ziemskich stosunków. Te same odłamy liberalne różnią się z kolei od „indywidualistów” nie tym, że pierwsi wierzą, drudzy zaś nie wierzą w możliwość prawdziwej widzialnej gminy Chrystusowej, ale tym, że pierwsi, w ramach zasadniczej afirmacji wartości doczesnych, dopuszczają potrzebę utrzymywania religijnych zgromadzeń bez nadprzyrodzonych walorów, drudzy natomiast uważają je za zasadniczo szkodliwe dla życia chrześcijańskiego. Z kolei „indywidualiści” różnią się od rygorystycznych sekciarzy nie tym, iżby jedni mieli odrzucać, a drudzy uznawać doczesne wartości, ale tym, że drudzy, w przeciwieństwie do pierwszych, dopuszczają istnienie „widzialnych” rzeczywistości, w których realizują się nadprzyrodzone wartości. Można zastanawiać się nad tym, które z dwóch kryteriów użytych w tych rozróżnieniach jest bardziej doniosłe — zasadnicza negacja lub akceptacja wartości świata doczesnego czy też uznanie bądź odrzucenie charyzmatycznego widzialnego kościoła — a w związku z tym, który podział jest bardziej istotny: czy ten, który ze względu na pierwsze kryterium obejmuje łącznie indywidualistów, spirytualistów oraz odcinających się od świata sekciarzy, przeciwstawiając jednych i drugich liberalnym organizatorom nie-charyzmatycznych kościołów, czy też ten, który ze względu na drugie kryterium zbliży wszystkich antykonfesjonalistów i przeciwstawi ich fanatykom „jedynie prawdziwych” sekt. Z czysto doktrynalnego punktu widzenia, pierwszy z tych podziałów wydaje się donioślejszy, albowiem ścisła dychotomia „natury” i „ducha” może uchodzić za problem ogólniejszy niż pytanie o zakres tej dychotomii w pewnym punkcie (a tak można ująć sprawę widzialnych więzi kościelnych jako ewentualnych substratów nadprzyrodzonych wartości). Jednakże z punktu widzenia, który usiłujemy tu konsekwentnie stosować, a który nie poprzestaje na analizie samych treści doktrynalnych, lecz stara się je genetycznie zinterpretować przez odniesienie do instytucji, drugi podział staje się dominujący, albowiem dzieli ideologów i wyznawców w zależności od odpowiedzi na pytanie, czy wolno wartości bezwzględne przypisywać instytucjom widzialnym; w praktyce życia zbiorowego jest to więc podział związany bezpośrednio z kwestią tolerancji religijnej, przymusu wiary, autorytetu stanu kapłańskiego, a więc podział decydujący o efektywnych formach religijnego zachowania. Wobec klasyfikacji doktryn stosujemy tedy oczywiście kryteria doktrynalne, jednakże dobór tych kryteriów poprzedzony jest przez ich odniesienie do pozadoktrynalnej rzeczywistości, mianowicie do sposobów sprawowania władzy w instytucjach kościelnych.
Bardziej szczegółowe tworzywo interpretacyjne dla rozważenia tych kwestii chcemy wziąć z dziejów tak zwanych kolegiantów holenderskich, a ściśle, z wyróżnianej fazy ich istnienia, związanej zwłaszcza z nazwiskiem Galenusa.
2. ANTAGONIZM RÓWNOŚCI CHRZEŚCIJAŃSKIEJ I GMINY.
SENS PIERWOTNY KOLEGLANCTWA
Dzieje kolegiantów rynsburskich są w zasadniczych liniach dobrze znane, niemniej przytoczenie paru podstawowych faktów może być pożyteczne dla zachowania ciągłości wykładu2B.
„Biada wam, którzy dla próżnej chwały i żeby uczoność swoją pokazać albo z ciekawości wielkiej rozniecacie bezustannie spory, dysputy i rozłamy [...] Biada wam, którym o to jedynie chodzi, aby wśród ludzi uchodzić za Bogów, którzy gardzicie swoimi braćmi, uciskacie ich i władzę sprawujecie nad ich sumieniem, a w ten sposób umacniacie królestwo szatana [...] A mówię to nie tylko do papieży rzymskich, kardynałów i im podobnych, ale do tych, co do których żywię nadzieję, że jeszcze uszy mają do słuchania [...] Nie w Rzymie po raz pierwszy narodziło się papiestwo, ale wywodzi się od naszych prarodziców. Nie ma wśród nas ani jednego, który by w piersi własnej nie dźwigał swojego papiestwa, ono zaś przy pierwszej okazji ujawnia się, skoro się z najwyższą roztropnością siebie samego nie bada i zgoła gwałtu sobie nie zadaje”.
W monumentalnej Bezstronnej historii kościołów i kacerzy cytuje Gottfried Arnold to ostrzeżenie pochodzące z Podstępów diabelskich (Stratagemata satanae) Jakuba Acontiusa, wydanych w 1565 roku w Bazylei 30. Kilka lat wcześniej ukazało się dzieło Sebastiana Castelliona De haereticis an sint perseąuendi, a po następnym ćwierćwieczu — Epitome processus de occidendis haereticis Dirka Coomherta. Te właśnie trzy nazwiska — Castellio, Acontius, Coornhert — wymienia działacz kolegiancki i poeta Joachim Oudaen mówiąc o źródłach, z których czerpali natchnienie inicjatorzy pierwszego sławnego „kolegium" w Holandii 31. Zestaw ów jest nader homogeniczny i charakteryzuje ideę bezwyznaniowego chrześcijaństwa, które uświadamia sobie zasadniczą identyczność kościoła rzymskiego i wielkich kościołów reformowanych. Założenia wspólne wszystkich tych pisarzy są proste: sekciarstwo i spory dogmatyczne są nieszczęściem chrześcijaństwa, a szatan patronuje mnożącym się konfesjom, z których każda rości sobie prawo do nieomylnej wykładni Pisma i każda pragnie przemocą zmuszać cały świat do swoich obrzędów i wierzeń. Wszelkie spory i interpretacje Pisma są jałową spekulacją, wystarczy praktykować miłość ewangeliczną i wierzyć słowom Chrystusa, tak jak zostały wypowiedziane, nie szukając w nich treści, które wymagają dodatkowych komentarzy. Wolno zresztą każdemu wierzyć w to lub owo, ale powinien traktować swoją wiarę jako prywatny sąd, nie wolno natomiast nikomu — jednostce czy kościołowi — piętnować drugich jako heretyków albo prześladować ich czy po tyrańsku zmuszać do wyznawania własnej konfesji. (Jedyna definicja heretyka, powiadał Castellio, może być taka oto: heretyk to ten, co myśli inaczej
123