Śniegu całe mieszki.
Czas się bawić w śnieżki.
Ulep Jasiu, ulep, śnieżno - białą kulę.
Są na śniegu dzieci Rzuć kulą, niech leci Kula poleciała Za kołnierz Michała. Michał kuli szukał śmiał się do rozpuku Znalazł za kołnierzem Topniejący śnieżek
Dla rozgrzewki skoczył Sam kulę utoczył Rzucił śnieżną kulę I trafił w kaptur Julę. Jula szuka kuli Marszczy się i kuli śmiech dzwoni, śnieg świeci Weselą się dzieci.
Jula na kapturze Ze śniegu ma różę A to wszystko dała Zima śnieżnobiała.
Mróz, śnieg, nastała zima.
Ptaszyna z głodu ledwie wytrzyma.
Nie ma też w polu dla niej żywności A więc u ludzi prosi litości.
I pod okienkiem stoi w pokorze Dajcie dziateczki co które może. Biednej ptaszynie niewiele trzeba.
■
Trochę ziemniaków, okruszyn chicha.
A my też za to was pokochamy Bo my też dobre serduszka mamy.
teraz moja wola!
Nos czerwony, groźna mina kij lodem okuty,
Czapa z śniegu biało sina, idzie srogi luty.
Idzie borem, trzaska w ręce,
że aż skrzypią drzewa.
Na polanie wyją wilki,
a on się zaśmiewa.
Hu, ha! Będzie jeszcze zimniej!
Wichry ruszą W pole!
Aż ptaszęta się ukryły,
przed lutym w stodole.
I świergocą tam nieśmiało, że może od c^zieci
Jaka chleba okruszyna
lub ziarnko im zleci.
A tam luty się zakrada
do chat ludzkich bli
Tylko straszy go śpiew dziec i jeszcze ognisko.
Tego ognia na kominie to się luty boi
Przed ogienkiem na komini ni chwilki nie stoi. Szumi z gniewu zawieruch* leci w lasy, w pola Teraz moje panowanie