338 KAROL IRZYKOWSKI
Jeżeli mimo to przyznam Boyowi, że jest w krytyce outsiderem, to dlatego, ponieważ jego kryteria, które od samego początku były najsłabszą stroną jego recenzyj, w ciągu tyłu lat wcale się nie udoskonaliły. Są to stare kryteria młodopolskie, przejęte potem przez Skamandra, obijające się po salonach i kawiarniach, stanowiące jedyny bagaż estetyczny ludku inteligentnego.
Przede wszystkim — talentyzm. Za Gautierem uznaje Boy podział artystów tylko na ogierów i wałachów. Talent „czujemy”. U Witkiewicza talent „bucha” 29. „W jaki sposób ten bezlitosny obraz ludzkiej nikczemności pogrąża nas w pogodnej harmonii estetycznej, to są tajemnice geniusza”. „Instynkt artysty musiał mu to podsunąć”. I tak dalej. Ponieważ równocześnie wydaję książkę pt. Słoń wśród porcelany, gdzie jest też rozprawka o wartości pojęcia talentu jako kryterium — do niej odsyłam 30. Tu zaznaczam: jest to kryterium ogólnikowe (podobnie jak poezja, teatralność, wdzięk, fotogeniczność itp.), nic nie mówiące, zostawia ogromne pole do dowolności i szykan. Zadaniem krytyka jest właśnie odsłaniać tajemnicę talentu, a więc za każdym razem badać, z czego się rodzi proces wzruszenia .artystycznego, a nie zasłaniać się tajemnicą. Tajemnica jest i rozumie się sama przez się; trzeba jednak coraz bardziej zwężać jej granice, a nie plackiem przed nią padać.
I w ten sam sposób wciąż używa Boy różnych innych wyświechtanych zwrotów, dobrych w ustach ministra skarbu, który był na premierze, ale nie w ustach ministra krytyki. Mówi np. o „tej niespożytej polskości, jaka się kryje w uśmiechu Fredry”. Albp o publiczności na przedstawie-
*» Sformułowanie z recenzji Jana Macieja Karola Wścieklicy Witkiewicza, Flirt z Melpomeną. Wieczór piąty (1925). ao Talent jako fetysz.
niu Wścieklicy: „Ci maluczcy mają tą bezpośredniość wrażeń, do której my się musimy pracowicie wdrażać". (Nie istnieją bezpośrednie wrażenia estetyczne.) Mówi o Prouście: „Natura jego posiada niesamowity dar przeglądania, człowieka na wskroś”. Wstyd! Ale dalej mnoży cudowności: „Nikit chyba nie nakreślił przendkliwszej, bardziej bezlitosnej, a zarazem zabawnej satyry świata wielkiego”. Zupełnie po reportersku! O Cazinie: „Wszystko w jego książce jest owiane jakimś radosnym czarem”, „z tą rasową ciekawością i przenikliwością, z jaką rodzi się już niemal dobry pisarz francuski” 31. Zwracam uwagę, jak u Boya wszystko redukuje się do jakichś przyrodzonych, a przecież nadprzyrodzonych właściwości; to go zwalnia od krytyki merytorycznej, można tych właściwości setkami narobić; są one wykrętem ludzkiego umysłu.
W Fedorze {Flirt VIII) raz nareszcie zastanawia się32 nad „tajemnicą wzruszenia” — i dochodzi do wniosku: „jest to nieuchwytne drżenie ręki ludzkiej, ono udziela się duszy widza” (drżenie w linii prostej, która nie powinna być wykreślona lineałem). A więc objaśnienie jednej tajemnicy metaforycznie drugą tajemnicą, tautologia bez żadnego zysku po drodze; chyba, że się daje policzek autorom, którzy — obmyślają.
łl Paul Cazin (1881—1963) francuski pisarz, tłumacz lite
ratury polskiej (m. in. Paska, Berenta, Reymonta). Cytat — niedokładny — z Lektury świątecznej z tomu Brewerie.
** Powiada, że robił to w czasie premiery, aby nie być bezczynnym — więc w domu nigdy? Boy często w ten sposób stylizuje się na przypadkowego, więc przeto tym genialniejszego? — myśliciela. Żadna z anegdotek, które o sobie opowiada, nie jest prawdziwą, To mu zaszczyt przynosi, że .non ó veroale z „ben trouato” jest gorzej. [Przyp. K.I.]
Idzie o Fedorę Sardou (cytat niedokładny); „Se non e nero i ben tronato” (wł.) — jeżeli to nawet nie jest prawdziwe, to jednak dobrze wymyślone.