142 Zawisza Czarny Juliusza Słowackiego
okresu - nieukończenie dramatu. Czasami zresztą nie pisze się o Zawiszy Czarnym jako o dramacie nie ukończonym - czy, wedle określenia jednego z pierwszych wydawców tekstu, Józefa Hieronima Richtera, „dramacie nie wykończonym”1, co piszącemu te słowa wydaje się stosowniejsze - ale wręcz jako o „fragmentach” lub „pomysłach dramatycznych”. Stykając się z tym dziełem, tak imponująco rozległym, dzisiejszy odbiorca również dostrzega wielkość zamysłu, jego ograniczoną czytelność i rozchwianie, wewnętrzną niepewność. Wielopostaciowość, wielowariantowość rozmaitych segmentów dzieła i jego brulionowa, gorączkowa postać sprawiają na koniec, że - co znów podkreśla Małecki - traktuje się dramat Słowackiego tak jak jego bohatera: jako konstrukcję potężną, a ułomną. Jako twór ogromnego wysiłku, który posiada moc i różnorakie walory duchowe - lecz jest przecież nieprzewidywalny i na poły szalony.
Bywa więc Zawisza Czarny często kwitowany jedynie życzliwą wzmianką, lecz nawet profesjonalny czytelnik, przez wzgląd na powyższe przypadłości tekstu, w orbitę swych prac go nie włącza.
Choć znów zapewne ta opinia w części przynajmniej może zostać uznana za niesprawiedliwą. Jeśli wiadomo, że wybitne i wielkiego twórcy dzieło literackie posiada tajemnicę - to tajemnicę Zawiszy Czarnego próbowano jakże często rozwikłać za pomocą działań arytmetycznych. Liczono ułamki i sprowadzano je do wspólnego mianownika: dwie, cztery, a może trzy redakcje dramatu? Ułamki są piętrowe - co aż nadto widoczne - lecz często kwalifikowano je jako ułamki niewłaściwe: „ani całości, ani ciągu”, „myśl głęboka, ale pracująca pod brzemieniem czegoś chorobliwego” czy, jak u Kleinera, „zstąpienie z terenu etyki na teren psychopatologii”.
Troska o wspólny mianownik - skupienie uwagi na linearnym, fabularnym porządku utworu - może sprawić, że sprzed oczu czytelnika ginie coś, co w Zawiszy Czarnym może najbardziej uderzające: wartość „licznika”, wręcz olśniewająca chwilami poetycka uroda tekstu. To istotnie wielka pokusa, kiedy mówi się o walorach dramatu Słowackiego, sięgnąć po środek stosunkowo najprostszy: wziąć zapomniany - może zapoznany, może przeoczony fragment i postawić go przed słuchaczami. Ułamek taki choćby, jak „rzut pierwotny” (przyjmuję ustalenia Kleinera) fragmentu rozmowy Ławry z dziadem Filistynem:
143
ANDRZEJ KOTOŃSKI STRATEGIA PAJĄKA
FILISTYN
Wczoraj, gdy gwiazdy zaczynały spadać, Ja ich nic widzę... ale słyszę w locie,
A kiedy słyszę szelest... widzę w złocic, Niby aniołów setka i tysiące,
Tc wielkie srebrne gwiazdy spadające...
A kiedy widzę... to, na jasne rany Chrystusa, widzę otwarte kurhany, Anielskim skrzydłem ich poodmykane,
I skarby jakieś w ziemi zakopane:
Złoto i srebro znów na złota warście,
I znowu złoto, i brylantów garście,
I znowu kurhan drugi za kościołem,
I na nim anioł, i znów za aniołem Kurhan, i anioł...
ŁAWRA
Ach, jestem w obawie,
Czyja nie umrę... nim anioły...zlecą;..
[DW, XII2, 507]
Ten cytat - akurat doprawdy niewyszukany, bo nie jakoś skrzętnie wyszukiwany i bo to jeszcze ten „prosty Słowacki mistyczny” - prócz tego, że przypomina
0 „brylantowej imaginacji” poety, ma jeden walor: wprowadza w spectrum niniejszych rozważań figurę anioła. A w Zawiszy Czarnym to trop arcyistotny. W tym dramacie przecież ciągle w kimś objawia się anioł; w istocie można powiedzieć, że jest lo poemat o duszy anielskiej. I o anielskiej Polsce, Polsce idealnej, która w postaci konnego husarza jawi się obserwatorowi już w pierwszej scenie dramatu: „... piękna jak sen... a skrzydlata zawsze jak modlitwa... przez ludzi tu na ziemi napisana...” (DW, XII2, 361).
Zawisza Czarny jest utworem niezwykłym - nawet jak na późnego Słowackiego. Ale też w pewnym sensie można go nazwać wzorcowym. To - by strawestować znane określenie Wacława Kubackiego użyte w stosunku do Mickiewiczowskich Dziadów - dramat arcyromantyczny przez swą zawartość. Amalgamat toposów, motywów
1 konwencji tak licznych i różnorodnych, równocześnie ogólnoromantycznych i swoiście polskich (i, dodajmy, własnych Słowackiego), jak doprawdy niewiele dzieł z epoki.
Bo czegóż tu nic ma! Rycerskie średniowiecze i lata walk z Krzyżakami, Tatarami i Turkami - ta przez romantyków ukochana „przeszłość zbrojna w stal, powiewna rycerskimi pióry”. Surowa Północ - i niepokojący tajemniczy i zmysłowy Orient, ten ostatni wprowadzony głównie przez pyszną postać Manduły-Zorainy, a wszystko
L.
i
ŚS
i i
Cyt. za wstępem do: J. Słowacki, Zawisza Czarny, oprać. J. Kleiner i Wł. Florian piz.y współpracy J. Pelca (Dzielą wszystkie, t. XII cz. 2; dalej DW, XII2). Tu: DW,
X112, 289.