90
aby cel ten mógł zostać zrealizowany. Społeczna7' praca kalwi-nisty na świecie jest tylko pracą ad maiorem Dei gloriam. Stąd ten sam charakter nosi też będąca w służbie doczesnego życia ogółu praca zawodowa. Już u Lutra znajdujemy wyprowadzenie, podzielonej na poszczególne role, pracy z pojęcia •miłości bliźniego*. Ale to, co u niego jest jeszcze niepewną, zupełnie zalążkową konstrukcją myślową, u kalwinistów staje się charakterystyczną częścią systemu etycznego.
•Miłość bliźniego* — będąc przecież tylko w służbie chwały bożej71, nie zaś w służbie stworzenia73— pierwszym w rzędzie
71) -Społeczna-, oczywiście bez jakichkolwiek nawiązań do współczesnego sensu tego słowa, ą tylko w sensie udziału w organizacjach o charakterze politycznym, kościelnym i innym, wspólnotowym.
72) Dobre dzieła służące jakiemukolwiek innemu celowi, niż chwała Boga, są grzeszne (fian-serd Kiiollys Coufession, XVI).
73) Co taka wyłączna bezosobowość -miłości bliźniego-, spowodowana uwarunkowaniem życia doczesnego przez Boga, oznacza w dziedzinie życia wspólnoty religijnej, to widać dobrze na przykładzie poczynań -China Inland Mission- czy -International Missionaries Alliance- (patrz Wameck. Gestbidite der protestantischen Mission, wyd. 3, s. 99, 111). Ogromnymi kosztami wysyłano wielkie gromady misjonarzy (np. ok. tysiąca do samych Chin), by wędrując głosili poganom Ewangelię w ściśle dosłownym sensie, gdyż to nakazał Chrystus i od tego uzależnił swój powrót na ziemię. Tb, czy słuchacze zostaną pozyskani dla chrześcijaństwa, a więc czy będą zbawieni, czy w ogóle choćby gramatycznie rozumieją język misjonarza, było całkowicie nieistotne. Było sprawą Boga, bo tylko On mógł o tym decydować. W Chinach jest, według Hudsona Taylora, około 50 milionów rodzin. Tysiąc misjonarzy mogło znaleźć dostęp do 50 rodzin dziennie (!) i w ten sposób w około 1000 dni, czyli mniej więcej w 3 lata. Ewangelia zostałaby zaoferowana wszystkim Chińczykom. Jest to dokładnie ten sam schemat, według którego kałwinizm prowadził swoje nauczanie kościelne. Celem jego było nie zbawienie wiernych — to leżało wyłącznie w rękach Boga — lecz tylko mnożenie i przysparzanie boskiej chwały. Za te misyjne poczynania odpowiedzialny jest nie tylko kałwinizm, gdyż odbywają się one na bazie międzykonfesyjnej. (Sam Kalwin odrzucał obowiązek nawracania pogan, gdyż rozrost Kościoła był dla niego unius Dei opus [dzieło jednego Boga]). Tym niemniej jednak przedsięwzięcia te pochodzą z tego samego, przepojonego etyką purytańską kręgu wyobrażeń, według którego spełnia się nakaz miłości bliźniego, jeśli tylko realizuje się przykazania boskie dla boskiej chwały. Tym samym bliźni otrzymują to, co im się należy, a reszta pozostaje sprawą Boga. -Ludzkość- kontaktów z -bliźnimi- w pewnym sensie obumarła. Widać to w wielu rodzajach wzajemnych stosunków. I tak np., by wymienić te najbardziej elementarne, w dziedzinie owej słusznie chwalonej dobroczynności kościołów reformowanych: amsterdamskie sieroty ubierano jeszcze w XX wieku w ubrania podzielone pionowo na kolor czerwony i czarny lub czerwony i zielony — jak gdyby stroje błaznów — i uroczyście prowadzono do kościoła. Odbierano to w przeszłości jako wysoce budujące spektakle, służące chwale bożej tym bardziej, im bardziej musiały one urażać osobiste uczucia ludzi. I podobnie
poprzez spełnianie postawionych przez lex naturae zadań zawodowych, przyjmuje rzeczowy, nieosobowy charakter. Jest to służba na rzecz racjonalnego kształtowania społecznego kosmosu. Bowiem cudownie celowy kształt i urządzenie tego kosmosu, zarówno według Biblii, jak i w sposób naoczny urządzonego tak, by służyć »korzyściom« gatunku ludzkiego, pozwala uznać pracę w służbie owej nieosobowej, lecz społecznej korzyści za działalność na chwałę Boga i podług jego woli. Całkowite wyłączenie problemu teodycei i wszystkich pytań o »sens« świata i życia, lak istotnych dla innych wyznań, było dla purytanów samo przez się zrozumiałe. Podobnie — z całkiem innych powodów — było czytelne dla Żydów oraz niemistycznej religijności chrześcijańskiej. Do tej ekonomiki sił dochodzi w kalwinizmie jeszcze inna, oddziałująca w tym samym kierunku, cecha. W kalwinizmie nie istniało rozdwojenie pomiędzy »jednostką« a »etyką« (w rozumieniu S. Kierkegaarda), choć jednostka była w sprawach religijnych zdana całkowicie na siebie. Nie miejsce tu, by analizować powody tej sytuacji i znaczenia takiego porządku dla racjonalizmu politycznego i ekonomicznego w kalwinizmie. Tu jednak właśnie zawarte jest źródło utylitaryslycznego charakteru kalwińskiej etyki, a i stąd biorą swój początek istotne elementy kalwińskiej koncepcji zawodu. Powróćmy jeszcze do pewnych punktów nauki o predestynacji. Problemem decydującym jest bowiem zagadnienie: jak można było akceptować tę naukę w czasach, w których życie pozagrobowe i drugi świat były nie tylko ważniejsze niż doczesne, lecz pod wieloma względami pewniejsze, niż interesy na tym świecie. Przed każdym wierzącym musiało się rychło pojawić pytanie, które spychało wszelkie inne na dalszy plan: czy j a jestem tym wybranym?7* było, aż do najdrobniejszych szczegółów, w życiu zawodowym. Oczywiście, wszystko to oznacza tylko pewną tendencję i sami poczynimy później konieczne uściślenia. Musimy ją jednak pokazać właśnie jako tendencję, ważną dla tej ascetycznej religijności.
7t) Pytanie to było dla luteran w okresie epigońskim o wiele mniej ważne, niż dla kalwinistów.