starszych podoficerów”. Uporawszy się z problemem morale i organizacji, „ladzie ci -zanotował Carroll - skupili wokół siebie pozostałości własnych kompanii oraz wszystkich znajdujących się w pobliżu”7. Fakt, że istniał „problem morale”, potwierdzają źródła oficjalne8. Utrudniało to proces reorganizacji.
Doskonale pamiętam, jak chwyciłem swój nóż i kłułem nim ludzi w plecy, żeby sprawdzić, czy żyją. Jeśli żyli, kopałem ich i mówiłem: „Ruszamy! Później zdałem sobie sprawę, iż niektórzy z nich żyli, ale nie odwrócili się -poprostu zgrozaP
Dowódcy powoli lecz skutecznie zmuszali ludzi do działania. O 07.25, jak wynika z niemieckich raportów, w kilku miejscach żołnierze amerykańscy sforsowali cienką linię obrony przybrzeżnej. „Oficerowie i podoficerowie zebrali ludzi - wspominał Carroll - może 25 lub 50, i zaczęli obchodzić całą plażę. Myślę, że ta grupa dowódców uratowała sytuację na plaży «Omaha»”10. Ale potrzebne było również coś bardziej namacalnego.
Około 08.00 kilka niszczycieli podeszło do brzegu, aby na własną odpowiedzialność otworzyć ogień do zidentyfikowanych celów. Komandor James Semmes na pokładzie niszczyciela „Frankford” wspominał:
Uświadomiwszy sobie z uczuciem pustki w żołądku, że stanęliśmy w obliczu totalnej klęski, opuściłem wyznaczony obszar i podpłynąłem tak blisko do brzegu, jak się dało, aby nie zaryć w dno. Ta dodatkowa mila zapewniła nam lepszą widoczność (...). Mój oficer artylerii wypatrzył przez teleskop bunkry, gniazda karabinów maszynowych i inne cele (...). Zaczęliśmy strzelać.
USS „Harding” podszedł tak blisko, że uderzył kopułą sonaru - wystającą pół metra poniżej kilu - w dno11.
Główny problem stanowiła komunikacja pomiędzy okrętem a brzegiem. „Było to bardzo irytujące i przygnębiające - napisał komandor Marshall na pokładzie USS „Sat-terlee” - stać bezczynnie kilkaset metrów od plaży i patrzeć, jak nasze oddziały, czołgi, łodzie desantowe i pojazdy opancerzone ponoszą ciężkie straty i nie wystrzelić ani jednego pocisku, aby im pomóc”. Komandor Robert Beer z niszczyciela „Cormick” utracił łączność z grupą obserwatorów artyleryjskich na brzegu, ponieważ przełącznik ich nadajnika został przez pomyłkę przestawiony na ciągłe nadawanie. Chociaż grupa nie mogła odbierać wiadomości, z pokładu niszczyciela słyszano wyraźnie rozmowy na plaży.
Ich uwagi były bardzo szczegółowe i rzeczowe. Słyszeliśmy również gwizd kul z nieprzyjacielskich karabinów maszynowych nad dołem, który sobie w pośpiechu wykopali (...) ale, niestety, nie mogliśmy nic zrobić, aby im pomóc12.
W efekcie wykorzystane zostało jedynie około 20 % siły ogniowej niszczycieli.
Mimo to owe 20 % okazało się bardzo skuteczne i przyniosło natychmiastową ulgę. Porucznik Carroll, kryjąc się przed ogniem ze stanowisk na skałach, zaczął już podejrzewać, że „nigdy nie wydostaniemy się z tej plaży”. Nagle zobaczył, jak lśniące, szare kadłuby wybawców podchodzą do brzegu, ustawiając się tuż za linią przeszkód. „Potem krążowniki i niszczyciele otworzyły ogień”.