ości, wynikające z aktualnego rozwoju sił wytwórczych, wi-w każdym ustroju. Teza marksistowska o decydującej dla rozwoju społecznego roli rozwoju sił wytwórczych bynajmniej nie jest przestarzała.
• Zarysowuje się więc na przykład sprzeczność między złożonością nowoczesnego technicznie procesu produkcji masowej — a tempem tzw. amortyzacji moralnej. Opracowanie laboratoryjne nowego modelu do produkcji i przygotowania do puszczenia masowej produkcji tego modelu w ruch kosztują coraz więcej i trwają coraz dłużej — a jednocześnie puszczona w ruch produkcja coraz krócej może funkcjonować, szybko bowiem okazuje się przestarzała. Sprawa ta dotyczy jak najważniejszych problemów ekonomicznych i nie tylko ekonomicznych. Gdzie się kończy dążenie do postępu a zaczyna marnotrawstwo? kogo na jaką „nowoczesność” stać? co w rozwiązywaniu tych spraw pomóc może rachunek ekonomiczny?
Zarysowuje się sprzeczność między bilansem siły roboczej, jaką nowoczesne społeczeństwa rozporządzają (w aktualnej ich strukturze instytucjonalnej) — a potrzebami przyszłej produkcji zautomatyzowanej. Rozwój ludzkich kwalifikacji staje się decydującym ogniwem rozwoju sił wytwórczych. Tu jednak zarysowuje się nowa sprzeczność: im wyższe kwalifikacje — tym bardziej wyspecjalizowane. A tymczasem przedłużony okres ludzkiej aktywności produkcyjnej skojarzony z gwałtownością postępu i przemian technicznych czyni całkiem realną ^izję świata, w* którym człowiek będzie musiał w ciągu swego życia zmieniać zatrudnienie, specjalizację, nawet zawód. Rachunek ekonomiczny nakładów społecznych na kształcenie wykwalifikowanej siły roboczej staje się nieprzypadkowo modnym problemem współczesnej myśli ekonomicznej.
Zarysowuje się wreszcie sprzeczność między demokratycznymi ideałami, wyznawanymi powszechnie w dzisiejszym świecie — a nieuniknionym scentralizowaniem decyzji produkcyjnych. Nowoczesna technicznie produkcja, możliwa jedynie jako produkcja na ogromną skałę, wymaga decyzji na równie ogromną skalę także i w gospodarce kapitalistycznej. Gwałtowny wzrost roli (ingerencji państwowej w dzisiejszym kapitalizmie wymaga jakichś form planowania, planowanie to zaś. jakby nie było głęboko odmienne od planowania socjalistycznego, wymaga podejmowania scentralizowanych decyzji o nieobliczalnych dla społeczeństwa* konsekwencjach. Błąd w decyzji planifikatora, czy błędna decyzja produkcyjna wielkiego koncernu pociągać może za sobą przeogromne straty społeczne47. Możliwości demokratycznej kontroli nad tymi
47 F. Perroux (Le Capitalisme, Paris 1948, s. 25) określa kapitalizm (chyba w przeciwieństwie do socjalizmu?!) jako „ustrój decentralizacji, nie zaś socjalizacji co ma oznaczać, że w kapitalizmie koszty błędnej decyzji ponosi przedsiębiorca, tracąc, względnie nawet bankrutując — gdy w socjalizmie koszt błędnej
decyzjami wydają się chwilowo ograniczone: do kontrolowania ,ich bowiem niezbędna jest duża znajomość faktów i metod, zakładająca wysoki stopień fachowości.
Rzecz jasna: nie wszystkie z zarysowujących się nowych problemów i sprzeczności wymieniliśmy tu. Daleko do tego. Co więcej ktoś inny inne zapewne z tych sprzeczności uznałby za najważniejsze. Odpowiedź na te pytania przyniosą dalsze badania i, przede wszystkim, życie.
Jeżeli hazardujemy' się na tym miejscu w rozważania, które przekraczają nasze kompetencje zawodowe, to dlatego jedynie, by podkreślić rolę tej problematyki w aparacie myślowym historyka gospodarczego. Domena historii nie kończy się na dniu wczorajszym. Sięga dzisiejszego i wybiega w jutro. Świat nas otaczający, jako wytwór czasów minionych jest najbogatszym, najciekawszym, niewyczerpanym (choć najmniej wykorzystywanym) źródłem historycznym. Pytania nauce historycznej stawia dzień dzisiejszy i dzisiejsza troska o jutro. Na tym zasadza się, jak mówiliśmy, wieczna młodość nauki historycznej. Jeśli nie mamy być zbieraczami ciekawostek, jeśli mamy pracować na po-trzehy świata nas otaczającego — musimy znać i możliwie rozumieć sprawy dnia dzisiejszego. Nauka historii gospodarczej będzie się rozwijać w ścisłej zależności od problemów gospodarczych, stojących przed światem dzisiejszym i od dalszej ewolucji gospodarczej ludzkości.
Niewiele o tym wiemy, za mało myślimy. Ale niech mi wolno będzie ‘w zakończeniu tak obszernej pracy wyrazić przekonanie (a raczej podsumować je, gdyż uważny czytelnik mógłby je wyczytać w poprzedzających rozdziałach), że historia gospodarcza rozwijać się będzie w następujących kierunkach:
1. Zerwanie z „instytucjonalizmem”, z monograficznym opisywaniem instytucji samych w sobie, z iluzorycznym dążeniem do pokrycia cza-sowo-przestrzennej mapy monografiami wszystkich instytucji, jakie kiedykolwiek istniały;
2. prymatu problematyki makroekonomicznej;
3. prymatu badań struktury i funkcjonowania systemów ekonomicznych (dla celów badawczych uproszczonych w postaci „modeli”);
4. prymatu badań długofalowych zamiast zamykania się w partyku-larzu wąskich wycinków czasowych;
5. dążenia do typologii i .generałizacji (wykrywania prawidłowości).
Czy przewidywania te się sprawdza.? Czy w tych kierunkach ewoluować będą badania historii gospodarczej? Czy przyszłość, patrząc na naszą epokę, te same w niej problemy uzna za najważniejsze, które nam się takimi wydają?
Odpowiedź na te pytania trzeba owej przyszłości pozostawić.
decyzji rozkłada się na całe społeczeństwo. Twierdzenie to jednak jest naiwne i pozostaje na powierzchni zjawisk. W kapitalizmie również koszt błędnej decyzji' w ostatecznym rachunku ponosi całe społeczeństwo.