98
Wspomnienia o Sokratesie II 6
4 — Co dalej? — pytał Sokrates. — A co sądzisz o takim, któremu żądza robienia pieniędzy na nic innego nie pozostawia wolnego czasu, który ciągle goni za zyskiem?
— Wydaje mi się, że takiego również należy unikać, ponieważ nie będzie z niego pożytku dla przyjaciela.
— Co dalej? — pytał Sokrates. — A jeśli ktoś jest politykiem dążącym do wywołania przewrotu i łatwo może narobić wrogów swym przyjaciołom?
— Takiego, na boga! jak ognia trzeba unikać!
— Dobrze, a jeśli ktoś jest wprawdzie wolny od takich wad charakteru i z wielką przyjemnością przyjmuje dobrodziejstwa od innych, ale żeby się jakimś dobrodziejstwem odpłacić — ani pomyśli?
— Iz takiego nie ma żadnej korzyści. Ale koniec końców, jakiego przyjaciela będziemy się starali, Sokratesie, sobie pozyskać?
5 — Moim zdaniem — odrzekł Sokrates — takiego, który w przeciwieństwie do wyliczonych kandydatów jest wstrzemięźliwy we wszystkich uciechach zmysłowych, życzliwy ludziom, łatwy do współżycia z innymi, ożywiony ambicją, aby się nie dać wyprzedzić swym dobroczyńcom w świadczeniu dobrodziejstw, takiego jednym słowem, który jest pożyteczny dla przyjaciół.
— Doskonale, Sokratesie, ale jak mamy się o tym przekonać przed nawiązaniem przyjaźni?
s — Tak samo jak się przekonujemy o zdolnościach rzeźbiarzy. Nie polegamy przecież na ich słowach, ale na dziełach. I jeśli widzimy, że któryś rzeźbiarz już przedtem wykonał wspaniałe posągi, nabieramy do niego zaufania i sądzimy, że również później będzie je wykonywał wspaniale.
7 — Chcesz powiedzieć, że jeśli ktoś dowiódł, że był
Wspomnienia o Sokratesie II 6 99
pożyteczny dla swych starych przyjaciół, możemy mieć pewność, że będzie tak samo pożyteczny dla nowych?
— Oczywiście, że będzie. I podobnie gdy widzę, że ktoś dawniej umiał się dobrze obchodzić z jakimiś końmi, wnioskuję, że będzie równie dobrze umiał obchodzić się później z innymi końmi.
— To prawda. Ale powiedz mi wreszcie, co powi- s nienem czynić, abym pozyskał sobie na przyjaciela człowieka, który mi się wyda godny przyjaźni?
— Najpierw — odpowiedział Sokrates — trzeba dokładnie zbadać, jaka jest wola bogów, czy doradzą ci nawiązanie przyjaźni.
— I co dalej? — pytał Kritobulos. — Kiedy już i ja sam uznam taką przyjaźń za dobrą, i bogowie nie wyrażą sprzeciwu, czy możesz mi powiedzieć, w jaki sposób mam zjednać sobie takiego człowieka?
— Prawdę mówiąc to ani szybkością gonitwy, jak 9 się chwyta zające, ani podstępem przynęty, jak łowi się ptaki, ani siłą, jak ujarzmia się wrogów. Zabiegać bowiem o czyjąś przyjaźń wbrew jego woli to trud daremny i siłą trzymać kogoś przy sobie w więzach jak niewolnika nie należy do przyjemności. Takie metody czynią z ludzi raczej wrogów niżeli przyjaciół.
— A jakie czynią przyjaciół? io
— Istnieją podobno pewne czarodziejskie zaklęcia i ten, kto je zna, może wypowiadając tajemnicze formuły każdego, kogo zechce, uczynić swym przyjacielem. Istnieją podobno także czarodziejskie napoje i ten, komu są znane, może posługując się nimi wzbudzić do siebie miłość, w kim zechce.
— Tak, ale skąd mamy się tego wszystkiego na- n uczyć?