przekonaniu o niepełnych bądź fałszywych satysfakcjach, jakie z zawo1 dowym uprawianiem literatury się łączą, prawie bez reszty zcśrodkowu1 jąc jego uwagę wokół pytania o inne możliwości, inne funkcje, o całko, wicie inny wymiar słowa. Szło teraz o wymiar słowa sakralny, transcen. dentny, profetyczny, objawiający ponadczasowe prawdy Boże.
Jednakowoż to nie choroba była pierwotną przyczyną wszystkich tych wątpliwości, niepokojów i podejrzeń z literaturą związanych; wszystkich tych sarkań na współczesną twórczość literacką, obwinianą o grzech maniery i nieczytelność; wszystkich tych argumentów tak sta1 nowczo wykazujących, że literatura w jej obecnym stanie nie ma już przyszłości przed sobą, krytyka literacka zaś traci jakiekolwiek znaczę1 nie; wszystkich tych paradoksów, z których słynęła umysłowość Kijowskiego. Cóż więc naprawdę było tą przyczyną? Skąd to ciągłe skłócenie Kijowskiego z samym sobą? Jaka to antynomia kazała płodnemu pisarzowi odnosić się z niechęcią do pisania, jaka trucizna psuła pożeraczowi książek smak wszelkiej lektury? Co to za czary demoniczne sprawiały, iż radość obcowania z literaturą zmieniała się w przymus i udrękę?
3
Wyjaśnienie mieści się po części w obrębie indywidualnej psychologii twórczej, to znaczy w uczuleniach, skłonnościach, upodobaniach, idio-synkrazjach, które jak zawsze, tak i w tym wypadku przesądziły o kolorycie i kształcie praobrazu świata, o intensywności światoodczucia, o strukturze napięć wewnętrznych, a w konsekwencji o naturze i granicach talentu pisarskiego.
O naznaczeniu świata prozy fabularnej Kijowskiego specyficznymi j emblematami Szarości i Nudy rozmyślał Jan Błoński — spostrzegawczy przyjaciel z okresu krakowskich studiów polonistycznych i wspólnego j terminowania w literackim zawodzie. Ilekroć czytam Kijowskiego — zapisał — widzę rok pięćdziesiąty, pięćdziesiąty drugi, późną jesień, ulicę Karmelicką, Warszawską, półzmierzch, rzadkie bioto, żółte, oszczędnościowe światło w oknach, zakratowane wystawy, przechodniów z nieodłącznym teczkami, nudę tak trzeźwą, że sama o sobie nie wie, nudę jako uczucie przyrodzone. Z takiego tła bytowego i socjalnego wyłaniają się postacie literackie o szczególnej konstrukcji psychicznej, ludzie niewiadomi, zgaszeni, nijacy, co napięcia doznali jedynie w marzeniu, cierpieniu czy obłędzie. — Na wszystkich pada to samo światło: szare1.
Spróbujmy dopisać ciąg dalszy do powyższej interpretacji. Wolno domniemywać, iż na zasadzie kontrastu i przeciwwagi dla „ulicy Karmelickiej, Warszawskiej" pojawiają się w krytyce literackiej Kijowskiego kategorie (względnie mitologie) „zaangażowania", i następnie
I „przygody duchowej", rodzi się tęsknota do spraw rozgrywających się I „pod wielkim słońcem tragedii", a wraz z tym głodem — niedosyt. I Nadzwyczaj szybko ustalają się pewne cechy rozpoznawcze publicy-
■ styki Kijowskiego: niecierpliwa ostrość formuły, upodobanie w koncep-I tach i sądach tak jasnych, że aż krańcowych; wyrabia się jego żywy styl I polemiczny, styl, którym zadziwiał, szokował, olśniewał, mało kogo zos-
■ tawiając obojętnym; wreszcie kształtuje się i doskonali swoista odmiana I felietonu lub mikroeseju (Miniatury krytyczne, Szósta dekada. Kroniki I Dedala) — gatunek najlepiej mu odpowiadający. Ten krytyk chciał I pisać zwięźle, barwnie, atrakcyjnie. Wolał przejaskrawiać stanowiska i I poglądy, niż gmatwać je i zaciemniać. Bronił się bowiem przed natręct-[ wem nudy, przed ścigającą go obsesją rozmazanego półzmierzchu,
przed widmem totalistycznej ery. Jak gdyby w opozycji do własnych „prozaicznych początków", to jest pierwocin fikcjopisarskich, na ogół nieporadnych, a i skażonych uległością wobec banalnych konwencji I (Diabeł, anioł i chłop, Pięć opowiadań) — sięga później Kijowski po romantyczną ze swej istoty kategorię „arcydzieła nieznanego". Filozofię literatury, fantazję, urojenie ambitne, słowem to wszystko, co nazywa „poezją krytyków", przeciwstawia piśmiennictwu istniejącemu. Książce wydrukowanej — książkę przeczutą. Oświadcza: Krytyk jest romantycznym kochankiem literatury, syci się niespełnieniem2. Wiemy już albo się domyślamy, co to oświadczenie może znaczyć. Całą swą późniejszą dzia-| łalnością Kijowski je potwierdza. Nie śledzi dokładnie produkcji wydawniczej, nie pisuje regularnych sprawozdań z lektury. Natomiast > poprzez zawiłą mnogość znaków, form i symboli, które składają się na i kulturę literacką — iw ogóle na budowlę humanistycznej kultury — szuka prawdy o człowieku odświętnym, przekraczającym siebie, zdolnym do twórczego entuzjazmu. Z płodów wyobraźni usiłuje wydedu-kować historię ludzkości wolnej i mądrej.
Umysł szukający porządku doskonałego w labiryncie dzieł ludzkich trafia koniec końców na poniechane tropy Boga.
4
Antynomii, którąśmy zauważyli w postawie Kijowskiego, nie udałoby się wyczerpująco objaśnić, nie wspomniawszy o doniosłej roli jeszcze jednego czynnika. Chodzi o tradycję intelektualną, z którą Kijowski współżył blisko, z którą zmagał się na wiele różnych sposobów, od Tctóref nierzadko pragnął się uwolnić, lecz z którą — pod wpływem okoliczności życia narodowego — głęboko się identyfikował.
Kreśląc pewnego razu portret Stanisława Baczyńskiego, mówił nie bez szczególnego akcentu o rodzinie pisarzy, którym literatura me wystarcza, dla których działalność krytyczna jest uporczywym i dare-
J- Błoński, Puudommy niewoli. „Współczesność1 1964 nr 23.
A. Kijowski, Szósta dekada. Warszawa 1972, s. 97.