14 KRZYSZTOF DOROSZ
stwu: sacrum nie tylko przekształca się w profanum, lecz również podlega działaniu sił demonicznych. Wyjaśnijmy to na przykładzie symboli religijnych. Wskazując na rzeczywistość transcendentną, partycypując w niej nawet, symbole są zarazem przedmiotami tego świata. Lecz gdy tracą zdolność przekraczania samych siebie, gdy tracą metafizyczną przejrzystość, stają się tylko przedmiotami tego świata. Promieniowanie transcendencji gaśnie i rzeczywistość, która swoją dwuznacznością pośredniczyła między niebem i ziemią, pogrąża się w immanencji. Religia zamyka się w skończoności: jej doktryny i rytuały stają się tym, za co mają je ateiści - projekcją czysto ludzkich aspiracji i iluzji. Na tym wcaśnie polega profanacja sacrum.
W tym momencie wkraczają siły demoniczne, którym nieświadomie toruje drogę ślepy konserwatyzm religijny. Gdy symbol traci przejrzystość, gdy przestaje istnieć jako sygnał transcendencji i staje się już tylko częścią immanentnej rzeczywistości, ów konserwatyzm broni się przed utratą sacrum. Niepogodzony z przemijalnością świata, niepogodzony w gruncie rzeczy z życiem sub specie crucis, konserwatyzm nie chce się pogodzić ze śmiercią symbolu i ogłasza go świętością samą w sobie. Tym samym godzi się na podniesienie fragmentu skończonego świata do nieskończonej potęgi. Na tę zgodę czekają już tylko „odpowiednie czynniki”, które specjalizują się w awansowaniu akcydensów do rangi absolutu. Boga zastępują wówczas bożyszcza, a wiarę fanatyczne namiętności, Na tym polega demonizacja świętości.
Profanacji i demonizacji sacrum nic chyba nie przeciwstawia się tak zdecydowanie, jak szeroko rozumiana zasada protestancka. Jako znak suwerenności Boga z jednej strony, a teologii krzyża z drugiej, przypomina nam ona o ułomności i dwuznaczności świata: dwuznaczności zarówno negatywnej - bo skrywającej własne zło, jak i pozytywnej - pośredniczącej między niebem a ziemią. Tym samym zasada protestancka przypomina nam, że żaden człowiek ani żadna instytucja nie reprezentują,,Boga jednoznacznie.30 ' —-—"
® Sab specie crucis
Dwuznaczność ludzkiej kondycji oznacza życie w niepewności. Któżj może twierdzić, że - czynione przezeń dobro, jest „całkowicie pozbawione ,1 domieszki zła? Któż posiada gwarancję podejmowania zawsze słusznych; decyzji? Nic nie jest wyjęte "spód władzy dwuznaczności: ani rzeczy, ani ludzie, ani ich uczynki i dokonania. Nie wiemy nigdy do końca, cz^ wartość, którą realizujemy, istotnie jest wartością; nie znamy z góry punktu, gdzie grozi jej zamiana we własne przeciwieństwo. I gdyby nawet twierdzić, że jest w człowieku iskra boskiej substancji, że w głębi naszej duszy istnieje jakieś Jądro jasności”, które jest increatum et increabile, że
10 Zob. Systematic Theology, op.cit., t.IIi, s. 243-245 (The Conguest of Religion by the Spirilual Presence and the Protestant Principle).
dzięki niemu potrafimy tak zbliżyć się do Boga, by wraz z nim spoglądać na świat - któż potrafi ponad wszelką wątpliwość orzec o autentyczności tej wizji, któż zaręczy, zenie wywołały jej fizjologiczne osobliwości naszego ciała lub gorzej: że stworzona została przez naszych adwersarzy, którzy - zgodnie z zasadą diabolus simia Dei - od dawien dawna prowadzą własne szkoły kontemplacji?
Niestety, ubóstwo świata w jednoznaczne dobra graniczy z pustką. Dlatego skazani jesteśmy na ciągły trud podejmowania ryzyka i dlatego próbujemy uciekać z własnej kondycji,^chroniąc się w oazach jednoznaczności, które okazują się tworami naszych ^lasnycKTąk irumysłów. Jedną z takich oaz - bodaj najwspanialszą - bywa religia..Bóg i-Jego przykazania ujęte są tam w ład serca i rozumu, a ludzki głód nieskończoności zaspokaja niewzruszoną nicżym wiaraipozbawiona wątpliwości wiedza.
Ale zasada protestanckaT^ świadoma suweTehnbściTłbga z jednej strony, dwuznaczności świata z drugiej - podpowiada, że oaza religijna jest tylko mirażem. Bóg nie jest ładem serca ni rozumu, lecz nieskończonością, której nasz świat nie ujawnia jako prostego faktu. Ludzka wiedza jest ułomna i uwarunkowana historycznie; jeżeli nawet udaje się jej chwytać transcendentne stany rzeczy, nie potrafi uzasadnić własnych iluminacji inaczej, jak tylko odwołując się do autorytetu instytucji lub charyzmatycznych jednostek. Protestancka zasada natomiast odwołuje się do paradoksu i głosi, że Boga możemy pojąć wówczas, gdy nasze doświadczenie nie notuje żadnych sygnałów transcendencji, gdy świadomość pozbawiona jest wszelkich religijnych tropów. Kontemplacja Bożej chwały i majestatu z dala od derelictio crucis prowadzi, zdaniem Lutra, w ślepą uliczkę. Bóg bowiem jawi się tam, gdzie zawodzi rozum, gdzie błądzi doświadczenie mistyczne, gdzie uduchowienie,staje się. funta kłaków warte, gdzie w rytm religijnych ćwiczeń i harmonię dobrych uczynków wdziera się dysonans krzyża.31......
Podkreślmy raz jeszcze, że mówiąc o zasadzie protestanckiej, nie mamy na myśli li tylko protestanckiej czy zgoła wyznaniowej perspektywy. Że Bóg objawia się sub specie crucis, że chrześcijańska autentyczność zaczyna się tam, gdzie kończą się podejmowane przez człowieka próby.uchwycenia Boga - już" to rozumem,, już to uczudemCiuż...to intuicją „-^.wiedziano w Kościele”od samego początku. Ignacy z Antiochii, Ireneusz,. Grzegorz z Nyssy - by wymienić kilka zaledwie.postaci—wiedzieli, że by zbliżyć się do Boga, człowiek musi przejść przez ciemność i pustkę. Wielkość chrześcijańskich świętych leżała w tym,'że gbtdwi~byli poddać się niszczycielskiemu działaniu tej ciemności i pustki i narażać swoje życie na negację krzyża.32
Święci, Ojcowie Kościoła, mistycy i myśliciele torują drogę pozostałym. Ale ani w ich mocy, ani w intencji nie leży usunięcie z tej drogi krzyża: każdy, kto wiarę chce traktować serio, musi przejść przez swoją via
11 Por. Rowan Williams, The Wound of Knowledge, op.cit., s. 142-158.
» Zob. ibid., s. 1.