Tylko, zamiast na czymś się skoncentrować, należy się rozproszyć. Jednak, nawet gdy całkowicie się rozproszysz, nie śpiesz się z tęsknotą. Najpierw usłysz w sobie dalekie wycie. Każdy Rosjanin potrafi usłyszeć to wycie, jest ono obowiązkową częścią jesiennego deszczu, zastrachanej, ufnej nędzy, markotnego, ponurego wyglądu. Jest takie stare słowopogost, które nastraja na dalekie wycie. Nic go nie zagłuszy - ani pieniądze, ani miłość. Ale to dopiero początek. Dziecinne kulfony tęsknoty. Nie odstrasz dalekiego wycia niepotrzebnym ruchem członków. Zamrzyj. Niechaj wycie się przybliży. Wówczas usłyszysz srebrne wycie. To jest już wycie przyzwoite, ale wciąż nigdzie się nic śpiesz. Srebrna tęsknota jest chroniczna, dożywotnia, pełnowartościowa. To skrępowanie ducha, udręka duszy, męczący smutek. Ale to wciąż jeszcze nie koniec. Musisz przywołać do siebie wycie złote. To dopiero jest wycie nad wyciami, bliskie, nieglośne. Dopiero wraz z nim wstąpi w ciebie złota tęsknota. Oddaj się jej nie jak kobieta, a jak człowiek umierający. Złota tęsknota to okres przedśmiertny. Zawiśnij między oboma światami jak przed śmiercią. Wchłoń w siebie całą złotą tęsknotę do końca.
Gdy patrzę na Aleksieja Matwiejewicza, Fiodora Maksymowicza, Larysę Władimirownę, Wasyla Michajłowieża, Dymitra Wasiljewicza, Irenę Nikanorownę, Zofię Iwanownę (jeśli jeszcze żyje), dyskdżokeja Eleonorę, na mojego mechanika Wołodię i na stróżów z garażu „europejskim spojrzeniem" - wydaje mi się, że są pokrakami.
A wystarczy, że spojrzę na nich po rosyjsku żadne z nich pokraki.
I tak sobie żyję - to pokraki, to nie pokraki.
W innych krajach ludzie nic plączą się pod nogami. Zwykle są przyjemni w kontaktach. Nie mówię o Berlinie czy Nowym Jorku - tam mają swoje problemy - ale z zasady zachodni ludzie nie są agresywni. A przede wszystkim - rozumiem ich na poziomie codzienności. Też jestem zwolenni-kicm francuskich rogalików z konfiturą mordową na śniadanie. Powiem więcej - należę do tych ludzi. Cenię ich powłokę cielesną i znaczeniową. Podoba mi się. jak się ubierają. Mają gust.
Ofrancuzilem Rosję i zruszczyłcm Paryż. Tego. co w sobie noszę, w rzeczy samej nie ma. Wymyśliłem oba światy. Skrzyżowałem je w sobie. Najprawdopodobniej jestem właśnie tym rosyjskim Europejczykiem, który nie jest ani Europejczykiem, ani Rosjaninem.
Uzyskałem to, czego się nie uzyskuje. Czy można mnie zaliczyć do udanych hybryd? Utraciłem poczucie kryteriów absolutnych. Ponieważ te dwa światy nic pokrywają się ze sobą. odczuwam niestabilność moralności.
Tamtych odbieram jako swoich i radzę sobie z nimi, ale i Rosjan odbieram jako swoich i też (choć gorzej) radzę sobie t nimi. Na skrzyżowaniu Montparnasse i Raspail jestem swój. tylko nie wiadomo dla kogo. Chcę mieszkać w obu domach. W jednym święcie jest mi za ciasno. Potrzebuję ich przynajmniej po kolei, lepiej - razem, a najlepiej - jednocześnie. Ostatniego nie osiągnąłem. I mimo wszystko nie jestem ich. Czegoś mi tam brakuje.
To jak z profesorami od literatury. Na pierwszy rzut oka -równi ludzie. Ale na drugi - obcy i martwi.
Czapka rosyjska jest sprytnym przedmiotem. Ma w sobie magię zwierzęcego futra. Głowy rosyjskie przez pół roku przykryte są tuszkami zabitych królików, susłów, wydr. Nic iiiii nic za darmo. Gdy długo głaszcze się futrzaną czapkę, bu-il/i się w niej przedśmiertny strach zwierzęcia. W najlepszym Wypadku czapka nadaje się do obrony. Czapkę można puś-oló w koło. Jednak Rosjanin wierzy, że z każdym wygra, że Wltystkich czapkami zarzuci. A w rzeczywistości dupa bladli. Chciałbym oczyścić Rosję z czapek. Mogłaby być przepięknym krajem. Wesołym, gościnnym. Codziennie Nowy MiiR, Jednak Rosji nie da się oczyścić z czapek. Przynajmniej
89