w myśleniu, komunikowaniu i uczeniu się - „czegokolwiek bym się tknęła” - jeśli przy tym wykonywała takie właśnie ruchy.
- Byłam tak bardzo zaintrygowana zmianami, jakie następowały w wyniku prostych zajęć fizycznych, że musiałam koniecznie się dowiedzieć, dlaczego one skutkują — opowiada. — W ten sposób rozpoczęły się moje poszukiwania, które doprowadziły do absolutnego przekonania, że ruch aktywizuje połączenia nerwowe, czyniąc dosłownie ż całego organizmu instrument uczenia się. Cóż to za niespodzianka! Co za postęp! Co za zaskoczenie! Co za odkrycie odbiegające od stereotypowej myśli, że uczenie „odbywa się” tylko i wyłącznie w głowie!
Jednym z najbardziej uderzających przykładów skuteczności gimnastyki mózgu był przypadek Amy. Carla Hannaford zetknęła się z tą dziesięcioletnią, roześmianą, ale utykającą na jedną nogę dziewczynką w latach siedemdziesiątych w Montanie. Było to bardzo ważne zdarzenie — ostatnia przysłowiowa kropla, która ostatecznie zadecydowała, iż postanowiła poświęcić się zgłębianiu tajemnic kinezjologii edukacyjnej.
- Amy była śliczną dziesięciolatką ze złotymi lokami i olśniewającym uśmiechem - opowiada Carla. - Powinna chodzić do piątej klasy, ale z uwagi na uszkodzenie mózgu, które powodowało, iż odzywała się tylko pozbawionymi sensu monosylabami, jej' edukacja ograniczała się do pobierania nauki w „oddziale specjalnym”, do którego trafiła piątka dzieci, określanych mianem emocjonalnie upośledzonych. Byłam wtedy konsultantem w tej szkole i zaproponowano mi, bym w czasie przerw zajęła się trójką dzieci. Tak poznałam Amy. Pozostałą dwójkę byli ośmioletni chłopcy. Jednego z nich zdiagnozowano jako upośledzonego umysłowo, a drugiego jako upośledzonego emocjonalnie. Gdy rozpoczynałam z nimi zajęcia, jeszcze nie przypuszczałam, że oto zaczyna się coś niezwykle ważnego, wręcz przełomowego.
Carla pracowała z trójką dzieci w małym pomieszczeniu wielkości sporej szafy. W pierwszym tygodniu przeprowadzała tzw. lateralne równoważenie dennisonowskie, czyli określała, jaki zestaw ćwiczeń dla każdego dziecka jest najbardziej odpowiedni.
44
B i b I i o t e k a Zdrowego Człowieka
Następnie, codziennie przez pięć minut (podkreślam: pięć minut!) wykonywała wraz z dziećmi indywidualnie dostosowaną gimnastykę. Były to proste i niemęczące ćwiczenia, uaktywniające odpowiednie części mózgu.
- Po tych krótkich zajęciach wychodziliśmy na kilka minut na podwórko - wspomina Carla. - Zwłaszcza chłopcy to uwielbiali, A Amy - mimo swego upośledzenia - także biegała za piłką, piszcząc i chichocząc z radości. W dni deszczowe czas upływał nam na rozmowie, śpiewie i zajęciach artystycznych. Zawsze było dużo śmiechu i radości. Niekiedy czytałam dzieciom jakieś pouczające historyjki. Przy innych okazjach wspólnie wymyślaliśmy bajki,f używając różnych śmiesznych głosów i włączając do tego naj-rozmaitsze rysunki.
■FDzieci bardzo zaprzyjaźniły się ze swą opiekunką, a ich wspólne codzienne zajęcia, które nigdy nie trwały dłużej niż pół godziny, stały się radosną rutyną. Po dwóch miesiącach pracy Z Amy, jej matka zadzwoniła do Carli, przekazując niezwykłą wiadomość: lekarz rodzinny Amy nie miał się ze zdumienia po tym, jak dziewczynka zaczęła mówić całymi zdaniami. Ponieważ Carla obcowała z Amy na co dzień, sama nie dostrzegła, jaki postęp uczyniła jej podopieczna. To, co dla innych stanowiło sensację, dla niej było czymś najnormalniejszym w świecie.
- Ale to nie wszystko - opowiada Carla. - Tak naprawdę to był dopiero początek. Bo po pięciu miesiącach Amy czytała na poziomie klasy drugiej i - ku zdumieniu nauczycieli! - zaczęła ■ wielką ochotą pisać! Po siedmiu miesiącach nawet mnie okłamała w bardzo przekonywający sposób, co akurat w tym wyjątkowym przypadku było czymś niezwykle pozytywnym, ponieważ dziewczynka wykazała się przy tym zdolnością twórczego myślenia. Pod koniec roku szkolnego Amy czytała na poziomie swojej klasy, ze swadą pisała wypracowania i rozmawiała pełnymi, złożonymi zdaniami. Monosylaby i brak sensu poszły w zapomnienie.
F Carla Hannaford nie miała wątpliwości. Nie mieli ich też inni nauczyciele, którzy stali się mimowolnymi świadkami meta-
45
Jak wyleczyłem dziecko z dysleksji