czenie zupy wieczornej. Innych warzyw na razie nie widać. Jedynie właściciele działek puchną od pieniędzy za marne ochłapv pożeranych przez [nas] warzyw. 1 kg wyrośniętych liści kapusty kosztuje 3 Rm. Zupa resortowa kosztuje już 6 Rm. A zarobków w resorcie nie ma i chociaż pracujemy tylko 4 godziny dziennie (w tym tygodniu od 12 do 4), nawet na ten krótki czas pracy roboty nie wystarcza. Chciałbym już jak najprędzej pozbyć się tego resortu.
Poniedziałek, 24 sierpnia
Dostałem dziś wezwanie, żebym się stawił juti'o do Personal-Abteilung166 po przydział pracy. (Naturalnie, że wszystko jest tam z góry [......]107 i poślą mnie do Arbeitseinsatz).
Rysiek Podlaski, który miał też wystąpić z resortu, rezygnuje z tego. Zdaje się, że jest to nastawienie Niutka.
Dziś pisano w gazecie o wypowiedzeniu Niemcom wojny przez Brazylię 168 i o traktacie turecko-sowieckim oraz o ofensywie sowieckiej na całym froncie. „Na zachodzie bez zmian”.
Odebraliśmy już racje talonowe. Znów dwudniowe pokrzepienie. Upały osłabiają okropnie. Ale nikt nie narzeka. Lepiej gorąco niż zimno. Aby dalej... do końca.
Wtorek, 25 sierpnia
Byłem dziś u Franka, szefa Personal-Abteilung. Stałem tam w ogonku od 8 do 12 i ledwo udało mi się doń dostać. Imienne zapotrzebowanie Arbeitseinsatzu już tam było i dlatego natychmiast otrzymałem skierowanie do Arbeitseinsatzu jako „Bii-roangestellter” 1G9. Byłem po południu w biurze w Arbeitseinsatz (Lutomierska 11) u Milgroma, który kazał mi już jutro przyjść do pracy. Wprawdzie nie zlikwidowałem jeszcze moich spraw w resorcie, ale już tam nie pójdę, lecz załatwię wszystko przez Nadzię. Legitymację resortową zatrzymam aż do otrzymania nominacji. Upały w dalszym ciągu, a z polityki nic nowego.
Środa, 26 sierpnia
Pracowałem już dzisiaj jako urzędnik-gryzipiórek w Arbeitseinsatz. Pracuje się tu od 7.30 do 4. Jestem bardzo zadowolony, albowiem mam wreszcie upragniony spokój. Nic mnie nie obchodzi, a bezmyślne przepisywanie- danych w kartotece nie zmusza do żadnego wysiłku. Nie ma też więziennej atmosfery resortu, nie ma krzyków, nie ma tyle kurzu, nie ma Gitisa i reszty idiotów z Leder u. Sattler. A nade wszystko nie pozostaje mi zbyt wiele czasu na siedzenie w domu i myślenie o jedzeniu.
Byłem wieczorem u Goldmana (jak i co dzień od pewnego czasu), ale nic specjalnego w gazecie dzisiaj nie było. Jeszcze się paktuje i szykuje, ale nie naciera. Diabli wiedzą, czy to się w tym roku skończy.
Czwartek, 27 sierpnia
Upały coraz większe i nieznośniejsze. Chociaż termometr wskazuje w słońcu przeszło + 40 °C, nie jest mi za gorąco, ale duszno okropnie; u mnie przemęczenie się wzmaga i pluskiew jest coraz więcej. Na dokładkę od kilku dni doczepił się do mnie z każdym dniem potężniejszy kaszel, przypominający mi podobny sprzed dwóch i pół roku. Na pewno będzie się przewlekał jak i tamten. Leje się ze mnie teraz przy każdym jedzeniu jak z cebra i nie mogę sobie wcale miejsca znaleźć. Czyżbym się już też zaczął wykańczać?
Przysyłanie do getta Żydów z okolicznych miasteczek trwa w dalszym ciągu (Sieradz, Zduńska Wola). Opowiadają okropne historie o mordowaniu tysięcy Żydów i przywożeniu do getta tylko nielicznych resztek. Nic im nie wolno zabierać, a starców, dzieci i chorych to w ogóle nie ma. Ostatnio zabija się już nawet bez rozróżnienia zdolnych i niezdolnych do pracy. Jedli dobrze jak bydło tuczone na rzeź. Mamy teraz przez nich moc roboty, bo wszystkich kieruje się do Arbeitseinsatz po przydział pracy. Ledwie mogę się przecisnąć, gdy idę do pracy.
Pracuję teraz przy zakładaniu nowej kartoteki robotników, wysyłanych na roboty do Niemiec. Poznaję bardzo ciekawe materiały, listy i rachunki przysłane przez rozmaite niemieckie firmy i obozy pracy, zatrudniające żydowskich niewolników („Judische Arbeitskrafte”), z naszego getta. Zarobki ich są minimalne, potrącenia ogromne i warunki pracy widocznie fatalne, bo ciągle nadchodzą zawiadomienia o wysyłaniu chorych robotników do szpitala
139