nie z 5 dkg miodu (40 Pf. strucel, 14 Pf. miód). Ludziska cieszyli się jak nigdy. Białego pieczywa nie ma już bowiem w getcie od zeszłego lata. Gorsze jest jednak to, że obiady w kuchniach są okropne, albowiem w getcie nie ma w ogóle kartofli, warzyw i kaszy. Jest nieco grochu, nieco mąki pszennej i jakichś płatków jęczmiennych i z tego preparuje się „zupy”. Na litr wody przypada około 7 dkg „ciał stałych”. Od czasu do czasu widać też kiszoną kapustę. Jedyne, co pociesza, to to, że pola dojrzewają, a urodzaj ponoć w tym roku wspaniały. Oby też tak i w dobre wieści obfitowały tegoroczne żniwa!
Poniedziałek, 14 lipca
Niemcy zajęli już Witebsk. Marsz ich jest wprawdzie bardzo wolny, ale mimo to posuwają się ciągle naprzód. Już mnie znów zimowe nastroje poczynają ogarniać, gdy sobie przypomnę, że wojna się przedłuża. A tu, u diabła, wszystko już na wyczerpaniu, przede wszystkim zdrowie. Czuję, że druga zima w getcie to już nie dla mnie.
Wtorek, 15 lipca
Wyszła dziś, po dość długiej przerwie, „Gettocajtung”. Rum-kowski pisze, żeby składać długie, stare palta i kapoty, które będzie przerabiał na zimę na kurtki, a z obciętych kawałków uszyje nowe palta dla biednych. Więc ten znów poważnie mówi o zimie i zdaje mi się, że ma rację. Rozdają już zasiłki, ale my jeszcze nie dostaliśmy. Ojciec znów zaczął pracować, tym razem jako pomocnik malarza. Co jak co, ale lenistwa mu zarzucić nie można. Rad by wszystko uczynić dla zapewnienia nam chleba. Ale cóż, kiedy nie ma szczęścia. Mama też na razie pracuje. Może uda jej się zostać na posadzie. Byle nie dać się zepchnąć, nie zginąć.
Środa, 16 lipca
Od kilku dni nie ma żadnych zwycięstw niemieckich. Znów otucha zakrada się z wolna do serc gettowian i w połączeniu z odrobiną fantazji rodzą się najśmielsze przypuszczenia i plotki. Stany Zjednoczone są już prawie zupełnie (!) na stopie wojennej z Niemcami, Anglia bombarduje, na froncie żadnych „zajmowań”, więc może rzeczywiście jakoś krucho u Niemiaszków? Ale zdaje mi się, że to wszystko tylko pobożne życzenia Żydów. Co rzeczywiście się dzieje, nikt nie wie.
Czwartek, 17 lipca
Przyszła już dziś do szkoły Majerowiczówna. Wczoraj „król” 74 był na Marysinie i udało się, gdy był „gut gelaunt” 75 wyjednać u niego zgodę na powrót do szkoły wyrzuconych nauczycielek. Kupiliśmy Majerowiczównie bukiet, który bardzo ją wzruszył. W ogóle widać, że jest bardzo wzruszona i zadowolona, że mogła powrócić do szkoły, ale naturalnie nie powróciłaby za każdą cenę... Lecz bezpłatne „ułaskawienie” chętnie przyjęła. Nareszcie ruszymy z miejsca z fizyki, z której jesteśmy strasznie zaniedbani. A Niemcy ciągle idą naprzód! Piszą nawet o odparciu rosyjskich kontrataków. Więc może coś?...
Piątek, 1S lipca
Znów zwycięstwo! Zajęli Kiszyniów. Piszą też dzisiaj, że Rosjanie gonią ostatkiem sił. Widocznie u nich samych tak jest rzeczywiście, bo podobno liczba ofiar jest wprost niewiarogodna.
Niutek wziął mnie dziś na rozmowę i zanalizował mój oziębły stosunek do pracy. Wytłumaczyłem mu już po raz drugi, że praca partyjna nie jest moim głównym celem ni zadaniem, że o ile nie pracuję teraz wydatnie, to dlatego, że pracy nie ma, a tworzenia warunków dla niej nie uważam za moje zadanie. Rozmowy nie skończyliśmy. Dokończymy ją dopiero w niedzielę.
Sobota, 19 lipca
Dziś wypadł dzień wydawania chleba, a ponieważ jest sobota, więc wydają dopiero po południu, a myśmy dostali o 6 wieczorem. Cały dzień, oprócz trochę wody (zupy) z kuchni, nic nie jadłem, a brak zup szkolnych dokuczał mi tak uporczywie, że myślałem, ze padnę. Coraz trudniej mi jest głodować. Dawniej mogłem cały dzień nie jeść i jakoś się trzymałem, a teraz to jestem zupełnie kapeć A Niemcy znów idą dalej. Zajęli już Smoleńsk. Na jutro widocznie chowają też coś do napisania, że wzięli. Przecież nie-
61