się przy tym połyskliwe, szybko ginące skręty, których natężenie ujawnia się w nieoczekiwanych spazmach, niżej... jeszcze niżej... wreszcie ostatni spazm — już całkiem nisko.
W pozycji, którą teraz zajmuje A..., nie można dostrzec jej twarzy, pochyla się nad stołem, gdzie niewidoczne ręce zajęte są jakąś żmudną i długą pracą: podnoszeniem oczka w bardzo cienkiej pończosze, polerowaniem paznokci, rysowaniem ołóweczkiem lub ścieraniem gumką jakiegoś kleksa czy źle użytego słowa. Od czasu do czasu prostuje się i odchyla do tyłu, żeby móc lepiej ocenić swą pracę. Powolnym ruchem odrzuca kosmyk włosów, krótszy od innych, który oddzielił się od swobodnie sczesanych włosów i opadając przeszkadza jej.
Ale niesforny kosmyk opadł na biały jedwab, dokładnie opinający plecy, i rysuje na nim krętą linię o haczykowatym zakończeniu. Poniżej tych niespokojnych pasm, bardzo smukła kibić przecięta jest pionowo wzdłuż osi pleców wąskim, metalowym zapięciem sukni.
A... stoi na tarasie w miejscu przylegającym do skraju domu obok kwadratowego filara, podtrzymującego południowo-zachodnie skrzydło dachu. Zwrócona twarzą na południe opiera się oburącz o balustradę, górując nad ogrodem i całą doliną.
Stoi w pełnym słońcu. Promienie padają prosto na jej twarz, lecz ona nie lęka się ich,
nawet w samo południe. Skrócony cień A... kładzie się pionowo na kamienne płyty, wypełniając zaledwie jeden iz kwadratów. Dwa centymetry poza nim zaczyna się cień dachu, równoległy do balustrady. Słońce jest prawie w zenicie.
Dwie wyciągnięte ręce spoczywają na balustradzie po obu stronach bioder, oddalone od nich na tę samą odległość. Obie dłonie ujmują drewnianą poręcz. A... rozłożyła dokładnie i równomiernie swój ciężar na każdy z dwóch wysokich obcasów, osiągając w ten sposób doskonałą symetrię ciała.
A... stoi obok jednego z zamkniętych okien salonu, akurat na wprost drogi, która prowadzi w dół od głównej szosy. Patrzy przez szybę ku wylotowi drogi, ponad zakurzonym dziedzińcem, na którym cień domu kładzie się ciemnym pasem, szerokim na mniej więcej dwa metry. Pozostała część dziedzińca jest biała od słońca.
W tym zestawieniu duży salon połączony z jadalnią wydaje się mroczny. Suknia zabarwia się niebieskawym, chłodnym odcieniem wnętrza. A... stoi nieruchomo. Nadal wpatruje się w dziedziniec i prowadzącą do niego drogę pośród drzew bananowych ciągnących się na wprost.
A... jest w łazience, drzwi do korytarza zostawiła wpółotwarte. Przystanęła obok pola-kierowanego na biało stolika przed otwartym, kwadratowym oknem, które sięga jej do po-
7 — Żaluzja 97