Ksiądz Jerzy Popiełuszko odprawia swą ostatnią mszę świętą.
Bardzo głęboko przeżyłem pobyt ks. Jerzego Popiełuszki w parafii Św. Polskich Braci Męczenników, której od 1976 r. jestem proboszczem. Przeżycia te pogłębiają fakty, które miały wtedy miejsce. Sądzę, że gdyby nie te wydarzenia, które miały tu miejsce i tragiczna śmierć księdza Jerzego, pobyt ten byłby raczej mało znaczącym epizodem w życiu parafii. Stało się jednak inaczej, pobyt w Bydgoszczy stał się początkową stacją „Krzyżowej Drogi” kapelana „Solidarności”, drogi zakończonej w nurtach tamy we Włocławku. Czyż nie jest znamienną rzeczą, że ta swoista „droga” rozpoczęła się w kościele Świętych Polskich Braci Męczenników.
O księdzu Jerzym Popiełuszce słyszałem nim przyjechał jeszcze do Bydgoszczy, wiedziałem o tym, ze jako kapelan „Solidarności” blisko jest z ludźmi pracy, ze głosi pełne refleksji kazania w czasie Mszy Świętych sprawowanych za Ojczyznę w Kościele Św. Stanisława w Warszawie. Informacje moje te ze źródeł działaczy „Solidarności”, przyznaję dziś, były jednym ze źródeł, ale było niestety i drugie źródło - ówczesna prasa, a w niej dość częste napastliwe artykuły rzecznika rządu stanu wojennego p. Urbana.
Księdza Jerzego zaprosił w moim imieniu do Bydgoszczy niestety nieżyjący już dziś ks. Jerzy Osiński. To on spotkał ks. Popiełuszkę w Częstochowie w czasie Pielgrzymki Ludzi Pracy we wrześniu 1984 r. Tam już ustalono datę przyjazdu ks. Jerzego do Bydgoszczy na dzień 19 października. Datę tę wybrano dlatego, że od tzw. „Wydarzeń Bydgoskich” każdego 19 dnia miesiąca w kościele na Wyżynach (który esbecja nazywała „kościołem na górce”) sprawowano Mszę Św. w intencji Ojczyzny. Msza ta zresztą sprawowana jest do dnia dzisiejszego.
Kiedy nadeszła tragiczna wieść najpierw o zaginięciu, a potem o śmierci ks. Jerzego to wszystko co stało się w Bydgoszczy, co wydawało się normalnym przejawem życia religijnego (bo przecież była to wizyta kapłana, który modlił się w kościele), teraz nabrało innego znaczenia i spojrzenia na postać księdza Jerzego. Wielu ludzi w Polsce, a może i na świecie, zaczęło zadawać sobie pytanie, kim właściwie był ksiądz Jerzy? Jak daleko sięga zło ludzi władzy w Polsce? Oczywiście te pytania zadawałem i zadaję sobie, ponieważ im bardziej dochodzą do mnie fakty do mnie fakty z życia ks. Jerzego, ten obraz staje się bardziej klarowny, a może i tak czysty, że dotyka człowieka świętego.
Z księdzem Jerzym pamiętnego dnia 19 października 1984 roku przebywałem w sumie może około dwóch z siedmiu godzin, które spędził w parafii. Ale ten krótki czas jego pobytu w Bydgoszczy pozwolił na inne spojrzenie na niego i inny obraz tego człowieka, niż ten, jaki rysowała komunistyczna prasa. Już pierwsze spotkanie ukazało mi człowieka skromnego, oddanego całkowicie służbie ludziom pracy i gotowego dla swoich ideałów oddać życie. Szybko poznałem, że nie był to człowiek, któremu ówczesne środki przekazu nadawały miano politykiera podburzającego tłumy. To był kapłan czuły na prawdę i mający głęboką ufność, że to, co robi, jest dobre. To, co uderzyło mnie, to fakt, iż pomimo, że był chory i czuł się źle, chciał iść przed Mszą Świętą słuchać spowiedzi świętej dzieci, choć nikt go wcześniej o to nie prosił.
Z tego, co spostrzegłem, nie zależało mu na poklasku tłumu, a raczej uciekał do niego, lubił być sam. Choć to może prozaiczne, ale nie dbał o siebie - nie jadł żadnego posiłku w Bydgoszczy - „na siłę” przymusiliśmy by zjadł kromkę chleba z serem. I jeszcze jedno - nic ukrywał tego, że jest kapłanem. Z Bydgoszczy wyjechał w sutannie, w sutannie stroju kapłańskim był katowany i w tym stroju wrzucony w nurty tamy we Włocławku.
Osobiście jestem wdzięczny Bogu, że spotkałem na swojej drodze życia tego kapłana, że mogłem oglądać jego skupioną twarz, że mogłem z nim rozmawiać i choć trochę dotknąć jego kapłańskiej duszy. To wszystko sprawiło, że jestem głęboko przekonany, żc spotkałem kapłana świętego, niezależnie jakim uczyni go Kościół. Jestem przekonany, że ksiądz Jerzy był potrzebny wtedy Polsce i Polakom, bo to jego męczeńska śmierć ukazała jak daleko sięga zło w naszej Ojczyźnie, obnażyła do czego są zdolni ludzi, gdy zatracą swoje człowieczeństwo, a pochłonie ich tylko ideologia. Pozostaje dla mnie zawsze otwarte pytanie, dlaczego dramat śmierci księdza Jerzego rozegrał się po Mszy świętej sprawowanej w kościele o znamiennym tytule Świętych Polskich Braci Męczenników, który nadał mu inny wielki Polak - Kardynał Stefan Wyszyński.
Ks. Romuald Biniak
Proboszcz Parafii Św.
Polskich Braci Męczenników w Bydgoszczy
40