J. Łukasiewicz; „Odra” 1992, nr 9) oraz że kpina z narodowych świętości chybia celu, bo oparta na sztubackim modelu komizmu nie wywołuje ani oburzenia, ani śmiechu. Niektórzy recenzenci przyznawali, że Konwicki ukazał „demontaż tożsamości” narodowej (Z. Pietrasik, Z dalekiej przeszłości, z ostatniej nocy, „Polityka” 1992, nr 51), że powiedział nam, ,jacy jesteśmy po upadku komunizmu” (Dalszy ciąg gry.
0 Czytadle rozmawiają P. Bratkowski i A. Michnik. „Gazeta o książkach” X 1992), ale ogólniki te tworzyły na początku lat dziewięćdziesiątych swoistą matrycę recenzencką, skoro przykładano je zarówno do Dezertera T. Siejaka, jak
1 do opowiadania Homo Polonicus M. Nowakowskiego. Jednakże poza bezprzykładną licytacją zachwytu, jaką rozegrali między sobą Bratkowski i Michnik, poza pochwałami A. Zawady (Czas czytadła? „Twórczość” 1993, nr 4), pojawiły się wątpliwości natury poznawczej. Pietrasik zapytywał więc, czy Konwicki chciał nam powiedzieć, że „nasze czasy zasługują tylko na romans” i że „Polska to jest dzisiaj idealny temat na czytadło?” Głośniej zabrzmiały też zarzuty tyczące artyzmu: ,,[...] częstsze skreślenia nie zaszkodziłyby książkom Konwickiego. [...] Chwyty formalne zdają się być niczym nie usprawiedliwione. Powieść Konwickiego wkracza w okres dekadencji”, pisał M. Ziętara w recenzji opatrzonej prowokacyjnym tytułem Konwicki
sięgnął bruku („Przegląd Literacki” 1993, nr 5); „Powieść Konwickiego jako czytadło jest po prostu nieudana, jako coś więcej — po prostu banalna”, stwierdzał recenzent w „Tytule” (1993, nr 1).
Znamienne, że od Nowego Świata coraz wyraźniej ujawniała się w krytyce strategia syntetyczna, polegająca na sumowaniu dorobku najstarszych pisarzy i na pospiesznym ustalaniu nowych hierarchii. Krytycy tworzyli więc recenzje konfrontacyjne, oparte na prostej — i z przyjętymi przez nich kryteriami zgodnej — diagnozie, że „Konwicki powtarza się” (B. Bakuła), że „Pan Konwicki pisze coraz gorzej” (J. Pilch), że najnowsza lektura „może rozczarować tych, którzy znają «całego» Konwickiego” (J. Zarembina), że „poetyka Tadeusza Konwickiego, klarowna i artystycznie nośna w Senniku współczesnym i Wniebowstąpieniu, dożywa swoich ostatnich, smutnych dni w Czytadle” (M. Ziętara).
W poetyce tych recenzji, wynikających z naturalnego zamykania jednego okresu historii i otwierania drugiego, nie mieściło się więc założenie, że Czytadło należy zestawić raczej ze Zwie-rzoczłekoupiorem i potraktować jako autoparo-dystyczną ucieczkę przed życiem (starością i śmiercią) w świat romansowej ułudy. Bohater Zwierzoczłekoupiora, chłopiec cierpiący na śmiertelną chorobę, wymyślił sobie fantastyczną historię o psie Sebastianie, który przenosił go w cza-
— 197 —