nych od siebie wsiach, a mianowicie w Gnojnie nad Narwią koło Pułtuska na Mazowszu, w Konopnicy nad Wartą w Wieluńskiem oraz w Ciebłowicach w Opoczyńskiem spotkałem informatorów, ludzi starszych wiekiem, reprezentujących typowe tradycyjnie myślące środowisko wiejskie, którzy mi wyjaśniali, że zmory nie są żadnymi istotami demonicznymi, ale istnieją wyjątkowo groźne i odważne łasice, które w nocy siadając na szyi śpiącego człowieka męczyły go i wysysały krew.
W wierzeniach ludowych zmora mogła przybierać różne postacie. Najczęściej kota, łasicy, żaby, myszy, szczura, ryby, a nawet słomy, nitki, igły. Pojawiała się też niekiedy pod postacią konia. Wygląda to dość dziwnie, żeby koń dusił człowieka lub wysysał z niego krew. Gdy wysuwałem te wątpliwości w rozmowach ze swymi informatorami, ludźmi starszymi i głęboko wierzącymi w istnienie istot demonicznych, niektórzy z nich poczęli sobie przypominać, że w młodości słyszeli od wiekowych ludzi, że zmory przybierające postać konia były najgorsze, że właśnie one dusiły na śmierć. Czyżby miało to coś wspólnego z przybierającym postać konia diabłem-topielcem? Obawiam się, że ze względu na zanik tego rodzaju wierzeń nigdy nie będzie można wyjaśnić tych zawiłych problemów ludowej demonologii. A sprawa jest tym bardziej ciekawa, że może się wiązać z przedchrześcijańskimi wierzeniami, w których koń odgrywał pewną rolę. Czczony przez ludność pogańską koń może został zepchnięty przez duchowieństwo do roli groźnego demona i po wielu stuleciach przemienił się w zmorę.
W wierzeniach ludowych niektórych okolic zmora przyjeżdżała do domu swej ofiary na kółku od kołowrotka, wydającym wówczas specjalny odgłos, po którym można było poznać zbliżające się niebezpieczeństwo.
Do wnętrza domu, w którym śpi człowiek, zmora może wejść przez najmniejszą nawet szczelinę we drzwiach, oknie, ścianie lub powale. Musiała też ona wracać tą samą drogą. Prawie wszędzie uważano, że zmora nawiedza głównie ludzi śpiących na wznak. Jest to zrozumiałe, gdyż właśnie człowiek śpiący w tej pozycji ma ciężki sen. Zmory lubiły szczególnie dręczyć położnice, dziewczęta lub młodych chłopców. Niekiedy zmora nawiedzała
osoby, do których czuła nienawiść. Znane więc było opowiadanie
0 chłopaku, który zalecał się do siódmej córki, a gdy mu wytłumaczono, że może być ona zmorą, zerwał z nią. Od tego czasu zmora poczęła go co noc dusić i wysysać z niego krew. Inny wariant tego opowiadania mówi, że gdy ów młodzieniec ożenił się z inną dziewczyną, zmora dusiła zarówno jego, jak i jego żonę. Zmora męczyła w różny sposób. Całym ciężarem kładła się na pierś swej ofiary i niekiedy wkładała język do ust śpiącego, wyciągając z niego „soki”. Czasami robiła w ciele maleńki otwór
1 piła z niego krew. Ślady po ukąszeniu pluskiew czy innych insektów uważane były za znaki działania tej dziwnej istoty.
W wielu okolicach powszechne były wierzenia, że zmora męczyła nie tylko ludzi, ale także konie i inne zwierzęta. Oto więc, gdy w stajni znajdowano rankiem zmęczonego konia ze zmierzwioną sierścią i zastygłym potem, to opowiadano, że czarownica jeździła nim na Łysą Górę, a częściej, że koń ten padł ofiarą zmory. Również gdy znaleziono rankiem w stajni, oborze, chlewie lub kurniku martwe zwierzę, mogło być uduszone przez zmorę. Mogła ona męczyć nie tylko żywe istoty, ale również drzewa, kamienie, wodę. Znane były opowiadania o pewnej rodzinie, w której były córki-zmory, z których każda dusiła inne „żywioły”, a więc ludzi, zwierzęta, wodę, ziemię. Rano wracały zmęczone do chałupy i żaliły się między sobą na swój los. Rozmowa ich podsłuchana została przez nocującego w domu księdza, żebraka czy inną osobę. Polane poświęconą wodą córki przestały być zmorami; w innej wersji — pomarły. Różne są warianty tych opowiadań, występujące w Sieradzkiem, Wieluńskiem, Radomszczańskiem, Opoczyńskiem, na Kujawach, a także na niektórych terenach Mazowsza.
Różne były sposoby ochrony ludzi i zwierząt gospodarskich przed zmorami. Jedne z nich znane były niemal na całym obszarze ziem polskich, inne miały zasięg lokalny niekiedy nawet ograniczony do jednej tylko wsi. Tak więc do najprostszych sposobów zaliczano zmianę miejsca snu, co jednak mogło doprowadzić zmorę do ataku dzikiej wściekłości. Oto więc opowiadano w Sieradzkiem, że pewien parobczak prześladowany przez zmorę, położył na miejscu, na którym zwykle sypiał, snop słomy; następnego
71