300 Gitsion Uaclielar.l
owa pozostawione przez poetów. W utworze On boivau les loups {Gdzie piją miki) Tristan Tzara pisze:
Um lenta humiliia penbire dam la chambre Oui habite en moi dam la paums du repos.
[Powolna pokora wkracza do pokoju Który mieszka we mnie w dłoni spoczynku. ]
By odczuć oniryzm tego obrazu, trzeba zapewne znaleźć się najpierw „w dłoni spoczynku”, to znaczy skupić się, zawrzeć w spoczynku, będącym dobrem, które „mamy zawsze pod ręką”. Wówczas ogromna krynica prostej pokory, która znajduje się w cichym pokoju, wtacza w nas swe wody. Wnętrze pokoju staje się naszym wnętrzem. I przeciwnie, przestrzeń wewnętrzna staje się tak spokojna, tak prosta, że skupia się w niej cała cisza pokoju. Pokój jest aż do głębi naszym pokojem, pokój jest w nas. Nie widzimy go już. Już nas nie otacza, nie ogranicza, bo znajdujemy się w głębi jego spoczynku, którego nam udzielił. I wszystkie dawne pokoje nakładają się na ten pokój. Jakie to wszystko prosie!
W innymi fragmencie, jeszcze bardziej zagadkowym dla rozsądnego umysłu, ale równie prostym d!a tych, którzy są wrażliwi na topoanalityczne odwrócenia obrazów, Tristan Tzara pisze:
Le mar che du soleil est enire daru la chambre Et la chambre daru la tete bourdounaiite.
[Orszak słoneczny wtargnął do pokoju A pokój do głowy pełnej brzęczeń.]
By przyjąć ten obraz i zrozumieć go, trzeba usłyszeć len osobliwy szmer słońca, które wpada nagle do pokoju, gdzie jesteśmy sami; to prawda, pierwszy promień słońca rzeczywiście uderza o ściany. Usłyszy te dźwięki także i ten, kto wie, że każdy promień słoneczny przenosi roje pszczół.
Ł zatem wszystko jest brzęczeniem i głowa staje się ulem pełnym dźwięków słonecznych.
Ha pierwszy rzut oka obraz Tzary wydawał sic przeładowany surrealizmem. Ale jeśli go jeszcze wzbogacimy., zwiększymy jego ładunek obrazowy, jeśli przekroczymy granice krytyki, i to wszelkiej krytyki, wówczas wkroczymy naprawdę Jo surrealistycznego dziania się czystego obrazu. Jeśli skrajność obrazu okaże się skuteczna, komunikatywna, to dlatego, że punkt wyjścia był dobry: pokój rozsłoneczniony brzęczy w głowie marzyciela.
Psycholog powie zapewne, że nasza analiza ogranicza się do opisania śmiałych, a może nawet zbyt śmiałych „skojarzeń”. Psychoanalityk zechce, być może, „zanalizować” tę śmiałość zgodnie ze swoim zwyczajem. Obaj spróbuje odnaleźć przyczyny i racje tego obrazu, jeśli uznają go za „symptomatyczny”. Fenomenolog rozważa rzecz inaczej; przyjmuje obraz takim, jakim jest, jakim go stworzy! poeta, i próbuje go sobie przyswoić, pożywić się tym rzadkim owocem: rozwija obraz do granic możliwości swojej wyobraźni. Mimo że nie jest poetą, próbuje odtworzyć dla siebie akt twórczy i jeśli to możliwe, kontynuować wyolbrzymienie. Wówczas skojarzenia nie są już c/.ymś napotkanym przypadkowo, narzuconym. Są poszukiwane, upragnione. Są tworem poetyckim, specyficznie poetyckim. Są sublimacją pozbawioną całkowicie obciążeń organicznych czy psychicznych, z których chcieliśmy się wyzwolić, czyli tym, co nazwaliśmy we wstępie czystą sublimacją.
Oczywiście, nie przeżywa się takiego obrazu codziennie w ten sam sposób. Z punktu widzenia psychiki obraz nigdy nie jest obiektywny. Inne komentarze mogłyby go przedstawić inaczej. By go przeżyć, trzeba się ponadto znajdować w szczęśliwych chwilach nadwyobraźni.
Gdy raz zaznamy łaski nadwyobraźni, odczuwamy ją w obliczu najprostszych obrazów, dzięki którym świat zewnętrzny