dwie to tylko Żydówki z dziećmi, bo większość mężczyzn wysiano na roboty. Pierwsza partia ma przybyć z Włocławka 92. Podobno zarządzono ostre pogotowie lekarskie, bo oczekuje się wśród wysiedleńców ofiar rozmaitych pogromów po drodze. Tymczasem w getcie artykuły żywnościowe dwukrotnie podrożały. Podobno ma być mniej chleba i kartofli. W kooperatywach wydają już tylko rację po 6 kg na rodzinę, a cofnięto dotychczasowy przydział 10 kg na osobę. Więc znów kompletny głód ma się zacząć?!
Czwartek, 25 września
Zabierają Marysin dla wysiedleńców. Mają przybyć jutro wieczorem. Z tej okazji skrócono rok szkolny. Jutro ostatni dzień nauki. Nowy rok szkolny ma się podobno zacząć 16 października. Nie wiadomo tylko, gdzie będzie szkoła. Bo na Marysinie już chyba nie. A wiemy już tak dobrze, co znaczy, gdy nie ma gmachu. Dość już miałem zeszłej zimy i wiosny. Oj, dosyć...
Piątek, 26 września
Dziś ostatni dzień szkoły. Ostatni dzień mego pobytu w gimnazjum. Zakończenie pewnego okresu w moim życiu. Jakie to dziwne, gdy się wspomni, że jeszcze przed chwilą było się uczniem gimnazjum, a już się nim nigdy w życiu nie będzie! Znów mnie „melancholia” ogarnia! Do diabła, tyle tu rzeczy świat przeżywa a takie głupstwo ma wzruszać. A jednak tak, wzrusza mnie, gdyż dotyczy mnie i rozpoczyna w moim życiu nową epokę. Czy epokę ucznia liceum — nie wiem. Tak się jednak zdaje i oby tak było!
Sobota, 27 września
Gdy szedłem dziś do szkoły na obiad (zupy będziemy nadal dostawali), widziałem kilka partii kobiet z Włocławka, które prowadzono do kąpieli. Wyglądają lepiej od naszych kobiet mimo obdarcia i biedy. Podobno nasze zupy nie wszystkim smakowały, a koniny wielu nie tknęło. Za dobrze ich przyzwyczajono! A wypadki ostatnich dni też chyba zbyt dużo ich nie nauczyły. W każdym razie los ich nie jest godny pozazdroszczenia. Przyszli tu dosłownie bez niczego. Nie wiadomo jeszcze, co będzie dalej.
Niedziela, 28 września
Straciłem już lekcję u mego idioty z pierwszej klasy, którą miałem przez całe lato. Został on najprawdopodobniej na drugi rok w pierwszej klasie, na skutek czego matka zrezygnowała nareszcie z dalszej edukacji i jako wysoko postawiona osoba w getcie oddała go bez trudności do wydziału metalowego. Została mi winna parę marek, które — jak przeczuwam — trudno będzie odebrać. Kazała przyjść w piątek. Lecz zdaje się, że i w piątek nie zapłaci.
Poniedziałek, 29 września
Chodzę na dwie, a właściwie, trzy lekcje, ktere mi pozostały, uczę się znów angielskiego i francuskiego, czytam i dochodzę z wolna do wniosku, że szkoły tak prędko nie będzie, o ile jeszcze w ogóle kiedyś w getcie będzie. Paru chłopców z naszej klasy zaczęło już pracować, inni mają zacząć, niektórzy będą terminować do różnych szopów i resortów, wszyscy zaś mówią o tej konieczności. Na Marysinie nasze domki będą lada chwila zajęte, przybywa bowiem nowa partia wysiedlonych i przysłano już dzisiaj rozkaz opróżnienia szkoły, co uczynili, naturalnie na rozkaz dyrekcji, uczniowie przybyli na obiad. Widoki na liceum stają się coraz niklejsze.
Wtorek, 30 września
Dziś Erew Jom Kipur 9S. Przybyła dziś do naszej byłej szkoły partia wysiedleńców z Lubrańca pod Włocławkiem i z Brześcia Kujawskiego. Wyglądają wspaniale, mają bagaże i opowiadają, że żyli wcale nieźle. Ciekawa rzecz, że absolutnie prawie nie znają tutejszych warunków i wykazują dość duży optymizm. Są nawet weseli i stroją sobie żarty. Są to kobiety w rozmaitym wieku, dziewczęta i starcy. Mężczyzn w sile wieku ani chłopców nie ma. Wszyscy są w obozach pracy. Mieszkańcy Lubrańca noszą trójkątną łatę na plecach, inni zaś duży „Magien Dawid”94 na lewej piersi. Jak widać, rozmaicie nas znaczyli95. Opowiadają, że przywieźli dużo żywności, ale ich żydowska policja okradła. Podobno kilku policjantów poszło już do więzienia. Obchodzą się z nimi w każdym razie jak z bydłem. Chorych, dzieci i starców odwieziono naturalnie do szpitali, sierocińców i domu starców. Reszta poniewiera się
83