KRĄG TRZECI - ŻARŁOC* I OPIŁO*
dopasowania się do ich wyobra-|żcń o chrześcijaństwie i udo-jwodnienia mego związku Iz ich wiarą, i za to zosta-Iłem ukarany.
Potwierdziło to tylko moje przekonanie,
| że nie zostanę zbawiony tak jak wszyscy Każdego dnia idąc do szkoły drżałem ze strachu przed końcem świata, gdyż zdawałem sobie sprawę, że nie pójdę do nieba i nic zobaczę więcej moich rodziców. Ale minął rok, potem następny i następny, a świat, pani Pricc, Brian Warner i prostytutki, które
Anioł w chmurach wci^ rod,-il>' sif na nowo’ pff nadal, więc poczułem się oszukany.
Stopniowo zacząłem nienawidzić szkoły i wątpić we wszystko czego mnie ram uczyli. Stało się jasne, że cierpień od których pragnęli być zba-wieni, przysporzyli sami sobie a także później nam. Bestią, której tak się bali, byli w istocie oni sami: to człowiek, a nie jakiś mityczny demon, miał w końcu pokonać człowieka. Ta bestia zrodziła się właśnie z ich strachu.
Wtedy właśnie zaczęła kształtować się moja osobowość.
„Nikt nie rodzi się głupcem” zanotowałem kiedyś w zeszycie podczas lekcji etyki, „Tworzą ich instytucje takie jak chrześcijaństwo.” Tego dnia podczas kolacji wyznałem wszystko rodzicom. „Słuchajcie” - wyjaśni* łem, „Chcę iść do szkoły publicznej, ja tu po prostu nic pasuję. Oni potępiają wszystko co lubię.”
Niestety, nic to nie dało. Nie dlatego, żeby zależało im na mojej edukacji religijnej, ale chcieli, żebym chodził do dobrej szkoły. Najbliższa szkoła publiczna, GlenOak East, była do kitu. Ja jednak postanowiłem dostać się tam za wszelką cenę.
Tak oto narodził się bunt. W Christian Hcritage School było to bardzo łatwe, gdyż w całości opierała się ona na regułach i podporządkowaniu. Na przykład, mieliśmy dziwaczne przepisy dotyczące ubiorów: w poniedziałki, środy i piątki musieliśmy nosić niebieskie spodnie, białe,
zapinane koszule i, jeżeli chcieliśmy, coś czerwonego. We wtorki i czwartki zakładaliśmy ciemnozielone spodnie i białe lub żółte koszule. Kiedy włosy zaczynały dotykać uszu, trzeba było iść do fryzjera. Wszystko było ściśle określone przepisami i nikomu nie wolno było podkreślać swojej odrębności czy wyższości. Nic był to zbyt dobry sposób, żeby przygotować nas do przyszłego życia, wierzących naiwnie, że na święcie panuje sprawiedliwość, a wszystkich traktuje się jednakowo.
W wieku dwunastu lat rozpocząłem coraz ostrzejszą batalię o to, żeby zostać wyrzuconym ze szkoły. Zaczęło się dość niewinnie, od słodyczy. Zawsze lubiłem Willicgo Wonka. Nawet w tym wieku był moim ulubionym bohaterem, symbolem tego, co zakazane. Zakazana była w tym wypadku czekolada, ucieleśnienie wszelkich nałogów i rzeczy niedozwolonych - od seksu, alkoholu i narkotyków do pornografii. Ilekroć na Star Channel albo w naszym podupadłym lokalnym kinie pokazywano Willie-go Wonka i Fabrykę Czekolady, oglądałem go obsesyjnie, pochłaniając przy tym jedną paczkę cukierków po drugiej.
W szkole wszelkie słodycze, poza ciasteczkami Małej Debbie, dodawanymi do lunchu, były zakazane. Dlatego chodziłem do pobliskiego sklepu ze słodyczami i kupowałem tam pełne torby rozmaitych cukierków, lizaków i drażetek.
Patrząc na to z dzisiejszej perspektywy, zawsze skłaniałem się w kierunku cukierków przypominających narkotyki. W większości nie były to zwykłe słodycze, tylko takie, które powodowały też jakieś reakcje chemiczne - musowały w ustach albo barwiły zęby na czarno.
W ten sposób zostałem handlarzem cukierków, rozprowadzałem towar podczas dużej przerwy, po cenie którą sam ustalałem według mojego widzimisię, gdyż nikt inny w szkole nie miał dostępu do słodyczy. Zarobiłem na tym fortunę - co najmniej piętnaście dolarów w ćwiartkach i dzie-sięciocentówkach - już w pierwszym miesiącu działalności. Potem ktoś na mnie doniósł. Musiałem oddać wszystkie słodycze i zarobione pieniądze dyrekcji szkoły. Niestety, nie wyrzucono mnie ze szkoły, a jedynie zawieszono.
Moim następnym pomysłem było czasopismo. Nazwałem je Stupid, w duchu Mad i Cracked. Na okładce umieściłem wizerunek chłopaka podobnego do mnie - z wystającymi zębami, dużym nosem, trądzikiem i w czapce baseballowej na głowie. Sprzedawałem je w szkole po 25 centów, co stanowiło dla mnie czysty zysk, gdyż kopiowałem je za darmo
©
Trudna Droga z Piekła
Ąie<ly f.yfrm loAaAirm