P. CHOMIŃSKA
I mimo to zaręczyłaś się.
JULIA
Tbteż to moje nieszczęście, że pozwoliłam się namówić do tego. Głupia byłam. Jak ja przez te dwa lata zmieni*; łam się. O czym ja wówczas myślałam! A przecież opierałam się.
A teraz we mnie wszystko się odmieniło... pozwól mi, mamo... bo teraz nie pozwolić mi chodzić do szkoły, to jest zabić mnie, zabić wszystkie moje sny złote... zabić moje marzenia... zabić moją młodość... zabić moją duszę!! Mamo... daj się przeprosić... bo teraz... bo te...raz... och!
Ja się zmienię, mamo, ja będę inna, ja się poprawię, będę cicha, ja będę posłuszna... tylko... mamo... tylko... tylko... o mój mocny Boże!
P. CHOMIŃSKA
Nie, Jula, to nie może się stać. Ja może i ustąpiłabym, ale mnie tego zrobić nie wolno. Przyjdzie czas, że mi będziesz wdzięczna za to. Do szkoły bezwzględnie nie pójdziesz.
Julia drgnęła
Szkoda czasu i pieniędzy. Bronikowi od dnia dzisiejszego wypowiadam dom.
Julia uśmiecha się gorzko
A te godziny teraz pójdą na zajęcie się domem, kuchnią. JULIA
Więc tak? Dobrze. Pójdę z domu, pójdę z domu! Niech się dzieje co chce. Choćbym miała trupem paść - nie poniżę się.
P. CHOMIŃSKA Zejdź mi z oczu! Precz!
Julia odchodzi
Jula! Proszę zawołać pana Jerzego, chcę z nim pomówić.,
Głowa na dłoni, oczy w jeden punkt.
Cesia idzie lękliwie; oczy spuszczone, fartuszek w ręce. Matka nie widzi jej. Zobaczyła
P. CHOMIŃSKA
A ty tutaj skąd?
CESIA
Nic, ja tutaj byłam.
P. CHOMIŃSKA
A, moja Cesiu! Tb nieładnie.
CESIA
Kiedy ja się bałam, proszę mamy.
Idźże sobie teraz.
Proszę mamy... Co?
P. CHOMIŃSKA CESIA
P. CHOMIŃSKA
CESIA
Niech mama Julci daruje. Ona już nigdy nie będzie. To nie ona malowała, to te przeklęte filistry.
P. CHOMIŃSKA
przytula ją do siebie; mówi przez Izy Idźże, dzieciaku, idź.
Odsuwa Cesię
CESIA z płaczem
A jak ona trupem padnie, to co?
P. CHOMIŃSKA
Ty kozo moja, pociecho moja.
45