Tony pokiwał głową.
— Może coś mi umknęło, ale nie widzę różnicy między „przejściem do działania” a ukaraniem Jeffa. Przecież za każdym razem ojciec zabrania synowi treningów.
— Zaraz, chyba wreszcie załapałam — powiedziała Laura, odwracając się do Tony’ego. — Kiedy karzesz dziecko, zamykasz przed nim drzwi. Nie ma dokąd pójść. Sprawa jest zakończona. A kiedy podejmujesz działanie, to dziecku może się to działanie nie podobać, ale drzwi są nadal otwarte. Nadal ma szansę. Może zmierzyć się z tym, co zrobiło i próbować to naprawić. Może zamienić „złe" w „dobre”.
— Bardzo dobrze to ujęłaś, Lauro — powiedziałam. — Kiedy przechodzimy do działania, naszym celem jest nie tylko położenie kresu zachowaniu, którego nie można zaakceptować, ale także danie dziecku szansy, by nauczyło się czegoś na własnych błędach. Szansy naprawienia zła, które wyrządziło. Kara może położyć kres zachowaniu, ale może również zniechęcić dziecko do poprawy własnego zachowania.
Spojrzałam na Tony’ego. Nadal wydawał się sceptycznie nastawiony. Mówiłam dalej, pragnąc do niego dotrzeć:
— Przypuszczam, że nastolatek, który został ukarany, nie leży w swoim pokoju, rozmyślając: Ale jestem szczęściarzem. Mam takich wspaniałych rodziców. Właśnie udzielili mi cennej lekcji. Nigdy więcej tego nie zrobię! Wydaje się bardziej prawdopodobne, że młody człowiek myśli sobie: Są podli albo To niesprawiedliwe albo Nienawidzę ich albo Jeszcze im pokażę albo I tak zrobię to jeszcze raz — tylko że tym razem na pewno mnie nie złapią.
Rodzice słuchali z wielką uwagą. Przeszłam do podsumowania:
— Według mnie, problem z karą polega na tym, że zbyt łatwo pozwala ona nastolatkom przejść do porządku dziennego nad złymi uczynkami i skupić się na tym, że rodzice są do niczego. A nawet jeszcze gorzej, kara pozbawia dziecko możliwości podjęcia pracy nad sobą, która jest niezbędna, aby dziecko stało się bardziej dojrzałe. Bardziej odpowiedzialne.
Kiedy dziecko popełni wykroczenie, to mamy nadzieję, że potem coś nastąpi. Mamy nadzieję, że przyjrzy się temu, co źle zrobiło. Że zrozumie, dlaczego to było złe. Że poczuje żal za to, co zrobiło. Że zastanowi się nad tym, co zrobić, aby to się już nie powtórzyło. I że przemyśli na poważnie, jak naprawić wyrządzoną krzywdę. Innymi słowy, aby doszło do autentycznej zmiany, nasze nastoletnie dzieci muszą odrobić swoje lekcje z emocji. A kara zakłóca ten ważny proces.
W pokoju panowała cisza. O czym myśleli rodzice? Czy jeszcze mieli wątpliwości? Czy wyraziłam się jasno? Czy byli w stanie zaakceptować to, co usłyszeli? Zerknęłam na zegarek. Było późno.
— Ciężko się dzisiaj napracowaliśmy — powiedziałam. — Do zobaczenia w przyszłym tygodniu.
Tony podniósł rękę.
— Jedno ostatnie pytanie! — zawołał.
— Proszę — skinęłam głową.
— A co zrobić, jeśli użyjemy wszystkich metod, które dzisiaj ćwiczyliśmy, a dziecko mimo to nie zmieni postępowania? Załóżmy, że nie wie, jak się poprawić? Co wtedy?
— To dla nas wskazówka, że trzeba nad tym problemem więcej popracować. Że jest bardziej złożony, niż nam się początkowo wydawało, i że musimy poświęcić mu więcej czasu i zebrać więcej informacji.
Tony wydawał się skonsternowany.
— Jak?
— Metodą rozwiązywania problemu.
— Rozwiązywania problemu?
— To proces, o którym pomówimy za tydzień. Popracujemy nad sposobami, które pozwalają rodzicom i dzieciom połączyć siły, przeanalizować możliwości i wspólnie rozwiązać problem.
Po raz pierwszy tego wieczoru Tony uśmiechnął się.
— To mi się podoba — powiedział. — Na pewno nie opuszczę tego spotkania.
Po zajęciach na temat stosowania innych metod niż kara kilka osób wypróbowało nowe umiejętności i opowiedziało nam, w jaki sposób się to odbyło.
Pierwszą historię o swoim czternastoletnim synu Paulu opowiedział Tony.
87