liail sobą („d/.irń i Rot czuwać i kuc , Nic lila niiii zatracanie się i odda^j,. i wszelkiego rodzaju wspólnota (nm^ oni jeszcze długo, długo oszczędź i zbierać): jest tocoś -«oik/nnego, na o, jednak jak dotąd ledwo uari/y ludzkie-go żyda.
jak/c częste Z*(ś j jak bardzo właśnie tu błądzą młodzi ludzie (w których naturie iivy niecierpliwość): rzucają się ku sobie, gity ogarnia ich miłość, rozpraszają stę i rouaicBają na drobne, oddając się jej z rałm sanki nuipi i fili uwaa
zwsw^ ya i i zanefen
.Jlir ; pammł Co asa począć zyor z tą dwnaną bez ładu i dtfadu, którą oni nazywają w spólnotą i którą chętnie na-zwaliby też - gdyby wypadało - szczęściem, widząc w tym swoją przyszłość?
Kardy r. nich zatraca się na rzecz innego człowieka i gubi tego innego i jeszcze ńdo innych, którzy chcieliby nadejść.
I niszczy widoki na przyszłość, zatraca wójt możliwości, gdyż zamienia ciche, pełne przeczuć obcowanie z bliskimi i ulotnymi rzeczami na bezowocną bez-radność, z. której nu juź nie będzie — nic prócz niesmaku, rozczarowania, zubożenia, i wreszcie ucieczki w jedną z wielu konwencji, które są rozmieszczone przy ttj najniebezpieczniejszej z dróg niczym ogólnodostępne schroniska. Żaden obszar ludzkiego przeżywania nie jest tak dobrze wyposażony w konwencje jak ten: są tu pasy ratunkow e najróżniejszego pomysłu, łodzie i poduszki dmuchane; społeczeństwo potrafiło stworzyć wszelkiego rodzaju zabezpieczenia i kry-