de, które oni spaść zamierzają powoli szczękami swojej cacanej buzi społeczno-familijnie-riodowatej.
Bierze ręce Julii, ściska je - potrząsa Nie pozwolimy zamienić się w konie tramwajowe. Co -Julia - prawda? Mów.
JULIA
Tak.
JERZY
Bo uważała dziewica...
Podlipska wchodzi, staje pod ścianą, śmieje się 1 ...że jest pewien gatuneczek dwunogów, które bezwzględnie, absolutnie nie umieją gapić się na księżyc i gwiaź-dziątka. Co? Prawda?
JULIA
Tak.
JERZY
Które nie czują tego osobliwego dotyku rzęs niebieskich ślepków, tych jasnych, tych złotych rzęs, które suną się po naszych twarzach, po naszych duszach, po naszych piersiach, tak pieszczą, tak lekko muskają, że wpada się w zachwyt, w pół świadomy błogostan, że to jest rozkosz szalenie miękka, granicząca z torturą—że to są cierpienia przepojone takimi cudami rozkoszy, o jakich nie śniło się nigdy szanownym i szanującym się — naszym porządnym filistrom.
PODLIPSKA
kładąc rękę między Julią i Jerzego Ta-ta-ta-ta-ta-ta!
JERZY zatoczył się
A niechże panią przepraszam. Tak się przestraszyłem. Mogłaby też pani mieć więcej taktu i nie pchać się tutaj... przepraszam, przepraszam panią panno Stanisławo, ale jestem zdenerwowany, bezsenność. W ogóle zasadniczo jestem stary wariat.
PODLIPSKA
A ja — Stanisława Podlipska.
JERZY
Stary dowcip, panno Stanisławo Podlipska, marny dowcip. Ma pani czas, mogłaby pani wymyślić coś lepszego. Zmierzył PodlŁpską od sióp do głów, wyszedł
PODLIPSKA do Julii
Oczy ma ładne, tego zaprzeczyć nie można. Znowu, widzę, zaprowadził cię na szczyt góry i pokazywał swoje królestwa. Lubię tego poetę. Wiatr wyprawia mu wielkie harce po obu kieszeniach, a on mimo to pluje w koło jak najęty. Kogóż on znowu oplwał?
Mniejsza o to. Przychodzę poradzić się ciebie—we środę, na tym zaręczynowym wieczorze, nie wiem, jak wystąpić. Jak myślisz, wypada, boja mam wielką ochotę włożyć... E. Eo! 'Ib tu, widzę, coś nie na żarty były wyścigi dwóch kornetów?
JULIA
Daj mi pokój.
PODLIPSKA
Hm. Źle się dzieje. No? Przede mną tajemnice? Kochasz tego Boreńskiego?
JULIA
Jezus, Maria, daj mi pokój z romansami! Co ja wiem. Czy ja go kocham, czy nie?f Wiem tylko, że ja chcę żyć, a oni mnie zabijają, wszyscy, wszyscy — on także mnie nie oszczędza.
PODLIPSKA
Szaleniec. Chyba nie proponuje ci małżeństwa? Chociaż po takim dramatycznym poecie można się wszystkiego spodziewać. Czegóż on chce?
JULIA
On chce tego samego, czego i ja chcę. Tylko ja boję się.
I sił brak. I — i — to jest wstrętne, pieniędzy nie ma.
133