zjem dzisiaj kolację, a jutra zjem. deser, ponieważ to konieczne do przytycia ma tyle, żeby być szczupłą, ale zdrową.
Moja mama dopisała: Poświadczam., Mam.a.
Zaśmiałam się pod nosem, włożyłam plastikowe naczynia do zlewu i powoli poszłam w stronę antybiblioteki.
- Udało się! - zapytała mama niecierpliwie.
- No jasne - odparłam.
Przytuliła mnie. Pora wizyt się już skończyła, więc ucałowałyśmy się na pożegnanie i wróciłam do swojego pokoju. przekonana, że od teraz wszystko będzie dobrze, że mogę to pokonać. Jutro pokażemy wszystkim, jak sobie świetnie radzę ł że mam potwora pod kontrolę, a oni nam uwierzę, muszę uwierzyć! A potem pójdę do domu, a wkrótce będę całkiem zdrowa. Zasnęłam z uśmiechem na twarzy.
Podsumowanie moich postępów było straszne. Wszyscy zebraliśmy się w tym gabinecie, w którym przyjęto mnie po raz pierwszy: moi opiekunowie Pip i Clive, lodowata doktor Jane Wright, dietetyczka Julie odpowiedzialna za plan posiłków. konsultant Fred. Strażak Sam. moja mama i ja. Jedno po drugim każde z nich przedstawiało raporty na mój temat - wszystkie okropne, potępiające I ponure. Nie stosowałam się do planu żywienia, nie przestrzegałam polityki oddziału i w ogóle bardzo żle mi szło. bo zasadniczo byłam bardzo niedobra.
- Ale... ale przecież! - wydukalam. - Ale ja już teraz jem!
Tego ranka poradziłam sobie ze śniadaniem, bo udało mi
ś
się stłumić Małpę i zjeść wszystko z talerza. Jadłam, mimo że żołądek mi się obkurczyl i czułam, jak płatki z mlekiem zalegają w nim ciężko, śniadanie upłynęło w spokoju. Odłożyliśmy naczynia, przedrzemałyśmy nudna sesję terapeutyczna i poszłyśmy na lekcje. Potem odrobiłam trochę zadań domowych. dzięki czemu poczułam się lepiej, prawie norma Zjadłam przekąskę w towarzystwie Salły i Mandy - też zakłóceń. Zjadłam nawet deser. 1 to me żadna tanę czy mówkę, ale zwykły budyń z grubym kożuchem. Jadłam prawdę jadłam.
- Wiem - powiedziała ostro Jane Wright. - To bardzo dobrze, ale zwykle lego nie robiłaś, nieprawdaż. Jessicoł