116
Rozdział *
Poszukując nowych modeli relacji ciało-umysł, celem pod. ważenia semantycznego i epistemologicznego podejścia do tej kwestii dominującego w anglo-amerykańskiej filozofii XX wieku, autorka zwraca się także ku współczesnej fizyce, ku po. jęciu „rozproszonych systemów” [dissipative Systems]. Zgod. nie z tą teorią, forma nie jest czymś narzuconym materii, ale albo „wybuchowo wdziera się” w materię [irrupts], albo jest stanem materii. W tym modelu nie ma zasadniczej różnicy pomiędzy stanami i formami (i w konsekwencji, pomiędzy ciałem i umysłem), formy są strukturalnie stabilnymi momentami w ewolucji systemu.
PROBLEMY Z ESENCJĄ
Battersby pragnie zaproponować takie modele tożsamości obiektu {przedmiotu), a zwłaszcza ciała, które uwzględniałyby możliwość wytwarzania nowego ciała z „własnego” ciała [flesh] (można by rzec metaforycznie: z własnej „krwi i kości”), w ramach „własnego” czasowo-przestrzennego horyzontu, bez względu na seksualną orientację, wiek czy indywidualną płodność tego ciała. Mówi też o „biologicznej kobiecie” [female], a nie o „kobiecości” [feminine], czyli nie o społeczno-kulturowej charakterystyce osoby; mówi o „różnicy płciowej”, a nie o „różnicy rodzaju”. Jej kobieta, chociaż nie jest przecież permanentną „rzeczą” czy „substancją” i przechodzi metamorfozy, pozostaje jednak tożsama ze sobą - jest „esencją” bez „substancji” („anty-arystotelesowską” esencją). Wedle Battersby jej metafizyka ma być metafizyką płynności i zmiennych relacji, metafizyką „stawania się”, a nie metafizyką „bytu”, metafizyką różnicy-w-tożsamości i tożsamości-w-różnicy11. Jej „esencja” to prawo
Ibidem, s. 16.
lub norma, która choć może podlegać zmianom, funkcjonuje jako paradygmat, rodzaj modelu czy fotografii, i służy do „unieruchamiania” płynu i utrzymania go w czasowo stabilnej formie. Chociaż ta, bergsonowska w istocie, koncepcja esencji może wydawać się też bliska „znaczeniu” [meaning] u Derridy (jako wynikającemu z przemieszczającej się grupy znaków), to z feministycznego punktu widzenia istnieją, zdaniem Battersby, zdecydowane powody, dla których warto utrzymać stare pojęcie esencji, jakkolwiek odległe od arystotelesowskiego wzorca. Autorka chce zbadać skutki sytuacji, w której pozostawi się pojęcie esencji, ale uczyni się ją tak płynną, że umożiiwi to objęcie nią żeńskiej różnicy i dopuści się żeńskie ucieleśnienie (dla odróżnienia od „kobiecej” i „kobiecego”, w rozumieniu tych terminów przez konstrukcjonistki); esencji, w której ,ja” może okazać się brzemienne w „inne” (w której, ja” bywa przenikane przez „inność”), a tożsamość jest ustanawiana bez opozycyjnej relacji pomiędzy ja [self] i „innością”13.
Pojęcie płynnej realnej esencji należy zachować, bowiem dostarcza ono feministkom ram, w obrębie których mogą rozpatrywać konflikty pomiędzy „tym, co realne” (jako przedmiot doświadczenia) i „tym, co dyskursywne” (poprzez które całe ich doświadczenie jest zapośredniczone). Zbyt wiele prac w dekon-struktywistycznym feminizmie zdaniem autorki kończy się sugestią, że „realność” nie istnieje poza lingwistycznym terytorium. Bergson natomiast, na którego Battersby się tu powołuje i którego przekonanie podziela, utrzymuje pojęcie „realnego” jako regulatywnego ideału, jako płynnej, niestabilnej rzeczywistości stojącej poza dyskursem Innym powodem, dla którego należy zachować pojęcie esencji, jest zdaniem autorki potrzeba utrzymania niezbędnej jasności pojęciowej przy rozpatrywaniu podobnych do siebie, a jednak nie zastępowalnych pojęć, kiedy się je odnosi do osób różnej płci (czy rasy).
Stosowania bergsonowskiego pojęcia pozajęzykowej, płynnej .realności” stwarza jednakże zdaniem Battersby poważną