I odkryć rzeczy bardziej pierwotne i więcej wyjaśniające, jeśli nie I bardziej istotne, niż ono samo. To prawda, że Bóg Arystotelesa nie r nm prawic nic wspólnego z Bogiem z Kazania na Górze, chociaż [ w jednym z najdziwniejszych i najbardziej doniosłych paradoksów f w historii Zachodu filozoficzna teologia chrześcijańska utożsamiła ich i główny cel człowieka określiła jako naśladowanie obu. Jednakże prawdą jest również to, że Arystotelejska koncepcja bytu, któremu Arystoteles nadał najbardziej zaszczytne miano, jakie znał. była po prostu jedną z konsekwencji pewnego bardziej ogólnego sposobu myślenia, rodzaju dialektyki (o której będę mówił później), szczególnie charakterystycznej dla Greków, a nie tylko dla niego (i niemal całkowicie obcej starożytnej umysłowo-ści żydowskiej), której historyczny wpływ przejawiał się w etyce i estetyce, a czasami nawet w astronomii, w równym stopniu co i w teologii. W takim wypadku (na przykład powyższej idei) zastosowanie przez historyka idei jego metody badania byłoby od razu bardziej fundamentalne i z wielu względów bardziej praktyczne. To właśnie stałe czynniki dynamiki, idee wywołujące skutki w dziejach myśli, interesują go szczególnie. Toteż sformułowana doktryna jest czasami rzeczą relatywnie obojętną. Wniosek, do którego wiedzie proces myślowy, jest również nierzadko podsumowaniem samego tego procesu myślowego. Najbardziej istotnym czynnikiem wchodzącym w grę może być nie tyle ogłaszany przez pewne osoby dogmat — o znaczeniu czy to złożonym, czy prostym — ile racje czy motywy, które je do niego doprowadziły. A motywy czy racje częściowo identyczne mogą przyczynić się do wysnucia nader rozbieżnych wniosków, te same zaś pod względem treści wnioski mogą, w różnych okresach lub w różnych umysłach, zostać wysnute z przesłanek całkowicie różnych pod względem logicznym czy też innym.
Być może nie bez znaczenia będzie również uwaga, że doktryny lub trendy opatrywane znajomymi mianami zakończonymi na -izm czy -ość zwykle nie są (choć czasami mogą być) tego rodzaju jednostkami, które usiłuje wyróżniać historyk idei. Zwykle tworzą one raczej złożenia, do których zastosować trzeba jego metodę analizy. Idealizm, romantyzm, racjonalizm, transcen-dentalizm, pragmatyzm — wszystkie te pojęcia, które rodzą problemy i zaciemniają myśli, pojęcia, które czasem chciałoby się w ogóle wykreślić ze słownika filozofa i historyka, są mianami kompleksów, a nie jednostek, i to kompleksów w dwojakim sensie. Z reguły oznaczają nie jedną doktrynę, lecz kilka różnych, często