717
DO STANISŁAWA JANOWSKIEGO
[Bystra, 10 ? VI 1906], niedziela
Mój drogi Uńciu!
Ja piszę, jak mogę, i pisałam 2 kartki i 2 listy 1. Co się z tym dzieje, nie wiem. Sama marki nalepiam i daję do wrzucenia słudze. Byłam bardzo słaba i ciągle mi niedobrze. Wczoraj i dziś w nocy miałam znów co innego i włóczyłam się po korytarzach jak duch jaki. O płucach i już nie mówię, bo wobec tego, co się dzieje, to walka o każ-den oddech ciężka.
Bardzo spuszczono z tonu z moim jedzeniem. Coraz coś ubywa. Odpadła czekolada, leguminy. Zostały jajka, mleko, knajpowska kawa, alberty, raz tarte mięso i szpinak na noc. Ratuję się resztką sanatogenu. Jutro się mam ważyć.
Mój Uńciu drogi, ja widzę, że jesteś strasznie zły na ten deszcz, ale pomyśl o mnie. W łóżku, w 4 ścianach, chora, sama jedna wśród zimnych, obojętnych ludzi! I ten szum wody za oknem, i ta myśl, że to już koniec życia mego.
Tak cały dzień! cały dzień — i noc, bo ja dziś nie spałam. Nie grzesz, raduj się tym, że żyjesz, że chodzisz, że masz siłę do pracy, że jesteś w ogóle. Być wykreśloną z listy żyjących i pracujących za życia to uczucie, którego nikt nie pojmie. Tyś je miał przez kilka dni, a co się z Tobą działo? I widziałeś się jeszcze człowiekiem, a nie szkieletem, nie próchnem, nie czymś strasznym, co mnie samą w nocy strachem przejmuje.
Wynajmij sobie w N[owym] Sączu pokój z północnym światłem, sprowadź kosz i stalugi i zacznij malować nie z natury tymczasem. Nie łudź się. To będzie to co 903 roku. Stanowczo!
I to miało być lato, które mi miało wrócić siły, zdrowie i płuca. Jak Bóg się nade mną znęca. Nawet słońca mi żałuje. Trudno.
200
Nie wiem, jak tu będzie, bo tu bywają duże powodzie zwykle. Ta mała rzeczułka przed oknami to wczoraj wyrywała jak szalona, ani jej poznać. Kiedy ty, Uńciu, przy-jedziesz? Dziś podają rachunki, zobaczymy. Za sodę i lekarstwa dziękuję Wam obojgu. Pamiętajcie o mnie tam, w Waszych wieczornych pogawędkach. Nie sądźcie mnie zbyt surowo. Jestem bardzo nieszczęśliwa.
Jutro napiszę do mamy (Malwiny Janowskiej], dziś mi w oczach się dwoi, tak mi słabo. Nie wiem, czy to, co jem, jest takie bardzo pożywne: 4 jajka, litr mleka, trochę masła, odrobina mięsa, 2 razy trochę szpinaku. Prosiłam o więcej jajek. Obiecali i nie dali.
Zimno, piec dymi, gdy zapalę, muszę trzymać okna otwarte. Och, jak smutno! jaki dzień przede mną!
Całuję Cię po tysiąc razy, mój drogi i kochany Uńciu, daruj mi, co było złego, jestem bardzo biedna.
Twoja
Uńcia
Nie wolno mi czytać. Jekeles [doktor] jest Żyd, ale ja się tym nie zrażam. Może przeciwnie.
718
DO PAUL CAZINA (tłumaczenie z francuskiego]
Bystra, 11 VI 1906
Szanowny Panie!
Dostałam Pańskie kartki i list, a także książkę, przysłaną uprzejmie przez Pańską przyjaciółkę. Ale byłam bardzo, bardzo chora i nie mogłam Panu odpowiedzieć. Od tygodnia jestem w lecznicy dla... gruźlików (niestety!) i czuję się trochę lepiej. Robią mi nadzieję kilku lat życia, ale ja wątpię.
i
201