Jest to robota trudna i odpowiedzialna, więc biedni rymarze ciągle otrzymują zwroty do poprawienia. Czułem się dzisiaj fatalnie. Ciągle brakło mi tchu i musiałem kilkakrotnie wychodzić na powietrze.
Młodociani robotnicy otrzymują już swój chleb, obok resortu w pustym dotąd domu. Zr.ćw jem z nimi, bo jest o wiele wygodniej. Ale cóż, kiedy głodny jestem tak samo.
Piątek, 19 czerwca
Po kilku tygodniach znośnie ciepłych pogód zrobiło się znów zimno. Rankami jest niezwykle chłodno i większa część dnia jest chmurna, aczkolwiek nie deszczowa. Wszystko wojenne, czyli — niedostateczne. Nawet ciepła słonecznego brakuje latem.
Podobno jutro w resortach zamiast kiełbasy ma być masło. Kraść będą przy tym naturalnie niebywale. Przeważyć nasmarowanego masła niepodobna (ma być 1 dkg). Ząb przestał już zupełnie boleć i spuchlizna trochę zeszła. Dentystka oświadczyła mi dzisiaj, że istnieje możliwość wyleczenia zęba bez usunięcia go. Może coś z tego będzie. Z polityki nic nowego. Lato się kończy, a rozwiązania nie ma.
Sobota, 20 czerwca
Nareszcie mamy rację. Dostałem też dzisiaj zdjęcie zrobione tydzień temu. Wyszliśmy nieźle, wiernie uwydatniając swe nienasycone gettowe fizjonomie. Na tym zdjęciu widzę dopiero, w jakim stanie się znajduję. „Klepsydra na gębie”, jak to się w getcie, prosto z mostu, mówi.
W resorcie był dziś, jak zapowiedziano, chleb z masłem (za 20 Pf.). Masła ledwie widać. Jutro ma być znów kiełbasa. Do diabła! I tak się żyje z dnia na dzień. Z minuty na minutę, od jednego posiłku do drugiego. Jak długo jeszcze, jak długo?
Niedziela, 21 czerwca
Podjęliśmy dziś trzy racje robotnicze na talony oraz sałatkę i twaróg na trzy osoby. Mama jeszcze talonów nie dostała. Podobno ma w ogóle nie dostać. Ojciec, zażądał, aby odważyć należną mu część cukru i masła, ale ja z Nadzią podzieliliśmy się z mamą.
Pod względem odważania i podziału robi się w mieszkaniu coraz ostrzej.
Naturalnie najwięcej subiekcji z ojcem, oszukującym w miarę możności wszystkich, a uważającym się samemu za najbardziej oszukiwanego. Marzę o końcu wojny z jeszcze jednego powodu: aby stać się nareszcie samodzielnym i rozpocząć własne, nowe życie, bez kłótni i wrzasków domu rodzicielskiego. Ale zdaje się, że jeszcze nie tak prędko do naszej separacji. Raczej kipniemy tu wszyscy w getcie.
W resorcie dziś znów była kiełbasa.
Poniedziałek, 22 czerwca
Rok minął od wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej, a tu najmniejszych szans na rychle jej zakończenie. Żydzi przyrzekają już od kilku tygodni, że od dzisiaj ma się szczęśliwie rozpocząć zaczepne działanie mocarstw sprzymierzonych, ale jak mi się słusznie, niestety, zdaje — jeszcze nie tak prędko do tego początku końca. W getcie tymczasem rozpoczął się okres zdecydowanie reakcyjny. Rumkowski, nie myśląc absolutnie o tym, aby dodać ludności coś do jedzenia, utworzył (zresztą już dość dawno) tak zwany „Bajrat 2”, czyli stałą dodatkową kooperatywę dla policji, instruktorów i rozmaitych wyższych urzędników, którzy dotychczas otrzymywali „tylko” talony jednorazowe. Nie mówi się już o „B 1” i „L” (lekarska), które to kooperatywy mają coraz to doskonalsze przydziały. To. ze strony oficjalnej. Nieoficjalnie zaś kradzieże żywności i napychanie się ludzi pracujących przy żarciu staje się coraz bezczelniejsze. Zaś figury wyższe jedzą, że tak powiem, na zapas. Są już w getcie ludzie, którzy mają wcale niezłe mająteczki na czas powojenny. W pierwszym rzędzie żydowscy agenci kripo. Ale i nasze „władze” pasą się nieźle. Wszystko z tym większym apetytem i zachłannością, im większy głód dookoła. Jak więc widzimy, czyjś głód dodaje apetytu.
Dentystka zaplombowała mi dziś ząb, ale ten bardzo chory musi być jeszcze leczony. Znów wpłaciłem 5 Rm na konto przyszłej plomby. Jak mnie tu mają pogrzebać w tym getcie, to chociaż bez dziur w zębach. A jeśli wylezę stąd, to zęby muszę mieć w porządku, aby gryźć bez zastrzeżeń, gryźć na całego!
107