292
Gasion Bacfmlard
Strach nie przychodzi z zewnątrz. Nie jest także zlepkiem wspomnień. Nie ma przeszłości ani fizjologii. Nic wspólnego z fiiozofią zamarłego tchu. Strach jest tu samym bytem. A więc gdzie się schronić, dokąd uciec? W jakie zewnętrze zbiec? W jakim schowku się ukryć? Przestrzeń jest tylko jakimś „przerażającym zewnętrznym wnętrzem'’.
A koszmar jest całkiem prosty, bo absolutny. Twierdzenie, żs koszmar rodzi się z nagłego zwątpienia w pewność wnętrza i wyraźnosć zewnętrza, byłoby intelektualizacją doświadczenia. To właśnie czasoprzestrzeń niejednoznacznego bytu przedstawia nam Michaux jako a priori istnienia. Umysł utracił swą geometryczną ojczyznę, a dusza unosi się w tej niejednoznacznej przestrzeni.
Można, rzecz jasna, zatrzymać się przed progiem takiej poezji. Filozofie trwogi pragną mniej uproszczonych zasad. Nie przywiązują wag: do działalności ulotnej wyobraźni, l&łńcwaz pisaii o trwodze na długo przedtem, nim obrazy wzbudziły ją w samym sercu bytu. Filozofowie narzucają sobie trwogę i nie dostrzegają w obrazach nic poza przejawami jej przyczynowości. Nie interesują się przeżyciem obrazu. Zadaniem fenomenologii wyobraźni powinno być uchwycenie ulotnego istnienia. Właśnie fenomenologia pomnaża swą wiedzę nawet w przypadku krótkości obrazu. Jest wręcz uderzające, że metafizyka powstaje tu na poziomie obrazu, na poziomie obrazu mącącego pojęcie przestrzeni; pojęcie to, jak to się uważa potocznie, potrafi łagodzić niepokoje i przywrócić umysłom obojętność wobec przestrzeni, która nie musi być miejscem tragedii.
Co do mnie przyjmuję obraz poety jak szczyptę doświadczalnego szaleństwa, jak ziarno wirtualnego haszyszu, bez którego nie można przestąpić progu królestwa wyobraźni. A jak można przyjąć inaczej obraz wyolbrzymiony, jeśli nie wyolbrzymiając go jeszcze bardziej, czyniąc wyolbrzymienie swoim własnym? Od razu pojawia się zysk fenomenologie?.-:iy: gdy wyolbrzymiamy to. co już jest przesadzone, mamy istotnie pewne szanse nie ulec nawykowi redakcji. 5X jaśnie w przypadku obrazów związanych z przestrzenią znajdujemy się w sferze, gdzie redukcja jest łatwa, zwyczajna. Zawsze znajdzie się ktoś, kto pragnąc umknąć trudności zmusi nas, gdy mowa o przestrzeni, czy to w przenośni, czy nie, do przyjęcia jako punktu wyjścia przeciwstawieniu wnętrza i zewnętrza. F.edlikciu jest łatwa, ale wyolbrzymienie jest o wicie bardziej interesujące z punktu widzenia fenomenologii.
Problem, który poruszamy, wydaje się bardzo dogodny dla zaznaczenia przeciwieństwa redukcji refleksyjnej i czystej wyobraźni. Interpretacje psychoanalityczne, chociaż niewątpliwie bardziej liberalne od klasycznej krytyki literackiej, posługują się schematem redukcji. Tylko fenomenologia umieszcza się z zasady przed wszelką redukcją, by badać, poddawać doświadczeniom psychologiczny sens obrazu. Dialektyka dynamizmu redukcji wyolbrzymienia może rzucić światło na uialektykę psychoanalizy i fenomenologii. Oczywiście, to fenomenologia odsłania nain rzeczywistość psychiczną obrazu. A zatem niech nasze zdziwienie zmieni się w podziw. Zacznijmy podziwiać. Stwierdzimy potem, czy trzeba będzie opanować nasze rozczarowanie przy pomocy redukcji. By wykorzystać ten aktywny podziw, wystarczy dać się unieść impulsowi wyolbrzymienia. Czytam i odczytuję ponownie fragment poematu Michaux, przyjmuję go jako wyraz fobii przestrzeni wewnętrznej, jak gdyby dalecy wrogowie znajdowali się już w tej maleńkiej komórce, jaką jest przestrzeń wewnętrzna. U Michaus kiaustrofobia i agorafobia sąsiadują ze sobą. Zadrażnił granicę między wnętrzem i zewnętrzem. I tym samym zniszczył, z punktu widzenia psychologii, leniwą pewność intuicji geometrycznych, przy pomocy których psycholog chciał rządzić przestrzenią wewnętrzną. W dziedzinie przestrzeni wewnętrznej nawet dla przykładu nie można zamknąć, nałożyć na siebie pojawiających się wciąż