*** „Bronek chciał otworzyć drzwi. Przysuwa do nich krzesło. Zatrzymuje się i odpoczywa, ale nie prosi o pomoc. Krzesło jest ciężkie, włożył w to wiele wysiłku. Teraz szarpie na przemian za jedną i za drugą nogę. Krzesło przesuwa się wtedy wprawdzie dużo wolniej, ale jest to dla niego łatwiejsze do wykonania. Krzesło stoi już bardzo blisko drzwi. Bronek myśli, że teraz uda mu się już otworzyć drzwi, wspina się na nie i stoi. (...) Chwieje się niepewnie, jest przestraszony, schodzi na dół, przysuwa krzesło tuż pod drzwi, ale za daleko od klamki. Druga próba, również nieudana. Ani śladu zniecierpliwienia. Wysila się dalej, tylko przerwy na odpoczynek są coraz dłuższe. Bronek po raz trzeci wspina się na krzesło; jedna noga do góry, chwyt ręką, podparcie się na kolanie - próbuje utrzymać równowagę; nowy wysiłek, ręka obejmuje kant, chłopiec leży na brzuchu; znowu przerwa, przesuwa całe ciało do przodu, klęka, stopy zaplątały mu się w szerokich nogawkach spodni, po chwili wstaje (...).
Wszystkie siły mięśni i cała inteligencja muszą zostać wykorzystane, by mógł chwycić za klamkę. Teraz drzwi są otwarte - Bronek głęboko wzdycha. (...) Jeżeli potraficie zrozumieć radość dziecka i jego zapał, wtedy nie będzie dla was zaskoczeniem, że przyjemność płynąca z przezwyciężonej trudności, osiągnięty cel, odkryta tajemnica sprawiają dziecku ogromną radość, triumf i uczucie szczęścia, że jest ono samodzielne i że panuje nad swoim otoczeniem i światem przedmiotów”.
Przykład ten omówiłam ze studentami pedagogiki społecznej podczas jednego z wykładów. Po przeczytaniu tekstu kilka osób odczuwało zniecierpliwienie i pragnienie, by jak najszybciej udzielić dziecku pomocy, to znaczy otworzyć mu drzwi. Inni pytali krytycznie, kiedy dorosły ma w życiu codziennym tyle czasu, by poświęcać go dziecku. „Zbyt dalekie od rzeczywistości!”- stwierdził jeden ze studentów. Miał on rację, ponieważ to my dorośli ustanawiamy miarę czasu i rzadko pozwalamy się „uprowadzić” dziecku w świat jego własnego rytmu życia. Dzieci potrzebują wiele czasu na wypróbowywanie nowych umiejętności i zdolności. Dorośli z innym poczuciem czasu ingerują w działania dziecka już choćby dlatego, że nie mają dość cierpliwości, albo też nie wierząc w możliwości dziecka podsuwają mu gotowe rozwiązania danego zadania.
„Zrób to szybciej!”, „Pospiesz się!” Jak często słowa takie kierujemy do dziecka... Jego poczucie czasu jest zupełnie inne niż nasze. Tak długo, jak dzieci nie potrafią odczytać godziny na zegarze, czas się dla nich nie liczy.
Według naszego rozumienia dzieci marnują mnóstwo czasu, ponieważ robią wszystko zbyt wolno, zawsze się ociągają.
Jeżeli dokładniej przyjrzymy się temu „ociąganiu”, wtedy stwierdzimy, że dzieci rozkoszują się przypadkowością, wszystko ma dla nich charakter wyzwania, żądają szukania odpowiedzi. Dzieci żyją chwilą, nie istnieją dla nich granice czasu.
My uważamy, że to nierozsądne. Dorośli kierują się w o wiele większej mierze niż dzieci zewnętrznym czasem. Nasze godziny, nasze dni, tygodnie, kalendarze ... Dla dzieci wszystko to jest nieważne. Nie żyją one według zegara, lecz według ich wewnętrznego czasu, według tego, co dzieje się w ich duszy, co jest istotne w danym momencie. Być może moglibyśmy ponownie nauczyć się od dzieci odczuwania sprzeczności pomiędzy zewnętrznym i wewnętrznym czasem, co pomogłoby nam kierować się częściej tym drugim.
*** Przykład:
Podczas spaceru z trzyletnią Dominiką ojciec i córka wciąż się zatrzymują. Tutaj można podziwiać dżdżownicę, tam podnieść kasztan, a kilka kroków dalej zachwycać się kolorowym liściem. Trenowanie spostrzegania bliskiego otoczenia, szczegółów i wyjątkowych zjawisk możliwe jest dla ojca tylko dlatego, że dopasował się on do wolniejszego rytmu dziecka. Inaczej niż zwykle, kiedy ciągnie za sobą córkę podczas zakupów i woła: „Pospiesz się, chodź już, no szybciej” - tym razem nastawił się na jej poczucie czasu, na zbieranie nowych doświadczeń i dostrzeganie specyficznego, wewnętrznego czasu dziecka.
Wspólnota, sympatia i kreatywność rozwijają się w powolności, a nie w pośpiechu. Tylko dzięki respektowaniu osobowości dziecka, które ma inne tempo, inny rytm życia, może dojrzewać wszystko emocjonalne i irracjonalne. Dokonuje się to raczej w opóźnieniu i spowolnionej perspektywie, jakiej możemy doświadczać na co dzień z dziećmi.
Na szczęście dzieci już bardzo wcześnie posiadają silną wolę, dzięki której udaje im się tak wpłynąć na dorosłych, by nastawili się oni na ich poczucie czasu.
— 75 —