340 KAROL IRZYKOWSKI
Gdyż Boy, racjonalista w sprawach seksualno-społecz-nych — w krytyce sztuki jest po staremu irracjonalistą; ba, nie zdaje sobie nawet sprawy 1 tego, że i sztuka ma dziś pretensję do' tego, żeby być „sztuczna”, żeby swoje efekty obliczać i że na tym zasadza się jej przełom. (Pierwsze zdanie mojej Walki o treść zaraz o tym traktuje.) Boy jest tutaj konserwatystą, zdaje się, z wygody. Nie chodzi mi o to, żeby uznawał ową pretensję, lecz żeby się przynajmniej liczył z tym, że tu jest problemat i że jego stare zapatrywanie nie rozumie się tak bardzo samo przez się. Boy pisze np. o Rostworowskim w swoim poufałym tonie: „Kochany Karolu! Jesteś artystą,-więc wiesz, że inspiracja siedzi gdzie indziej niż w mózgu (...) poeta bywa jak medium (...)” ss. O sztukach Winawera: inne sztuki „są pisane z serca do serca, Wina-wera — z mózgu ,do mózgu”; jest to „zmyślnie przez człowieka inteligentnego wykombinowana alegoria”, jest to „jeden z zimniejszych rodzajów teatralnych” — zimno i ciepło, -to mi kryterium! — „rozgrzać tę mózgową miszku-lancję mogłaby tylko iskra poezji” 34. Co to jest „iskra poezji”? To coś takiego, jak gdy się mówi, że „dramat tętni żywą krwią”. Frazeologia, wprawdzie bardzo popularna, ale taka jak rymy: dal i żal; ja bym się jej wstydził, a gdybym na/wet użył w pośpiechu, to z cudzysłowem.
O Rittnerze mówi, że on sam siebie nie rozumie, że nie jest poetą właśnie wtedy, kiedy mu się najbardziej zdaje, że nim jest35. Natomiast o Adolfie Constanta30 powiada, że
|| Cytat | felietonu Karol, Karol, coś narobił, oj, oj, oj...
|Flirt z Melpomeną. Wieczór szósty, 1920, cytat niedokładny).
« Recenzja Promieni FF (Flirt z Melpomeną. Wieczór trzeci, 1922).
35 Recenzja Ogrodu miłości (Flirt z Melpomeną. Wieczór pierwszy).
33 O Adolfie Benjamina Constanta (1707—1830), francuskiego pisarza i polityka, pisał Boy w Mózgu i płci.
jest to „arcydzieło napisane mimo woli”. Niby, że mu się wyrwało'. Gdyby był Boy przeczytał rozprawkę Hebbla Jaki jest stosunek siły do świadomości u poety? (jest o niej mowa w Walce o treść), nie napisałby takich nonsensów. Ale jak sam często udaje nonszalancję genialnego dziecka, tak zdobi nią też swoich bohaterów. Zawsze wsunie swoje: veni, vidi, vici — jeżeli nie u siebie, to u innych.
Muszę się powołać na swoją rozprawkę O przesądach w dramaturgii (w Słoniu)37, gdzie proskrybuję takie wyrażenia, jak: „żywi ludzie”, lub: „żaden (z ludzi tego autora) nie żyje własnym życiem”. Jakaś bowiem trzeźwa intuicja krytyczna, jeżeli nie przemyślenie, powinna była uchronić Boya od takich banalności. Gdyż zło tkwi nie w tym, żeby takie określenia były błędne, lecz w tym, że są jałowe, że już nie chwytają istotności estetycznej. W dzisiejszych czasach nareszcie Straciło już walor także młodopolskie kryterium szczerości, ale Boy traktuje nim nas co chwila: „To, co w nim ( w Villonie) najcenniejsze, było długi czas przeszkodą: bezpośredniość, szczerość wyrazu”. Nie wierzymy! — bo przecież to wszystko się robi! I szczerość, i bezpośredniość się robi! I to nawet nic nie szkodzi! A Boy nie znalazł tu nic do „odkłamania”!
Zamiłowanie do starej literatury francuskiej dyktuje temu mamutowi krytyki (gdy ja jestem słoniem, to on jest mamutem); dyktuje mu dziwaczną radę dla dramaturgów, by — skoro nie są geniuszami — obniżyli .poziom swych wymagań i pracowali przy pomocy gotowych typów (to jest szablonów?), albo też dyktuje mu polemikę z postulatem Winawera, by odświeżyć i rozszerzyć repertuar tematów:
37 Rozprawka nosi tytuł Z przesądów krytyki literackiej. Pod podanym tytułem napisał Irzykowski podobny artykuł w «Sce-nie Polskiej» 1922, nr 11—12.