ci powiedział Kityłł—to tylko bardzo M ludzie kochają zwierzęta.
— Ależ głupstwo posiedziałeś...
W tej cŁwih przechodzili pod oknami mieszkania profesora. Dobiegały ich stłumione dźwięki fortepianu. Angelina przystanęła na chwilę.
— Stary gra—powiedziała — niektórzy ludzie kochają tylko muzykę. To także źli ludzie.
— Angelino, ty juz nie widzisz nikogo, kto byłby dobrym człowiekiem, Ani pięknego nic wadzisz.
— Tołstoj mówi, że człowiek nie maże być piękny. To znaczj' dusza nic może być piękna, że to nk n ic znaczy. Ze człowiek może być tylko dobry.
— A co znaczy dobry?
— Dobry dla Tołstoja to taki, który szerzy miłość między ludźmi.,.
— Tołstoj nie był nigdy na prawdziwej wojnie. Na naszej} wojnie. Co znaczą kaukaskie barce? Zabawy?
— A Sewastopol?
— To także nie była prawdziwa wojna.
— Wojna — wzdrygnęła się Angelina.
— Pod Stalingradem było ponad dwa miliony żołnierzy, pod Stalingradem zginęły setki tysięcy ruskich, pod Stalingradem zginęły setki tysięcy Niemców, przy czym część zamarzła.
— To trzeba sobie wyobrazić.
— Niektórzy nie potrzebują sobie wyobrażać, oni tylko przypomną.
— Heinz pamięta.
— A generał?
— On ich wszystkich posyłał. Pokazywał ręką czarną przepaść.
— Angelino, napatrzyłaś się świętych obrazów. Przepaść nie była czarna, przepaść była biała, czasem złocista. Przecież czasom brio kto i Wołga niebieska,
— Zakopcona.
— Ale t natury niebieska.
— Dla generała przepaść powinna była zawsze być czarna. Powinna, powinna...
— Ale dla niego nie było nigdy przepaści i nie ma jej nigdy. Siedzi solne u starego nauczyciela muzyki — wszystko jest jak o Turgieniewa—ayife© smarka inna. Płomicnk i Wotan...
— Patrzcie państwo, ty wiesz.
— Jaka ty, Angelino, z przeproszeniem, duma, myślisz, że ja zupełny ćwok. Nigdy do mnie nie zagadałaś po 'ludzku, * p kocham cicbdc, Angelino.
— No, no, no, tylko nic z tej beczka. Do widzenia.
Stali przed wejściem do refektarza, do pracowni i zarazem do sypialni Angeliny. Wiatr amwkwał im włosy*
— Nk pójdziesz pod .mimem? — spytał Kiry! — fioł-kami Wodna?
— Jakie ty palisz papierosy? — nagle zawoMa Angelina, — Skąd masz niemieckie papierosy?
— A co, nie wolno?
— To ty byłeś dzisiaj na miejscu rozmyślań? I siedziałeś tam długo...
— Nie wolno? Na kupie gruzów?
— Tam wiatr za silny. Do widzenia,
Angelina podała rękę. KiryM uścisnął ją mocno i szybko się rozstali. Robiło się chłodno.
57