kład ów Ludwik XIV, którego nietolerancja budziła tak silny wstręt naszych filozofów. W każdym rządzie istnieje pewna siła ukryta, pewnego rodzaju instynkt konserwatywny, który działa niewidoczne dla oka obserwatorów, a nawet władców* i ich doradców, i który nierzadko posługuje się ich błędami, czy nawet wadami, dla ochrony ustroju. Tysiąc razy przytaczano prześladowania jansenistów przez ojca le Tellier: może ten człowiek jest winny w oczach Boga, może I nie — wiem o tym tyleż, co jego oskarżyciele. Ale nie- I zależnie od tego, czy była to nienawiść wyrozum owa- I na. czy ślepa, pewne jest, że była ona francuska I i politycznie słuszna. Jansenizm, wskutek swego niezmiernie bliskiego pokrewieństwa z kalwi-nizmem. był wrogiem Francji: to, czego byliśmy I świadkami, w pełni usprawiedliwia słynnego Jezuitę, I gdyż jansenizm okazał się wielce występny w okresie I Rewolucji francuskiej i walnie wspierał swych współ- I braci, lilosofizm i protestantyzm. [...]
W świecie moralnym, tak jak w fizyce, istnieją po- I winowa ctwa, przyciągania wybiórcze. Pewne zasady I odpowiadają sobie wzajemnie, inne się odpychają: I wiedza o tych właściwościach, prawdziwie u kry- I tych, jest podstawą nauki. Niechże tedy obserwato- I rzy zastanowią się nad naprawdę uderzającym powi- I nowactwem, którego wszyscy niedawno byliśmy I świadkami, między protestantyzmem a jakobiniz- I mem.
Od pierwszej chwili Rewolucji wrogowie tronu wy- I kazali wobec protestantyzmu iście synowską czułość. Wszyscy widzieli to przymierze i nikogo ono nie zwiodło nawet protestantów zagranicznych.
Czy kto kiedy dopatrzył się chociażby w jednym z trzech zgromadzeń, które zgubiły i zhańbiły Francję, nie mówię już aktu, ale choćby tylko jakiejś oznaki nieufności wobec protestantów? Ci podejrzliwi tyrani, co bali się wszystkiego i karali nawet za domniemaną intencję oporu, czyż wykazali kiedykolwiek jakieś obawy wobec doktryny kościoła protestanckiego? Nigdy. [-]
Wielką podstawą protestantyzmu jest prawo do
I9Q
swobody badań, które nie ma granic: rozciąga się na wszystko i nie znosi żadnych wędzideŁ Dlatego też nie ma takiego nieprzyjaciela religii i praw, co nie chwaliłby protestantyzmu. Nie ma takiego poplecznika ohydnej Rewolucji obecnej, co nie wychwalałby owej z XVI wieku. W dziele pośmiertnym Coo-dorceta można dostrzec, do jakiego stopnia ów najbardziej może odrażający z rewolucjonistów francuskich i najzapalczywszy wróg chrześcijaństwa był przyjacielem Reformacji. Przyczyny tego są jasne, a zresztą i on sam nie męczy nas bynajmniej zagadkami: „Nowe zgromadzenia religijne — powiada — musiały zmniejszyć dogmatyczną surowość, nie mogąc zbytnio ograniczyć prawa do swobodnego badania, nie popadając jednocześnie w jaskrawą sprzeczność, to prawo bowiem stanowiło dla nich formalną podstawę zerwania z Kościołem”.1
Trudno wyraźniej wyjawić tajemnicą sekty: protestantyzm, apelując od rozumu narodowego do rozumu indywidualnego i od autorytetu do swobody badań, podporządkował wszystkie prawdy prawu swobodnego badania. Otóż, zdaniem tej sekty, żaden człowiek, a nawet żadne dało społeczne nie posiada zwierzchności religijnej. A wobec tego człowiek czy dało społeczne, które bada i odrzuca jakiś pogląd religijny, nie może, nie popadając w jaskrawą sprzeczność, potępić człowieka czy dała, które bada i odrzuca inne. Tak więc wszystkie dogmaty zostaną poddane badaniu i w nieuchronnej konsekwencji prędzej czy później odrzucone; nie będzie już żadnych wspólnych wierzeń, żadnego trybunału, żadnego panującego dogmatu. £-.]
Nie jest to całkiem ścisłe, gdy powiadamy, że protestantyzm. ogólnie rzecz biorąc, sprzyja republice. W istocie nie sprzyja on żadnemu rządowi — atakuje je wszystkie — pAfliewai jednak »wier«ohność w peł-nl istnieje tylko w monarchiach, nienawidzi on sccre-
191
Mowa o dziele Condorceta: Szkic obrauu postępu cha ludzkiego przez dzieje; cyt. wg polskiego przekładu, Warszawa 1957, s. 135.