Struktura rewolucji naukowych
lub nowej teorii naukowej wymagać musi odrzucenia starego paradygmatu?
Zauważmy przede wszystkim, że jeśli nawet przyczyny takie istnieją, to nie wynikają one z logicznej struktury wiedzy naukowej. Pojawienie się nowego zjawiska nie musi odbić się destrukcyjnie na jakimkolwiek fragmencie dawniejszej praktyki naukowej. Chociaż odkrycie życia na Księżycu byłoby dziś destrukcyjne względem istniejących paradygmatów (wedle których to, co wiemy o Księżycu, jest nie do pogodzenia z występowaniem tam życia), to jednak inaczej przedstawiałaby się ta sprawa w wypadku odkrycia życia w jakiejś mniej znanej części Galaktyki. Na tej samej zasadzie nowa teoria nie musi popadać w konflikt z którąkolwiek ze swoich poprzedniczek. Może ona dotyczyć wyłącznie zjawisk uprzednio nie znanych, jak np. teoria kwantów dotycząca zjawisk subatomowych nie znanych przed wiekiem XX. W innym jeszcze wypadku nowa teoria może być po prostu uogólnieniem wielu teorii niższego poziomu, przez co łączy je w jeden system, ale nie zmienia żadnej z nich. Dziś na przykład prawo zachowania energii wiąże ze sobą dynamikę, chemię, naukę o elektryczności, optykę, teorię ciepła itd. Możliwe są również inne pokojowe relacje między nowymi i starymi teoriami i dla każdej z nich znaleźć można odpowiedni przykład w historii rozwoju nauki. Gdyby jednak tak było zawsze, proces rozwoju naukowego miałby charakter kumulatywny. Nowo odkryte zjawiska ujawniałyby po prostu porządek w obszarze rzeczywistości, w którym dotąd porządku nie dostrzegano. Nowa wiedza w takim przypadku zastępowałaby ignorancję, a nie wiedzę innego rodzaju, nie dającą się z tą nową pogodzić.
Oczywiście, nauka (czy jakieś inne przedsięwzięcie, być może mniej skuteczne) mogłaby się rozwijać w taki całkowicie kumulatywny sposób. Wiele osób wierzyło, że tak właśnie się dzieje, a większość przypuszcza nadal, że kumulacja jest co najmniej ideałem, który można by osiągnąć w rozwoju historycznym, gdyby nie ludzkie ułomności. Przekonanie to ma swoje ważne źródła. W rozdziale dziesiątym przekonamy się, jak ściśle taki pogląd na naukę związany jest z koncepcjami epistemologicznymi, które traktują wiedzę jako konstrukcję wznoszoną przez umysł bezpośrednio na surowych danych zmysłowych. W rozdziale jedenastym natomiast zobaczymy, że ten historio-graficzny schemat znajduje silne oparcie w przyjętych metodach nauczania. Jednakże, mimo znacznej wiarygodności tego idealnego schematu, coraz więcej racji każe powątpiewać w to, czy rzeczywiście jest to obraz nauki. Po okresie przedparadyg-matycznym asymilacja wszystkich nowych teorii i niemal wszystkich odkryć nowego rodzaju zjawisk wymagała w gruncie rzeczy obalenia poprzedniego paradygmatu i prowadziła do konfliktu między zwalczającymi się szkołami. Kumulatywne włączanie nieprzewidzianych nowości do dorobku wiedzy okazuje się raczej nierealnym wyjątkiem od reguły rozwoju naukowego. Ten, kto traktuje poważnie fakty historyczne, musi podejrzewać, że
173