na dtużej. Są pierwsze ryby - oczywiście rapy, najszybsze i nietrudne do namierzenia wiślane ryby. Trafia się jedna trójka i kilka mniejszych. Rzeźbimy na ciężko, ale bez większego rezultatu, choć twarde dno i głębokość sięgająca 7 metrów wróżą spotkanie z wąsatym lub z dużym sandaczem.
nurt bije w lewy brzeg - przepiękna woda z zatopionymi drzewami i rynną ograniczoną od strony wody pasem głębokich przykos. Można tu spędzić nie nudząc się kilka dni. Co kilkadziesiąt metrów miejscówka dla łowców okazów. Płyniemy dalej, obiecując sobie powrót małą łódką, gdyż możliwości łowienia z brzegu są tu mocno ograniczone. Czasem przez 100 - 200 metrów nie widać ani jednego miejsca dogodnego dla brzegowego spin-ningisty. Wszędzie „sajgon” i to kolczasty, nieprzyjazny. Płyniemy dalej. Annopol wyleczył nas z lekkiego łowienia. Na kleniowe przelewy szkoda czasu, skoro dość jest pachnącej grubą rybą.
Już po pierwszym dniu wiadomo, jaki sprzęt należy przygotować na wiślane spływy. Jeden średniej mocy spinning boleniowy z dobrą żyłką 0,201 dobrą gumą. Ten kij musi być zawsze gotowy do strzału, aby można było zdjąć żerującego bolenia bez rzucania kotwicy. Zwykle wystarcza pierwszy, czasem drugi rzut. Tylko Jacek nie ma szczęścia. Głośno analizuje swoje niepowodzenia, czym sprawia nam wielką frajdę. Trzeciego dnia spływu, po złowieniu przez nas kilkudziesięciu boleni dokonuje epokowego odkrycia mówiąc - „To polega tylko na tym, żeby wiedzieć gdzie rzucić”. I ma rację, Z łodzi żerujące bolenie łowi się w pierwszym, najpóźniej w drugim rzucie - pod warunkiem, że ten rzut oddamy w dobre miejce...
Drugi kij to średni, 30-40 gramowy zestaw z 20-funtową plecionką i metalowym przyponem - podstawowe narzędzie do szukania sandaczy przy burtach, opaskach i na przykosach. Trzeci, to ciężka sumówka 100-150 g wyrzutu, kołowrót mieszczący 150 metrów 80-funtowej plecionki i zapas odpowiednich przynęt, czyli gumy z obciążeniami 30-80 gramów, oraz głęboko-chodzące woblery. Nie zdarzyło się, by ten zestaw okazał się niewystarczający.
Spływowa praktyka nauczyła nas jeszcze jednego. Jeśli w dobrym miejscu
Tę taktykę spływu narzuca trochę brak czasu. Gdybyśmy mieli go więcej, warto byłoby obłowić dokładniej bardziej interesujące burty zwłaszcza odkosy, czyli miejsca, gdzie nurt zostaje odbity przez
i