Powiedziałam to wprost, żeby pozbawić go złudzeń. Noah był miły, ale wiedziałam, że nic więcej się między nami nie zdarzy.
-- Rozumiem dziwne godziny pracy i życie pod telefonem. W nagłych wypadkach ludzie dzwonią do mnie bev względu na porę. Moja praca nie jest taka ważna jak twoja, ale mimo wszystko. Nawet najmniejsze istoty zasługują na troskę. Zawsze uważałem, że o prawdziwym charakterze człowieka świadczy to, jak traktuje słabszych od siebie.
No, no. Pan doktor właśnie zyskał w moich oczach.
- Przykro mi, że Denise nie mogła przyjść - powiedziałam, chyba już po raz piąty. — Myślę, że polubiłbyś ją.
Noah pochylił się ku mnie.
- Z pewnością, ale nie żałuję, że nie przyszła. Brak życia towarzyskiego posłużył mi tylko jako pretekst, żeby cię zaprosić. Tak naprawdę, chciałem po prostu iść z tobą na randkę. To chyba przez te puchate kapcie.
Roześmiałam się, co bardzo mnie zaskoczyło. Szczerze mówiąc, spodziewałam się kiepskiej zabawy, ale okazało się, że jest całkiem przyjemne.
- Będę to miała na uwadze.
Przyjrzałam mu się nad kieliszkiem. Noah miał na sobie szarą koszulę bez kołnierzyka, sportową kurtkę i grafitowe spodnie. Jego czarne włosy były świeżo ostrzyżone, ale jeden kosmyk wciąż opadał mu na czoło. Doktorowi Noahowi z pewnością nie powinno brakować towarzystwa. Nawet jeśli jego skóra nie miała kremowego połysku i nie lśniła w świetle księżyca...
Potrząsnęłam głową. Do diabła, muszę przestać wciąż myśleć o Bonesie! Nie było dla nas dwojga nadziei. Nawet , IJ.y udało nam się pokonać takie nieprzezwyciężone i • . ./kody jak moja praca albo ślepa nienawiść mojej
.....Id do wszystkiego, co ma kły, i tak by nam nie wyszło.
Iłmir. hył wampirem, który pozostanie wiecznie młody, i - I* /.is gdy ja się zestarzeję i umrę. Istniał tylko jeden spo-"I. im nieśmiertelność: przemienić się, a tego nie chcia-I mi /robić. W tej sytuacji mogłam tylko od niego odejść, .Ihh pękało mi serce. Do licha, Bones pewnie już nawet mnie nie myślał. Po prostu żył dalej; nie widzieliśmy się i *i •u.ul cztery lata. Może ja też powinnam zapomnieć.
I kitujemy sobie deser i pójdziemy na spacer? - zapro-po nowałam.
Noah nawet się nie zawahał.
Z przyjemnością.
I )ojazd na plażę zajął nam czterdzieści minut. Był ma-i/it, w powietrzu nadal czuło się zimowy chłód, więc moc niej otuliłam się płaszczem dla ochrony przed zimną ■ m e.iniczną bryzą. Noah szedł obok mnie z rękami w kie-/< niach.
Uwielbiam ocean. Właśnie dlatego przeprowadziłem .ię z Pittsburgha do Virginii. Kiedy zobaczyłem go po raz I 'icrwszy, od razu wiedziałem, że chcę mieszkać w pobliżu. I'i zy oceanie czuję się mały, ale jednocześnie mam wrażenie, jakbym był częścią czegoś większego. To brzmi beznadziejnie, ale taka jest prawda.
Uśmiechnęłam się smutno.
-Wcale nie beznadziejnie. Ja podobnie czuję się w gó-i och. jeżdżę tam, gdy tylko mam okazję...
Zawiesiłam głos., kiedy przypomniałam sobie, z kim po i ;iz pierwszy zobaczyłam góry. To się musi skończyć.
37