe, bystre w0
^ płyną starymi akweduktami da vs łfo miasta i tańczą na licznych placach
Po», . ....
•i*d kamiennymi białymi czarami
dv
i rozlewają się w szerokich, przestronnych basenach; szemrzą za dnia i szmerem przechodzą w noc, która jest tu wspańh, gwiaździsta £ miękka od wia-:ri I otęrodv tn są. niezapomniane aleje cadMMfcay whad* paaapaia Nfirh^i Anto-’a>. sETHicfer -śmmimmammt. gtcnfiag; wora '-jEnrąŁ^ - w daafc «wses ssadasa* lir unito
critniadr mmmmm 4bmąmi* mmśmbfŁ «aę erpającej, ipday|tr|• tr^r r |rtj wtckiu a jakbaj dzo je*t oita ^datJiwa!), i uczy się powoli rozpoznawać te bardzo nieliczne rzet zv, w których 11 wao>ś wiecznego. co można ko< bać, i samotność , w której można cicho uczestniczyć.
Teraz mieszkam jeszcze w samym mieście, na Kapitolu, niedaleko od najpięk-