Dziecko przewlekle chore w szkole
Jeszcze do niedawna panowała u nas tradycja izolowania chorego dziecka od otoczenia, co oznaczało także, że dziecko było zwalniane z zajęć szkolnych lub prowadzono z nim nauczanie indywidualne (jest to nauczanie prowadzone w domu, nauczyciel przychodzi do dziecka i indywidualnie prowadzi z nim zajęcia szkolne zgodnie z programem). Nauczanie indywidualne było prawie nagminnie stosowane w nauczaniu dzieci przewlekle chorych, nawet wtedy, gdy nie było ku temu wyraźnych wskazań lekarskich. Wynikało to prawdopodobnie (i niestety jeszcze i teraz wynika) z postawienia na pierwszym miejscu procesu leczenia oraz lekceważenia problemów rozwoju społecznego chorego dziecka. Wydaje się, że tego rodzaju błąd był w równej mierze udziałem rodziców, lekarzy i nauczycieli. Lekarze zbyt łatwo poddawali się naciskom niektórych rodziców i wystawiali zaświadczenia o konieczności nauczania indywidualnego, nie biorąc pod uwagę możliwości uczęszczania chorego dziecka do szkoły. Tego rodzaju postawa rodziców jest jednym z przejawów nadopiekuńczo-ści, gdy „najważniejsze, aby dziecko było zdrowe, a o szkołę to będziemy się martwić później”. Tymczasem coraz więcej badań (A. U. Khan i in. 1971; P. Magrab i D. Jacobstein 1984) wyraźnie wskazuje, że dzieci przewlekle chore powinny chodzić do szkoły w normalnym trybie. Dzieci te powinny być równoprawnymi członkami naturalnej grupy rówieśniczej, jaką jest klasa szkolna i na terenie tejże klasy zdobywać wiedzę, podobnie jak ich zdrowi koledzy. Oczywiście nie oznacza to, że dziecko przewlekle chore nie może być traktowane indywidualnie w procesie dydaktycznym. Nauczyciele takiego ucznia muszą być poinformowani o stanie zdrowia dziecka, aby nie popełnić błędów w ocenie jego zachowania, aby zrozumieć konieczność zwiększonej liczby nieobecności w szkole związanych z realizacją leczenia czy kontrolnymi wizytami w ośrodku leczącym — po prostu, aby zrozumieć wyjątkową sytuację i potrzeby chorego przewlekle ucznia.
Niestety dość często zdarza się, że między rodzicami i nauczycielami chorego dziecka istnieją konflikty. Są one wynikiem niedoinformowania nauczycieli w zakresie wiedzy medycznej, postępów leczenia, a także i innych czynników. Rodzice jednej z pacjentek, która chodziła do szkoły w okresie leczenia podtrzymującego remisję ostrej białaczki limfobla-stycznej, zażądali zaświadczenia lekarskiego dla szkoły, w którym byłoby wyraźnie napisane, z jakiego powodu dziecko jest leczone. Wychowawczyni dziewczynki podejrzewała, że rodzice wymyślili chorobę dziecka, aby usprawiedliwić liczne nieobecności w szkole oraz niezbyt wysokie osiągnięcia w nauce. Nauczycielka stwierdziła, że dziewczynka nie może tak długo chorować i to z powodu takiej choroby, gdyż białaczka jest chorobą śmiertelną, a jej uczennica żyła i „nie wyglądała” na poważnie chorą. Na szczęście znane też są przykłady bardzo dobrej współpracy nauczycieli z rodzicami, niekiedy także przy udziale lekarza. W literaturze światowej pisze się o normalnym uczęszczaniu do szkoły nawet dzieci przewlekłe dializowanych, co jeszcze niedawno wydawało się czystą abstrakcją. W naszych warunkach spotykamy się często dosłownie z heroicznym wysiłkiem rodziców (najczęściej matek), aby dziecko normalnie chodziło do szkoły. Przykładem może być przypadek dzieci z wyłonionymi moczowodami, którym ze względu na brak odpowiedniego sprzętu trzeba zmieniać pieluszki, zmoczone stale sączącym się moczem. Jedna z matek codziennie dojeżdżała do dość odległej od jej domu szkoły zbiorczej, aby na dużej przerwie zmienić pieluszki swemu synowi. Robiła ona to tak sprawnie i dyskretnie, że koledzy jej syna nic wiedzieli o tej przykrej dolegliwości, co przy tego rodzaju chorobie było ogromnie trudne. Nauczyciele znali sytuację i w znacznym stopniu przyczynili się do prawidłowego funkcjonowania tego chłopca w szkole.
Rozmowy z nauczycielami na temat istoty choroby i sposobu jej leczenia, przekazywanie im informacji na temat reakcji dziecka przewlekle chorego wpływa w znacznym stopniu na zrozumienie jego specyficznych potrzeb, na zindywidualizowanie podejścia wychowawczego w szkole, do której uczęszcza. Taka pełna zrozumienia postawa nauczycieli wpływa z kolei na to, że dzieci łatwiej odnoszą sukcesy w nauce.
Tak jak coraz rzadziej i tylko w uzasadnionych przypadkach lekarze wydają zaświadczenia o nauczaniu indywidualnym w domu, tak i coraz częściej zdarza się, że chore dziecko nie jest zwalniane z zajęć wychowania fizycznego lub jest zwalniane tylko z pewnego rodzaju ćwiczeń, dla niego niewskazanych. Grupowe formy aktywności fizycznej są bardzo istotnym czynnikiem rozwoju społecznego, dlatego nie powinny one być ograniczane zbyt łatwo, aby dziecko „nie przemęczało się”. Często bierność jest o wiele bardziej męcząca niż niewysiłkowe ćwiczenia. Jak już wspomniano, udział chorego dziecka w zabawach, grach, ćwiczeniach w grupie rówieśniczej jest ogromnie ważny dla jego rozwoju emocjonalnego i społecznego, dla utrzymania prawidłowych kontaktów z kolegami.
437